Читаем Breslau forever полностью

- Mein Gott! Albert Grunewald ze swoim nowym asystentem. Co się dzieje z tą policją?

W cieniu karłowatego drzewka siedział Kuger z kpiącym uśmiechem na twarzy.

- Co ty tu robisz?

- Siedzę i czekam na ciebie.

- Skąd wiesz, że tu będę?

- Oj, położyłeś tak ładnie na biurku swój raport. Jak zwykle skrupulatny do granic możliwości.

Grunewald o mało nie eksplodował.

- Przeglądałeś moje akta?!

Kuger zrobił minę w rodzaju: „Możecie mnie lżyć, jestem największą świnią na świecie”. A jednocześnie kiwał głową w geście: „To dla twojego dobra”. Miny i gesty były bardzo wyraziste. Kuger po prostu marnował się w kripo. Gdyby wybrał zawód aktora, wyniesiono by go na Olimp.

- Nie grzebię ci po szufladach. Ten leżał na blacie, przeczytałem odruchowo i...

- I?

- Przyszedłem cię ostrzec.

- Przed czym?

Kuger jedną ręką skręcił i zapalił papierosa. Trochę totrwało, więc Grunewald ponowił pytanie:

- Przed czym?

Kuger zaciągnął się głęboko i wydmuchnął dym. Grał teraz przedszkolankę, która musi przeprowadzić grupę małych dzieci przez ruchliwą ulicę. Jeśli oczywiście była na świecie jakakolwiek przedszkolanka, która paliła papierosy.

- Chcę ci powiedzieć, dlaczego żyjesz.

Grunewald oniemiał. Kuger podskoczył nagle.

- O! Gazety! - Wyrwał cały plik z kieszeni letniego płaszcza oficera. - To u was na przedmieściach jeszcze są? W centrum już wymiotło wszystkie kioski.

Rozłożył gazety na trawie i zaczął wertować. Czytał między wierszami. Patton znowu prze jak burza, Einsenhower wykonuje ogromny manewr, Rosjanie napierają tak, że nawet wiadomości z frontu nie są pewne - podejrzewał, że wymyślają je na poczekaniu dziennikarze i propagandyści. „Wehrmacht wycofuje się tylko i wyłącznie dla skrócenia długości frontu. Hitler ma Vunderwaffe w zanadrzu”...

Ma jedynie Wunderscheiße, a i to jedynie w chwilach nasilenia biegunki, pomyślał. Nawet on, urodzony kpiarz, bał się w obecnej sytuacji powiedzieć to głośno.

- Odpowiesz mi? - zniecierpliwił się Grunewald.

Kuger podniósł głowę.

- Najpierw ostrzeżenie. Pod żadnym pozorem nie idź tam, gdzie zamierzasz.

- A cóż to ma za znaczenie? Idę do dzielnicy naukowej. Po konsultacje.

- Aha. - Kuger zerknął na uzbrojenie Helgi. - kiedy już dorwiecie takiego naukowca, to go szpadelkiem w głowę i nożem po gardle? - Roześmiał się. Patrzył uważnie w oczy przyjaciela w całkowitym milczeniu. W końcu powiedział: - Idziesz na plac Nankiera.

- Owszem.

Nie było sensu ukrywać prawdy.

- Już ja cię znam. Mimo że powinieneś zmierzać w przeciwnym kierunku, idziesz dokładnie tak, jak opisałeś w raporcie, specjalnie położonym na wierzchu. Chcesz sprawdzić, czy ktoś cię nie śledzi.

Grunewald podziwiał przenikliwość Kugera. Teraz żałował, że odsunął wtedy przyjaciela od śledztwa. Być może razem dawno już rozwiązaliby tę sprawę.

- Przejrzałem wszystkie akta, to znaczy te, do których miałem dostęp, a więc podpisane moim nazwiskiem. Szczególnie protokoły sekcji. I wiesz... - mówiąc, Kuger nie przerywał wertowania rozłożonej na trawie gazety. Choć po prawdzie niewiele było do wertowania. - Taki drobiażdżek, na który nikt nie zwrócił uwagi, bo niby jaki związek miałoby takie coś z samowybuchem?

Zaintrygowany Grunewald, nie bacząc na godność oficera, przysiadł na trawie. Helga kucnęła obok, obciągając spódnicę.

- Wszystkie ofiary miały silnie zaczerwienione oczy i nosy.

- Alkoholicy?

- A skąd... Nie wiem dlaczego. Wyglądali, jakby przed zgonem co chwilę musieli wycierać nosy. A oczy to już nie wiem skąd. Ale... - Kuger zakiepował w trawie. - Twoje oczy, stary, nie wyglądają dzisiaj najlepiej.

Nie zwracał uwagi na tłum wokół ani na koszmarne wiadomości ze wszystkich frontów. Jego spojrzenie świdrowało. Przypominał hipnotyzera usiłującego wprowadzić pacjenta w trans.

- Byłeś już na placu Nankiera. Opisałeś to. Ale wtedy uratował cię śnieg.

- Rzeczywiście, trochę pieką i swędzą mnie powieki. - Grunewald wyjął chusteczkę i wytarł nos. - Dlaczego uratował mnie śnieg?

- To było szczególne lato. Ja zostałem przy aktach, a ty poszedłeś do klasztoru na wizję lokalną. Sam opowiadałeś, że wszystkie kwiaty były pokryte mokrym, szybko topniejącym śniegiem. Zwróć uwagę, że żaden z wypadków samowybuchów nie zdarzył się w zimie.

- Tak! Tak! - krzyknęła wyraźnie podniecona Helga. - Ja też pamiętam ten dzień! Musiałam w domu strącać go z rabatek na balkonie, żeby się nie zniszczyły - perorowała. - I jeszcze pamiętam, jak byłam dzieckiem, to śnieg spadł w maju. Ojciec posłał mnie do piekarza po chleb...

- Droga Helgo - przerwał jej Grunewald - domyślamy się, że ojciec nie posłał cię do piekarza po dynamit. Dajmy spokój anomaliom pogodowym. - Zwrócił się do Kugera: - Przecież wokół też są kwiaty i nic się nie dzieje.

- Nie wiem. Może tamte są jakieś inne.

- To dlaczego żadnej z zakonnic nic się nie przydarzyło?

- Wiesz, i arszenik można jeść, byle nie całą garść naraz. Tu jest jeszcze czyjeś celowe działanie.

Przerwał im odległy warkot samolotów. Ludzie wokół ź ciekawością podnosili głowy. Po chwili zobaczyli klucz nisko lecących samolotów.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк