Читаем Breslau forever полностью

- Hurra! Hurra! - zaczęli krzyczeć i wiwatować. Wrocław nigdy nie był bombardowany. A Luftwaffe ciągle miała dobrą opinię. Ciągle odnosiła zwycięstwa, choć też coraz mniejsze. Ludzie machali rękami, pozdrawiając pilotów. Mówiło się o nich „żołnierze w białych kołnierzykach”.

Pilot pierwszego samolotu chyba nawet nie widział w życiu białego kołnierzyka. Pod skórzaną kurtką miał zapiętą pod szyję rubaszkę. Powiedział sobie w duchu: Istinno, istinno gawariu wam... Eto! I nacisnął spusty karabinów maszynowych.

Tłum na dole stał tak zszokowany, że mimo pierwszych ofiar nikt się nie ruszył przez dobre kilkadziesiąt sekund. Jedynie Kuger wykazał się refleksem. Chwycił Helgę za rękę i pociągnął za sobą. Zdążyli przeskoczyć kilka wózków, kiedy tłum pękł nagle. Na szczęście przed nimi była już tylko chłopska furmanka. Skoczyli na ziemię i przeczołgali się pod wozem na pobocze.

- Na wały! - Kuger ciągnął Helgę za rękę. Ludzie wyli, wpadali na siebie, umierali. Usiłowali zasłaniać się dziecinnymi wózeczkami. Schować za czymkolwiek, uciec gdziekolwiek, ale nie mieli gdzie. Wille wokół otoczone były przepięknymi, lecz dość wysokimi płotami. Silny, wysportowany mężczyzna zapewne poradziłby sobie z nimi bez trudu, jednak takich mężczyzn nie było wśród tłumu, bo służyli w wojsku.

Kuger z Helgą biegli już tylko na zasadzie rosyjskiej ruletki. Uda się albo nie. Było coraz więcej miejsca wokół, jedynie trzeba było lawirować wśród coraz większej ilości leżących na ziemi ciał. Nie mogli rozmawiać w ryku lotniczych silników i huku wybuchów, więc ciągnął ją za rękę. Rosyjska ruletka. Tyle że tym razem nabój był w każdej komorze, a i rewolwerów trochę za dużo.

Dobiegli jednak. Kuger pociągnął kobietę w lewo. Ryk silników cichł powoli, nie było już słychać broni maszynowej.

- Pod most? - wydyszała Helga.

- Nie! Samoloty zatoczą krąg i wrócą, żeby zrzucać bomby. Na pewno na most. - Zaczął ją ściągać po stromej skarpie.

- Ale tu będziemy zupełnie na widoku! - histeryzowała.

- Nie bój się. Dwoje ludzi to nie cel dla samolotu. Ale dla pewności oddal się ode mnie na dwadzieścia kroków.

Grunewald tymczasem stał spokojnie wśród ofiar. Ranni wyciągali ręce, prosząc o pomoc. Ci, którym nic się nie stało, biegali wokół nieprzytomni i ogłuszeni. Ktoś kogoś ciągnął za nogi, znacząc asfalt pasmem krwi. Ktoś z najbliższej willi szedł, drąc prześcieradła. Grunewald tymczasem obserwował ciekawe zjawisko na niebie. Malutkie ptaszki atakowały niewielką jaskrawobiałą chmurę, wlatywały do niej, wylatywały, pikowały z góry, próbowały z dołu... To wyglądało naprawdę pięknie. Uśmiechnął się. Najbliższy wózek, choć nikt go nie pchał, powoli toczył się w jego stronę. Zza niego podniósł się ojciec, który nie żył od kilku lat. Miał przyjazny wyraz twarzy, więc Grunewald uśmiechnął się jeszcze bardziej, zobaczył matkę, która zmarła na grypę. Chciał podejść i ją objąć, ale zostawił to na później. Boże, jaki świat jest piękny.

Samoloty szturmowe wracały właśnie po zatoczeniu kręgu. Grunewald widział twarz pilota pierwszej maszyny. Pomachał mu przyjaźnie ręką. Odwrócił się, żeby zobaczyć skutki ataku. Śliczne złote bomby, opadając powoli, machały skrzydłami nad mostem. A później zamieniały się w anioły otoczone srebrnymi iskierkami. Jedna z bomb podleciała bliżej, zawisła w powietrzu, tak jakby mu się przyglądała. Wyjął papierośnicę z kieszeni płaszcza, żeby ją poczęstować papierosem. Nie chciała. Poszybowała gdzieś w dal, pewnie do nieba.

Tymczasem Kuger krzyczał do Helgi:

- Jeszcze nie wstawaj! Jeszcze nie wstawaj! Dopiero kiedy ucichł huk wybuchów, zdał sobie sprawę, że cały czas wrzeszczał ze wszystkich sił.

- Oni strzelali do ludzi - płakała. - Oni strzelali do ludzi!

Nie mogła tego zrozumieć.

- A my to do kogo strzelaliśmy? - zdenerwował się. - Do żab na łące?

Obejrzał się.

- Mój Boże! Gdzie jest Grunewald?

- Nie wiem - chlipnęła.

- Myślałem, że biegnie za nami.

- Nie wiem.

- No to idziemy z powrotem. Trzeba zorganizować jakąś pomoc.

Miał ochotę wymiotować.. Ledwie się podniósł i poprawił ubranie. Po chwili jednak zaczęli wspinać się na wał przeciwpowodziowy.

- Wiedziałem, że tak będzie - dyszał, ocierając pot swoją jedyną ręką. Cały drżał, nie mógł zaczerpnąć powietrza. - Wiedziałem, że tak będzie.

Na górze zobaczyli nareszcie jakichś ludzi, którzy przeżyli jatkę. Cała grupa poniewczasie uciekała koroną wału.

- Stać! - krzyknął Kuger. - Jestem podoficerem kripo. Musimy udzielić pierwszej pomocy!

- A niech cię szlag trafi! - wrzasnęła jedna z kobiet i pobiegła dalej.

- Wstyd! - odkrzyknęła Helga.

Ale po kilku krokach, kiedy zobaczyła sytuację na jezdni, zachwiała się, oparła o najbliższe drzewo i zwymiotowała gwałtownie.

- Chodź, chodź. Opanuj się.

Ruszyli dalej. Kiedy wyszli zza płotu, w tym bezmiarze leżących ciał zobaczyli stojącego z radosnym wyrazem twarzy Grunewalda.

- O, jesteście.- Wyjął papierosa, zapalił, ale nie zaciągał się, tylko robiąc zeza, obserwował żar.

- Panie Albercie co z panem? - Pierwsza podskoczyła Helga.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк