- No dobra - westchnął. - Lek przeciwko alergii... Nie lepiej włożyć maskę przeciwgazową? Albo potraktować te wszystkie cholerne kwiatki gaśnicą śniegową? Kwasem, solą, napalmem czy wręcz „Pomarańczowym Agentem”?
- Wtedy prawdopodobnie nic się nie stanie. I niczego się nie dowiemy.
Hofman zapalił papierosa, nie zwracając uwagi na syknięcie technika. W wozie specjalnym nie powinno się palić. Dopił kawę z kubka i napełnił go znowu.
- A co z Mariolą? Zawsze ci towarzyszyła.
- Pokłóciliśmy się wczoraj.
- Bardzo, bardzo?
- Mhm. Nazwała mnie gnojem.
- Oj... - Hofman roześmiał się nagle. - To chyba nie pierwszy raz w historii. Biedna Mariolka dołączyła do kompanii bab, które nie mogą znieść twoich wariactw? Czy może stworzyłbyś z nich cały batalion?
- Poszło o to, że nie może już znieść, jak ryzykuję życie. I w ogóle awantura w typowo babskim stylu. Bez stylu, planu działania i wyznaczenia sobie celów, które chce kłótnią osiągnąć.
Hofman wzruszył ramionami.
- Naprawdę nie wiem, co te baby w tobie widzą. Jak można żyć z takim popaprańcem? A one lecą jak ćmy do ogniska.
- Na szczęście ty nie jesteś kobietą.
Staszewski wstał lekko.
- No to chyba wszystko gotowe.
- Mhm.
Otworzył tylne drzwi pojazdu ze specjalną śluzą, żeby niczego nie było widać z zewnątrz. Zeskoczył na chodnik.
- Kontrola połączeń - gdzieś w środku głowy usłyszał głos technika. - Kamera na skroni. Porusz głową.
Staszewski rozejrzał się wokół.
- OK. Kamera w torbie. Naceluj na wóz, punkt kontrolny.
Przeszedł na przód samochodu. Poruszył torbą tak, żeby technik zobaczył nalepkę z rejestracją na szybie.
- OK. Kamera na dachu też OK. Mikrofon zewnętrzny?
- Raz, dwa, trzy...
- OK. Mikrofon kierunkowy?
Staszewski podniósł rękę.
- Raz, dwa, trzy - powiedział do zegarka.
- OK.
Pstryknął palcami kilka razy wokół siebie.
- Peeeełne koło. Słyszę cię wyraźnie i bez zakłóceń.
- No, to teraz na Księżyc możesz lecieć - włączył się Hofman. - Pozdrów Twardowskiego, ale na razie pokaż nam trochę podczerwieni. Spróbuj zerknąć na jakiś piękny, cieplutki damski tyłeczek.
Staszewski włożył przeciwsłoneczne okulary. Zerknął na przechodzącą obok kobietę.
- No, do jasnej cholery! - rozległo się znowu w jego głowie. - Ona ma okres!
Zerknął na przechodzącego obok księdza.
- Cholera! A ta ma penisa! No co ty wybierasz?
- Ale sukienkę ma fajną, nie? - mruknął.
W wozie musiało dojść do wymiany zdań, bo Hofman odezwał się dopiero po dłuższej chwili:
- OK. Laser i GPS?
- Pierwszy krok, drugi, trzeci, czwarty...
- OK. Drugie.
- No przecież widzicie moją pozycję.
- Oj, jaki drażliwy. Pistolecik naładowany? Kamizelka nie uwiera?
- Wszystko w normie.
- Patrz, teraz oficjalny - Hofman zwrócił się do technika. Po chwili zbliżył się znowu do mikrofonu. - Idź przed siebie, pogromco duchów. Specjalnie dla ciebie rozgłośnia „Police sex and rock&roll station”. - Puścił mu w słuchawki głośne Sex Pistols. - I jeszcze dla naszego nieustraszonego pogromcy lesbijek cytat z Pisma: „A choćbym kroczył cienistą doliną...”, nie zesram się. Albowiem bracia założyli mi pampersa!
Staszewski ryknął śmiechem wprost w twarz przechodzącej starszej kobiety. Ta spojrzała zgorszona.