Читаем Breslau forever полностью

Wytłumaczył jej, że to broń idealna do napaści, cicha, mała, nie zostawia żadnych śladów. Ale trzeba spełnić kilka warunków. Podejść z przodu i bez nerwów strzelić w ściśle określone miejsce. A wszystkie profesjonalne wiatrówki, które widział, były jednostrzałowe. On sam miał ośmiostrzałową, lecz to prawie zabawka, napędzana butlą z gazem, którą można kupić w każdym sklepie z bronią bez zezwolenia. W związku z tym było dwóch zabójców. Zastrzelili tamtych naraz, jednym strzałem każdy.

- Do rzeczy, Sławek. Do brzegu.

- No to teraz sobie policz, ile osób brało udział w akcji. Dwóch złodziei, dwóch egzekutorów, dziadek w mercedesie i „właściciel” auta, dwóch kierowców, którzy się zderzyli. W sumie ośmiu. Prawdopodobnie ktoś tym dowodził, ktoś planował, ktoś nas śledził i nadał sygnał przez radio, że jedziemy i ma nastąpić „wypadek”. Daje to minimum jedenaście osób. Kogo na to stać? Jeśli to gang, jaki był cel tych działań?

Wzruszyła ramionami.

- Po prostu im się nie udało.

- Jeżeli chcieli mnie zabić - kontynuował Staszewski - to łatwiej byłoby strzelić z trzydziestkiósemki. Wystarczy odsypać trochę naważki prochu i huk nie jest taki znowu głośny.

- Nie mogli zabić policjanta, boby się taka afera w prasie zrobiła...

Roześmiał się.

- Akurat! - I dodał po chwili zastanowienia: - Czekaj. W jakimś sensie masz rację. Wszystkie tropy prowadzą do komendy.

- Jezus. Jakie?

- I Grunewald, i ja zostawiliśmy na widocznym miejscu trasę przejazdu. Wystarczyło zerknąć i już wiesz, gdzie zastawić pułapkę.

- A nie łatwiej byłoby cię po prostu śledzić?

- I to jest właśnie drugi trop. Po pierwsze, wiedzą o mnie, za dużo bandziorów nałapałem. Trzy razy dostałem nagrodę dla najlepszego oficera. Te męty powoli wychodzą z pierdla, mogą się mścić. W związku z tym za każdym razem jadę do pracy inną trasą. Nie mam żadnych stałych przyzwyczajeń...

- Poza wódką - przerwała mu.

- Oj, przestań! Przecież powiedziałem ci, że jutro z tym kończę. - Gwałtownie zmienił pas ruchu na prawy i skręcił w boczną uliczkę, potem znowu wydostał się na główną, ale już mniej zakorkowaną. - I wracając do sprawy. Drugim śladem jest fakt, że przy każdym zabójstwie policjanta w jego macierzystej komendzie jest przeprowadzana kontrola wewnętrzna. Bardzo wnikliwa.

- Sądzisz, że ktoś tego nie chce?

- Tak. Woli, żeby to był wybuch, gdzie sprawa właściwie należy do naukowców, a nie glin. Lub samobójstwo. Wtedy prawdziwy zabójca pozostaje poza podejrzeniami.

Przygryzła wargi. Zamyślona otworzyła skrytkę i wyjęła paczkę papierosów. Zapaliła od razu dwa - dla siebie i dla Sławka.

- Boże - szepnęła, widząc, że skręca na plac Nankiera. - Chyba nie jedziesz tam!

- Owszem, jadę. - Zaparkował bez trudu. Było to jedyne miejsce w ścisłym centrum, gdzie dało się jeszcze znaleźć czasem jakiekolwiek miejsce do parkowania poza specjalistycznymi nad - lub podziemnymi budowlami.

Wysiadła z ciężkim sercem. Staszewski usiłował ją uspokoić.

- Kochanie, nikt nam dzisiaj nie podał żadnego środka, a ja chcę się tylko rozejrzeć. Jedno spojrzenie i wychodzimy. OK?

Mariola miała dreszcze na plecach. Przeczucie, choć nie była policjantem, rzadko ją zawodziło. Sławek nazywał to kobiecym szóstym zmysłem. Często korzystał z jej rad, czy raczej sugestii. Sam nie miewał przeczuć. Był człowiekiem do cna racjonalnym, który nie wierzył w nic poza faktami i własnymi przemyśleniami. Swoje sukcesy zawdzięczał poza ciężką pracą nonkonformizmowi, inteligencji i jakiejś nieprawdopodobnej wręcz, wybiórczej pamięci. W związku z tym nie był systematyczny. Na komendzie nazywano go „hrabia Staszewski”. Potrafił nie przychodzić na odprawy albo w ogóle nie przychodzić do pracy. Stałe godziny urzędowania - jak to nazywał - przyprawiały go o depresję. Zawsze był malkontentem, zawsze miał swoje zdanie. A ponieważ okazywał się przy tym naprawdę skuteczny, potwornie kłuł w oczy tych, którzy za komendantem „teczkę nosili” i było to ich najważniejsze osiągnięcie.

Weszli na wewnętrzny dziedziniec. Widok, który uspokoił nawet Mariolę. Rozkwitające klomby, stara studnia, zewsząd okna otaczających budynków, a wszystko to skąpane w ostrym słońcu. I jak tu myśleć o duchach, zjawiskach nadprzyrodzonych czy jakiejś sekcie? To przecież bzdury. Wszystko wydawało się bardzo normalne. Mariolę zaskoczyła maleńka powierzchnia. Wyobrażała sobie, że plac będzie dużo większy. Poza tym - nie mogła uwierzyć, że Miszczuk i inni wybuchali właśnie tutaj. Usiedli na małym murku okalającym jeden z kwietników. Sławek zapalił kolejnego papierosa. Kiedyś spytał koleżanki: „Czy jest jeszcze jakiś nałóg, którego nie mam?”. Znajoma po dłuższym zastanowieniu odparła: „Nie ćpasz!”.

- Wiesz co? - powiedział. - Przez cały czas mam wrażenie, że zabieram się do tego od dupy strony.

- Do czego? - Spojrzała zdziwiona.

- Do śledztwa. To przecież nie były wybuchy.

- Co?! - Aż podskoczyła. - Przecież widziałeś ciała w kostnicy.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк