Читаем Breslau forever полностью

- Niech pan prześledzi los tego pokoju. A konkretnie: ludzi, którzy w nim pracowali. Ten gestapowiec... - Wasiak przerwał znowu. Najwyraźniej miał talent do gubienia wątku. Albo to po prostu starość. Staszewski był coraz bardziej zmęczony. Nie chciał alkoholu. Wyjął z kieszeni kolejnego redbulla i papierosa z pomiętej paczki.

- Tak?

- On pokazał nam nawet maski przeciwgazowe w specjalnej skrytce. To wariaci, ci Niemcy. Trzymać maski dla policji... Mieli za dużo wszystkiego.

- Niekoniecznie. - Staszewski dokonał cudu, zapalając papierosa z telefonem w jednej ręce i puszką z piciem w drugiej.

- A ta śmieszna centralka w pokoju? Firmy Siemens. Jest tam jeszcze?

- Nie. Za socjalizmu zdemontowali wszystko i zainstalowali jakieś Elwro. A w tej chwili znowu zdemontowali i założyli nowe, skomputeryzowane centralki. - Staszewski zaciągnął się i upił łyk energizera. - Też firmy Siemens.

Wasiak roześmiał się głośno.

- Okey. Powiedziałem już wszystko. Wszystkie konkretne informacje prześlę panu na adres elektryczny. A konkretnie: jutro mój wnuk, bo ja się nie znam na tych elektrycznościach.

- Rozumiem.

- No to pozostała mi tylko jedna rzecz.

Wasiak obracał w palcach starą, pożółkłą kopertę. Historia. Spora część życia Borowicza. Znowu miał przed oczami wszystko, co mu się przytrafiło. Taki zwykły świstek papieru. W jego wiosce w ogóle nieosiągalny. W gułagu zwijało się kartki w trójkąt, zanim nie przyszła wiadomość, że nie ma na czym pisać. W milicji wystarczył świstek z pieczątką, a specjalne niebieskie koperty były szczytem luksusu na szczególne okazje. Potem te koperty spadły do statusu „najtańszych”, a później w ogóle zniknęły. Ta, w której spoczywał list, należała do superluksusowych. Dziś budziłaby śmiech. Nie miała samoprzylepnych rogów, nie było okienka na adres ani delikatnego wzorku lub faktury.

Wasiak złamał ląkową pieczęć z odciśniętym godłem, który na sygnecie nosił Borowicz.

- Jest list do pana. Od niego.

Staszewskiego wbiło w bruk z wrażenia.

- Do mnie?!

- Tak.

- Boże. Jak?... Skąd on?... Boże! - plątał się coraz bardziej.

- Jest do pana - powiedział sucho Wasiak. - List od nieboszczyka. Przeczytać?

Staszewski nie mógł poradzić sobie z własnymi odczuciami. Borowicz napisał do niego list? Przecież to mu się śni. To jakieś aberracje umysłowe po odstawieniu alkoholu. Halucynacje. To tylko sen.

- Szanowny Panie. - zaczął Wasiak. - Skreślam te słowa, wiedząc, że pan jeszcze nie pojawił się na tym świecie. Jeszcze się pan nie urodził. A mimo to wydaje mi się, sporo o panu wiem...

Staszewski wypalił dwa papierosy. Kiedy Wasiak skończył czytać, właściwie leżał na wsporniku mostu nad Odrą. Nie martwił się ani pojemnością baterii w telefonie, ani kosztem rozmowy. Przewrócił się na wsporniku jak na łóżku, patrząc na łagodną toń poniżej. Skądś przypomniał sobie fragment znanej szanty:

Rzuciłaś, kurwo, mnie, rzucę się w morskie fale, ale nie utopię się... bo, kurwa, pływam doskonale.

- To wszystko? - spytał, plując niedopałkiem do wody.

- Tak.

- Dziękuję w takim razie. Musimy chyba kończyć, już świta. Zaraz pojawi się słońce.

Wasiak w Santa Monica podszedł do okna w swoim pałacyku. Popatrzył na świetlisty, coraz bardziej czerwony krąg tuż nad horyzontem.

- A u mnie zaraz zajdzie.

* * *

Staszewski przez sen kopnął Mariolę tak, że z mety się obudziła. Na szczęście zwyczajna była tych spraw i nie reagowała za ostro. Ostatnio na wakacjach cudem uniknęła większego uszczerbku na zdrowiu - zdążyli zamienić się miejscami i spała od ściany. A Staszewski jak zwykle kłócił się z kimś w malignie i przyładował tak, że rozwalił hotelowe łóżko. Często bił się we śnie. „Był czas przywyknąć” - mawiała Mariola. Teraz odwróciła się tylko, z trudem otwierając oczy.

- Z kim rozmawiasz? - spytała, słysząc jego bełkotanie.

Spojrzał na nią nieprzytomnie.

- Rozmawiam ze snem - oświadczył i przekręcił się na drugi bok.

- A sen ma coś mądrego do opowiedzenia? - zainteresowała się nagle.

- Ma. - Podniósł głowę. - A ty czemu nie śpisz?

- Może nie jestem jeszcze gotowa na te mądrości. A poza tym przylałeś mi tak, że będę miała siniaka!

- Przepraszam - mruknął. - Zdenerwował mnie gość po prostu.

- Co mówił?

- Oj, to jakiś recydywista. Mówił, że w jelicie grubym ma tasiemca pijaka. I ten tasiemiec włożył mu głowę do żołądka i wypija cały alkohol. A facet cierpi, bo żeby teraz się upić, potrzebuje aż dwóch i pół litra wódy. A na to go nie stać.

- I za to mu przylałeś?

Usiadł na łóżku rozbudzony, zapalił lampkę.

- Nie. - Zastanowił się. - Przywaliłem komuś innemu. Ale nie wiem za co.

Rozmasowała sobie pośladki.

- Musiałeś go bardzo nie lubić, bo walnąłeś jak kafar. - Ziewnęła. - Napijesz się herbaty?

- Bardzo chętnie. Ja zrobię.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк