Читаем Breslau forever полностью

Najlepszym refleksem wykazał się Borowicz. Wyrwał pochodnię Miszczukowi i zrzucił z balkonu.

- Do jasnej cholery! Dzięki temu światłu oni nas widzą, a my ich nie.

Kolski poprawił taśmę karabinu.

- Pociągnąć serią?

- I w co trafisz po ciemku? Najszybciej we własną dupę.

- To co robić?

Borowicz zwrócił się do Niemca:

- Du, Granaten machen. Verstehen?

Tamten na szczęście zrozumiał. Wyrwał zawleczki i rzucił dwa granaty. Wszyscy odłożyli broń, żeby zatkać sobie palcami uszy. Pochodnia na dole nie zgasła od wybuchów. Wyjrzeli znad worków z piaskiem z ciekawością. Niczego nie było widać poza chybotliwym kręgiem światła rzucanym przez pochodnię.

- E tam. Pociągnę serią - powiedział Kolski.

I nagle zobaczyli człowieka, który wszedł w krąg światła pochodni. Przeładowali swoje pistolety i karabiny. Choć nie było sensu strzelać. Człowiek zaczął układać podpierniczone z jakiegoś trawnika kwiatki w skomplikowaną figurę.

- O kurwa! - Borowicz odłożył papierosa, którego międlił w ustach, ale nie zapalał, bo bał się użyć zapalniczki w ciemności. Byłby łatwym celem. - Zejdę tam i go powstrzymam.

- Nie boisz się szabrowników?

- Przecież to moi koledzy.

- No, ale w ciemności jebną cię, zanim się zorientują.

- W tej chwili rabują po domach. Przecież zaraz świt.

- No dobra. Będziemy cię osłaniać, dopóki pochodnia nie zgaśnie. Potem połóż się pod balkonem i leż, udając, że cię nie ma.

- Nie ma sprawy. - Borowicz wyskoczył na korytarz i ruszył, szorując ręką po ścianie, żeby trafić na schody. Nic nie było widać.

Zobaczyli go ze swojego Westerplatte, jak nazwali ufortyfikowany balkon, kiedy podchodził z automatem w rękach. Wrzasnął: „Ręce do góry!”. W tym momencie mężczyzna eksplodował.

Niemiec przeliczył pozostałe granaty, żeby mieć pewność, że nikt żadnego nie rzucił. Kolski z nieprzytomnym wyrazem twarzy taszczył dwie skrzynki amunicji do swojego erkaemu. Miszczuk z Wasiakiem patrzyli na siebie jak oniemiali. Na dole Borowicz otarł sobie okrwawioną twarz rękawem, a potem zgodnie z instrukcją położył się pod balkonem, osłaniając tym, co znalazł. Niemieckim, ciężkim krzesłem.

Świtało.

* * *

Grunewalda obudził dozorca domu.

- Proszę pana, jest telefon do pana!

- Gdzie?

- W aptece. Przyszedł mleczarz i mówi, że pan Kuger chce, żeby pan do niego zadzwonił. Do kripo.

- Verflucht! Odsunąłem go od sprawy.

- Ja tam nie wiem. Mleczarz był w aptece i przekazał wiadomość.

- Dobrze, dziękuję. - Odwrócił się, zamykając drzwi. - Helga! Helga! Szybkie mycie i ubranie. Mydło i brzytwa! Śniadanie.

Jak zwykle szurając kapciami, przyniosła mu z łazienki miednicę, dzbanek z wodą i przybory do golenia. Pędzlem rozrabiał mydło w naczynku, a ona smażyła jajecznicę.

- A co do picia? - krzyknęła z kuchni. - Może ten cognac, co pan wczoraj przyniósł?

- Tak, może być. Nalej do lampki.

- Jezusie Chrystusie! Do lampy mam go wlać?

- Do lampki!

- Tej małej przy łóżku?

Zaciął się brzytwą. Zmył krew z twarzy i przykleił na rankę kawałek gazety.

- Do kieliszka!

- Tego od wódki?

- Nie, tego większego.

Nalała mu do szklanki. Trajkotała przez cały czas, jaki to niearyjski naród ci Francuzi, co to nawet kieliszków nie znają. Dno, kanalie bez kultury. Podludzie. Wódkę lać do szklanki - toż to barbarzyństwo. Nie zamierzał jej prostować.

Jajecznica okazała się świetna. Boczek, cebulka i podsmażona wcześniej kiełbasa jako podstawa zabełtanych jajek. Helga gotowała znakomicie. Sól i pieprz. Żadnych innych przypraw. Do tego dwie kromki chleba grubo posmarowane masłem. Dwa kawałki podgrzanej szynki. No i na zimno Kartoffelsalat - sałatka z kartofli doprawionych po bawarsku. I kawa.

- Ogarnij się i sprowadź mi dorożkę.

- Tak, proszę pana. - Helga, wciąż szurając kapciami, poszła do swojego pokoju. Grunewald zdążył skończyć jajecznicę z dodatkami, kiedy wyszła ubrana niczym panna na wydaniu.

- Na kiedy ma być? - spytała.

- Na dzisiaj. - Usiłował się nie roześmiać. - Najlepiej zaraz.

- Dobrze. Już idę na postój. - Zamknęła za sobą drzwi.

Grunewald zajął się kawą i koniakiem podanym osobliwie w szklance. Zapomniał powiedzieć służącej, żeby przyniosła gazetę. Ale to nie problem, Kuger na pewno będzie miał wszystkie. Zdąży przeczytać najważniejsze wiadomości w pracy.

Helga wróciła po kilku minutach.

- Już jest, proszę pana.

Pomogła mu się ubrać. Specjalną szczoteczką usunęła niewidzialne pyłki kurzu z marynarki i płaszcza. Zawiązała mu na szyi biały szalik i podała pistolet.

- Dziękuję, Helgo.

- Do usług, proszę pana.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк