Читаем Desiderium Intimum полностью

Harry siedział przez chwilę jak sparaliżowany, walcząc ze sobą i nie wiedząc, co

powinien zrobić. Czuł, że Snape mu się przygląda i czeka na jego reakcję, ale Gryfon

nie potrafił zmusić się do spojrzenia mu w oczy. Chciał po prostu, żeby Snape dał mu

spokój. Już wystarczająco się przed nim upokorzył. Zamknął oczy i odesłał mu:

Nie potrafię i ty doskonale wiesz, dlaczego.

Zanim zdążył schować kamień, otrzymał kolejną wiadomość:

Porozmawiamy o tym wieczorem, Potter. Przyjdź do mojego gabinetu po kolacji.

Harry szybko schował klejnot i powrócił do przygotowywania eliksiru. Nie musiał

nad tym myśleć. Był pewien, że nie pójdzie. W ogóle sobie tego nie wyobrażał. Jak

miałby teraz normalnie z nim rozmawiać? Czuł się tak, jak po incydencie z wypiciem

Desideria Intima. Wtedy też nie był w stanie na niego patrzeć, a tym bardziej,

rozmawiać. Ale wtedy to była wina Snape'a. Teraz Harry znalazł się w takim

położeniu na własne życzenie, a to było o wiele gorsze.

Nie! Snape może się na niego zdenerwować, ale on nie pójdzie. Musi go

zrozumieć!

* * *

Pół godziny po kolacji, kiedy Harry uczył się wraz z Ronem i Hermioną w Pokoju

Wspólnym, poczuł ciepło w kieszeni. Starając się uspokoić bijące zdradliwie ze

zdenerwowania serce, wymknął się na chwilę do dormitorium i odczytał wyjątkowo

jasną, niemal pulsującą wiadomość:

Gdzie jesteś, Potter?!

Przez chwilę oddychał głęboko, wmawiając sobie, że dobrze zrobił, i że nie może

się tak denerwować, po czym odesłał:

Dobranoc, Severusie.

A następnie schował kamień do kufra, nie chcąc dzisiaj więcej o tym myśleć.

Jednak uczucie strachu i zdenerwowania nie opuszczało go aż do zaśnięcia. Miał

nadzieję, że Severus zrozumie...

* * *

Kiedy we wtorek rano Harry wyjął z kufra kamień, nie było na nim żadnej

wiadomości. Powinno go to uspokoić, ale wcale tak się nie stało. Idąc na śniadanie

miał tak ściśnięty żołądek, iż miał wrażenie, że nie będzie w stanie niczego

przełknąć.

Już od wejścia został niemal przygwożdżony do ściany przez intensywne, ostre

jak sztylet spojrzenie Snape'a. Udawał, że patrzy w inną stronę i brnął do przodu,

czując się jak człowiek zmagający się ze sztormem. Kiedy w końcu usiadł przy stole,

był tak zestresowany tą sytuacją, że ledwo skubnął trochę jajecznicy. Spojrzenie

Severusa parzyło jego skórę powodując, że do głowy zakradały mu się różne,

niepokojące myśli.

Co Snape sobie teraz o nim myśli? Co planuje? Jak bardzo jest zły? Co zamierza

mu zrobić?

To, co wczoraj wydawało mu się najlepszym i najbezpieczniejszym wyjściem,

dzisiaj jawiło się jako największa głupota, jaką mógł zrobić. I miał szczerą nadzieję,

że nie rozzłościł Snape'a do tego stopnia, że będzie to ostatnia popełniona przez niego głupota... Na ile Harry zdążył go poznać - Snape nie należał do osób, które

łatwo przyjmują odmowę.

Gdy wychodzili z Wielkiej Sali podążając na zajęcia, do Harry'ego, Rona i

Hermiony podeszła Luna, odciągnęła Harry'ego na bok i powiedziała mu, że musi

natychmiast z nią pójść, bo ma do niego niezwykle ważną sprawę. Nie pomogły

tłumaczenia Harry'ego, że zaraz zaczynają się lekcje. Luna zdawała się być opętana

tą "niezwykle ważną sprawą" i nic nie mogło jej powstrzymać. Złapała dłoń Harry'ego w żelazny uścisk i niemal siłą pociągnęła go za sobą. Harry był zaskoczony - Luna

zawsze była delikatna i potulna jak baranek, nigdy nie używała siły. Szedł za nią

przez pełne biegających uczniów korytarze, coraz bardziej oddalając się od tych

częściej używanych. Znaleźli się w opustoszałej, mało znanej części zamku. Harry

zaczął się coraz bardziej niepokoić. W końcu naprawdę spóźni się przez nią na

lekcję.

Zatrzymał się gwałtownie i wyszarpnął rękę z uścisku.

- O co chodzi, Luno? - zapytał, rozmasowując palce. - Po co mnie tu

przyprowadziłaś?

Luna przez chwilę patrzyła na niego nieobecnym wzrokiem, by po chwili jęknąć i

otrząsnąć się, jakby właśnie się obudziła.

- O, cześć Harry. Gdzie jesteśmy? - zapytała nieco nieprzytomnie.

Gryfon wytrzeszczył oczy.

- Jak to gdzie? Przecież sama mnie tu przyprowadziłaś. To ja powinienem zadać

ci to pytanie.

Krukonka wyglądała, jakby nic z tego nie rozumiała.

- Nie wiem, o co ci chodzi, Harry, ani po co mnie tu przyprowadziłeś, ale spóźnię

się przez ciebie na zajęcia. - Odwróciła się. - Porozmawiamy później, dobrze? -

rzuciła jeszcze przez ramię, po czym odbiegła.

Harry stał przez chwilę wpatrując się w jej oddalające się plecy i próbując

pozbierać rozsypane myśli. Kiedy Luna zniknęła za zakrętem, Harry usłyszał jakieś

poruszenie za swoimi plecami. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył...

...Snape'a. Wściekłego, emanującego nieokiełznanym gniewem, wpatrującego się

w niego niczym sokół w swoją ofiarę.

Harry cofnął się mimowolnie, ale mężczyzna przypadł do niego, złapał go za ramię

i syknął mu prosto w twarz:

- A teraz, panie Potter, wyjaśnimy sobie coś.

Harry nie zdążył nawet zaprotestować, kiedy został pociągnięty silnym

Перейти на страницу:

Похожие книги