Читаем Breslau forever полностью

Staszewskiego zbudził telefon. Śniło mu się, że rozwalił dwóch facetów, a ostatniego kopnął tak, że Mariola, już na jawie, dostała rykoszetem. Obudziła się i rozespana masowała bolącą łydkę. Zdążyła się do tego przyzwyczaić.

Podniósł słuchawkę.

- Tak?

Przetworzony elektronicznie męski głos powiedział złowieszczo:

- Porwaliśmy twoją żonę.

Staszewski ziewnął rozdzierająco.

- Którą? - zapytał uprzejmie.

- Co: którą?

- No, którą żonę? Pierwszą, z którą się rozwiodłem, czy drugą, z którą się właśnie rozwodzę?- Ręką namacał Mariolę obok, żeby sprawdzić, czy jest na miejscu. Mariola nie była jeszcze jego żoną i była na miejscu, więc odetchnął z ulgą. - Słuchaj, czy wiesz, która jest godzina, dowcipnisiu?

- Masz dostarczyć trzydzieści tysięcy złotych w banknotach o małych nominałach, nieznaczonych proszkiem, w reklamówce, na dworzec...

- Czekaj, czekaj, czekaj - przerwał rozmówcy. - A jeśli nie dostarczę, to co się stanie?

- Zabijemy ją!

- Boże, co za amatorszczyzna. Najpierw przecież przesyła się ucięte ucho, palec, potem nogę lub rękę albo biust...

- Nie żartuj. Zabijemy ją, kiedy tylko zadzwonisz na policję! Trzydzieści tysięcy w worku...

Staszewski znowu mu przerwał:

- Przepraszam, co powiedziałeś?

- Że ją zamordujemy, kiedy zadzwonisz na policję!

Zaczął krzyczeć i szarpać swoją kobietę w łóżku.

- Mariola, Mariola! Dawaj stacjonarny telefon. Oni zabiją Ilonę, jeśli zadzwonimy na policję. Wykręć szybko numer 997.

- Co? - pytała rozespana.

- Dzwoń na policję! - wrzeszczał.

- My naprawdę nie żartujemy - odezwał się ponury głos w słuchawce.

- Ty imbecylu jeden - powiedział Staszewski - mam ci dać trzy dychy, a ty za to wypuścisz mi żonę, która wydoi mnie z alimentów? Morduj w spokoju, człowieku. Moc z tobą. Do czasu aż cię złapię.

- Co?

- No, tak się składa, że to żona policjanta. Wszystkie psy się na ciebie rzucą. Ale... osobiście wolałbym, żebyś mi przysyłał jej obcięte uszy, palce, no i to wszystko, co zwykle wysyłacie. - Zamyślił się. - Piersi miała ładne. Więc może biust mi wyślecie. Na pamiątkę.

Zamknął klapkę komórki, przerywając połączenie. Wziął do ręki telefon stacjonarny.

- Połączcie mnie z oficerem dyżurnym.

- Co się stało? - Mężczyzna po drugiej stronie ledwie stłumił ziewnięcie.

- Jakiś dowcipniś opowiadał, że porwali mi żonę.

Westchnienie.

- Mam nadzieję, że to nie jest prawda.

- A ja mam nadzieję, że to jest prawda.

Rozkaszlał się, jak każdy nałogowy palacz, który usiądzie na łóżku. Powlókł się do lodówki po piwo. Otworzył puszkę okocimia i wrócił do sypialni.

- No, ale okażmy choć cień litości - odezwał się do dyżurnego. - Sprawdźcie, kto do mnie dzwonił przed chwilą.

- Ale, proszę pana, przecież porywacz nie mógł być aż tak głupi, żeby dzwonić z komórki ani z domowego. To pewnie budka telefoniczna.

Staszewski wzruszył ramionami.

- Niestety - westchnął z wyrazem żalu. - Sądząc po głosie, był wyjątkowo głupi.

- Rzucam do akcji wszystkich fachowców. Natychmiast sprawdzą.

Aż syknął. Denerwowała go niedomyślność dyżurnego.

- Nie, nie, nie. Bez pośpiechu. Niech żona sobie trochę posiedzi u nich. I dowie się, co to jest prawdziwe życie.

Policjant po drugiej stronie ryknął śmiechem. Nareszcie zrozumiał.

- Aż tak źle było w małżeństwie? - Chichotał ciągle. - Ale ma pan rację. One wszystkie są przemiłe na początku, a potem jakoś dziwnie się zmieniają.

- Dokładnie.

Dyżurny miał niezły ubaw.

- Rozkaz przyjęty. Przystąpimy do działań operacyjnych, gdy tylko znajdę odpowiedniego fachowca. Nie wiem, ile to potrwa.

- Rozumiem. Dziękuję.

Staszewski odłożył słuchawkę. Siedział nieruchomo na brzegu łóżka, gapiąc się w skrzydła bloku naprzeciw. W oknie pojawił się czarno-biały kot sąsiadów. Staszewski natychmiast sprawdził godzinę.

Boże. O co tu chodzi? Jakieś oniryczne sytuacje albo jak z amerykańskich filmów. Powtarzające się słowa, powtarzające się sytuacje. To normalnie świat snów. Siedział na brzegu łóżka, jak co noc. Z puszką piwa w jednej ręce i papierosem w drugiej. Też jak co noc. Kot sąsiadów patrzył na niego, a przynajmniej tak się Sławkowi wydawało.

Zadzwonił do Ziemskiego. Udało mu się go złapać. Druga trzynaście nie była porą, która pisarza stresowała. Nawet nie szykował się jeszcze do snu. Staszewski usłyszał dość uprzejme:

- No i o co ci chodzi, mistrzu?

- Skąd wiesz, kto dzwoni?

- Bo mi się wyświetlasz w telefonie.

- Przecież dzwoniłem na stacjonarny. A mój numer jest zastrzeżony.

- Trzeba mieć ekstra maszynę - zabrzmiało z wyraźną dumą.

- Słuchaj, będziemy uprawiać słowny ping-pong czy też może się czegoś od ciebie dowiem?

- Czego się chcesz dowiedzieć?

- W tej twojej powieści, na stronie sto trzynastej, jest opisane, jak Kuger i Grunewald...

* * *

- Łączą ich kwiatki - powiedział Kuger. - Z tym że to najmniej istotne.

- A co jest istotne? - Grunewald dokończył bułeczkę i popił kawą. Potem odsunął pustą filiżankę na bok.

- Wszyscy zrobili się nerwowi. Wszyscy zauważali dziwne rzeczy.

- Niby co?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк