Przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie bez słowa. Żadnej reakcji po żadnej ze stron. Jakby usiedli do pokera.
- Jaja sobie robicie? - sondująco.
Miszczuk wychylił kolejny łyk spirytusu. Ta pieprzona czkawka.
- Nie. Przedwojenny policjant? To musisz tylko nam pomóc rozwiązać sprawę tych zgonów.
- A moi koledzy?
Miszczuk pogardliwie machnął ręką.
- Kolegów odwiozą jeepem. Znaczy żołnierze. Ale nie do UB, tylko na milicję. Nic strasznego im się nie stanie.
Wasiak postanowił się włączyć:
- Właśnie! A my pojedziemy tym ich skradzionym samochodem.
Miszczuk zamyślony pokiwał głową.
- A czy tu ktoś potrafi prowadzić tę furmankę?
- Ja umiem - powiedział Borowicz.
- No to jeszcze lepiej. - Wstał i podniósł prawą dłoń. - Zaprzysiężenie. Powtarzaj za mną: „Będę służyć Polskiej Republice Ludowej”...
- Mam w dupie republikę ludową!
Miszczuk nie odzywał się dłuższą chwilę, ponieważ wstrzymał oddech, usiłując pozbyć się czkawki.
- Nie rób z siebie politycznego, bo UB weźmie. Polski nie masz w dupie?
- Nie.
Miszczuk klepnął Wasiaka w plecy.
- Widzisz? Przysiągł.
- No - zgodził się tamten. - Tak. Ale jakoś tak niemrawo.
- A ty niemrawo popierniczasz do kościoła w każdą niedzielę? Aż się za tobą kurzy, ty komunisto.
- No, ale przysięgał na dupę.
- A ty to na Matkę Boską Częstochowską przysięgałeś przed komisją partyjną?
- No fakt, że partia i dupa to mniej więcej to samo. Masz rację.
Miszczuk podszedł do Borowicza. Dał mu swojego schmeissera i dwa magazynki.
- Jaki miałeś stopień w partyzantce?
- Porucznika.
- No to teraz jesteś porucznik Sławomir Borowicz z Milicji Obywatelskiej. Tylko pomóż nam rozwiązać tę sprawę.
Była trzynasta trzynaście.
Staszewski obudził Mariolę, która przyszła zmachana z pracy i ucięła sobie drzemkę na kanapie. Przyniósł laptopa z zeskanowaną powieścią, którą studiował od wielu dni.
- Posłuchaj. - Pokazał jej. - Popatrz, co on napisał na sto trzynastej stronie.
Nieprzytomna tarła oczy.
- Co?
- Pisze, że szedł trzynastego maja ulicą Łaciarską. Uzbrojony po zęby, bo już mu odbijało. Miał pistolet, rewolwer, zapasowe magazynki, kamizelkę kuloodporną z kewlaru. A na to maskującą kurtkę z goreteksu.
- W maju? - ziewnęła. - No to musiał się strasznie spocić.
- Dokładnie. Tak to opisuje. Ale...
- Ale? - Włączyła telewizor nieprzytomna. Kanał trzynasty. Poskakała po innych, lecz nie znalazła niczego ciekawego. Włączyła więc radio. Automat włączył kanał trzynasty. Podawali wspominki ze stanu wojennego, trzynastego grudnia. Przeskoczyła na jakąś stację z cichą muzyką.
- I co się stało?
- Taka dziwna rzecz. On już w panice przeładowałswojego Hecklera&Kocha, odbezpieczył...
- To chyba nielegalne.
- Nieistotne. Był spanikowany. I nagle...
- Co się stało? - Podniosła się z kanapy, pokazując swój kształtny biust.
- Z boku podszedł jakiś chłopczyk. - Palce Staszewskiego sprawnie stukały w klawisze, żeby pokazać odpowiednie fragmenty tekstu. - Miał na sobie pseudoamerykańską koszulkę do baseballa z numerem trzynaście. I powiedział... - Nie mógł zrolować tekstu na odpowiedni fragment, bo ciągle zatrzymywało mu się na stronie sto trzynastej. W końcu jednak znalazł. - Chłopczyk powiedział: „Ten, który przybiera maskę złego, może być tym dobrym”.
- No i co to znaczy?
- Właśnie nie wiem. Później poszedł do domu, rezygnując z celu marszu. Przyłożył sobie lufę do skroni, lecz na szczęście tuż obok była duża i silna kobieta. Wyrwała mu broń z ręki.
- Do czego zmierzasz?
- Nie mam pojęcia. Dziwi mnie tylko, że Ziemski opisał scenę własnej próby samobójstwa na stronie sto trzynastej swojej powieści.
- Kompletnie nie rozumiem, o co chodzi.
- Sprawdź, który program jest nastawiony w naszej pralce.
Wstała wściekła i jednocześnie rozespana. Pomstowała pod nosem na te głupoty, na durną pracę i na Sławka w szczególności. Przecież wczoraj sami wstrzymali pralkę, żeby jej praca nie przeszkadzała im we śnie. No, a teraz jej się przypomniało, że powinna uruchomić ją ponownie. Zerknęła na pokrętło. Piękne piersi podrygiwały przy każdym ruchu.
- Programator stoi na trzynastce - powiedziała.
- No widzisz? - Zapalił papierosa. - Nie za dużo tych trzynastek?
- Widzę tylko, że jesteś durny do imentu! A może właśnie twój papieros, który jarasz, jest trzynasty w paczce?’
Pokiwał głową.
- Nie wiem. - Rzucił jej paczkę. - Przelicz, ile zostało.
Liczyła opuszkiem palca, dotykając każdego filtra. Potem podniosła wzrok.
- Siedem. - Spojrzała ze zdziwieniem. - O kurwa!
Miszczuk zapalił własnoręcznej roboty pochodnię, lecz rozświetlenie gigantycznej hali w nocy było niemożliwe. Równie dobrze mógłby sobie włożyć tę pochodnię w dupę - efekt ten sam, ale przynajmniej byłoby wesoło, jakby wykonał solowy popis „taniec świętego Wita z kijem w tyłku”. Nieźle brzmiałoby to na plakatach reklamowych.
Borowicz obudził się, szukając gorączkowo swojego schmeissera. Wasiak totalnie zaspany chwycił pepeszę, Kolski dopadł do erkaemu, Niemiec chwycił granaty, a przewodnik mauzera.
- Co się stało?
- Warta mi się kończy, a tam się coś rusza!
- Gdzie?
- No nie wiem gdzie. Nic nie widać.