Читаем Żmija полностью

Na użytek wydziału specjalnego Barmalej sporządził raport. Krótki a treściwy. W dniu trzynastego czerwca bieżącego roku, bla, bla, bla, na zastawę „Sołowiej” dokonano zamachu. Zamachowcy, szahidzi samobójcy, ukryci wśród ludności miejscowej podróżującej cywilnym środkiem transportu, wyposażeni w duże ilości materiału wybuchowego, usiłowali zniszczyć kontrolno-propusknoj punkt zastawy Prymitywny ładunek, bla, bla, bla, eksplodował przedwcześnie, w wyniku eksplozji cywilny środek transportu uległ całkowitemu zniszczeniu. Zamachowcy ponieśli śmierć, podobnie jak nieokreślona liczba osób cywilnych. Straty na zastawie: jeden zabity, dwóch rannych. Podpisał pełniący obowiązki dowódcy zastawy starszy praporszczyk Samojłow W. A.

Miron Tkacz i Fiodor Smietannikow polecieli śmigłowcem Mi-4 do medsanbatu. Jako „ładunek trzysta”. Smietannikow wrócił już nazajutrz, obandażowany, ale zdolny do służby.

Dla Borysa Kożemiakina wydarzenie na KPP oznaczało awans. W hierarchii żołnierskiej.

– Ot, bratwa – opowiadał załodze jefrejtor Walera. – Pokazał Boria, że znaj naszych! Myślałem, że to czyżyk-oferma, w podobie ciul i cipa. A on parień bojowy! Dżygit jak się patrzy! Drapieżnik, tak powiedzieć! Nastojaszczij korszun!

Korszun.

Klikucha zżyła się i zrosła z Borią Kożemiakinem.

Została z nim do końca życia.

To znaczy, na czternaście lat i sześć miesięcy. Bo tyle mu do końca życia zostało.

* * *

Barmalej, dało się to bez trudu miarkować, długo szykował się do rozmowy i długo się wahał. Lewart postanowił ułatwić mu zadanie i dać sposobność. Znaleźli miejsce, gdzie można było pogadać w cztery oczy. Latrynę.

Usiedli. Barmalej odchrząknął pytająco, wyciągnął w stronę Lewarta dobyte z kieszeni munduru dwie strzykawki. Lewart przecząco pokręcił głową. Heroina, w żołnierskim żargonie „ruin”, nie była na zastawie sensacją, w kanał zwykł dawać sobie nie jeden i nie dwóch spośród żołnierzy. Na „Gorynyczu”, nim kazał go wysprzątać, co i rusz wdeptywał na jednorazowe strzykawki, wszędzie walały się opakowania po kłujkach i zmajstrowane z kapsli od butelek podgrzewaczki. Na innych blokpostach było podobnie.

Lewart heroiny nie tykał. Nie brał nigdy, ani centa, choć okazji miał bez liku. Zaraz po incydencie z autobusem był o krok od igły, a hera była pod ręką, w pakunku podarowanym przez Salmana Jusufzaja. Załadowali sobie wówczas Barmalej i Guszczyn, a także Jakor, którego Lewart dawno już podejrzewał o branie regularne. Sam, mimo pokusy, zdołał się powstrzymać.

– Jasne – kiwnął Barmalej, chowając ekwipunek. – Jasne, bratan, rozumiem. A względem skręta? Wyjaramy?

– Możemy.

Barmalej zaciągnął się, podał blanta Lewartowi, ostrożnie, by nie wysypała się anasza.

– Mnie, bratan – przeszedł do rzeczy – wyraz oblicza naszego profesora nie podoba się. Ten autobus… Inteligencik przeżywa tak jakby. Nu, tak i ja przeżywam, radi Boga, nie skłamię. Poniosło mnie… I ninie ciąży grzech na duszy, ciąży… Ale trwa wojna. Wojna! Nas zabijają, my zabijamy… A krew woła krwi. I wot i wsio, na tym koniec. Ja to wiem, Jakor to wie, ty to wiesz. Wszyscy zgrzeszyliśmy… Ale nasz Łomonosow mnie martwi. Nie doniesie aby? By sumieniu ulżyć, ból duszy ukoić? Ha? Pasza? Ty jego lepiej znasz…

– Wcale go nie znam. – Lewart zaciągnął się skrętem, wolno wypuścił dym. – Że przeżywa, widzę. Ale on nie doniesie.

– Pewność skąd?

– To dysydent. Znaczy, niezadowolony z ustroju. Właśnie za to go z uczelni do armii… Za sprawą donosu, jasna rzecz.

– I to – uniósł brwi Barmalej – ma być dowód? Że nie doniesie, bo sam przez donos ucierpiał? Niezbyt mnie to przekonuje. Ani to, że jeśli dysydent, to od razu święty i na wskroś prawy. Krańcowo przeciwne przypadki widzieć się zdarzało. Nie, Pasza. Porozmawiaj ty z nim. Szczerze, od duszy. Trzeba wiedzieć, co i jak, bo… Sam pojmujesz. Za ten autobus byłby trybunał. I wyrok raczej nie z tych krótkich. W najlepszym wypadku, bo mogliby, sam wiesz… W rozchód puścić krótkim protokołem. A ja w Obnińsku żonę mam, córeczkę trzyletnią. Mam ją, kurwa mać, osierocić, bo czyjeś sumienie delikatne? A i tobie, Paszka, tak dumam, też przed sąd wojenny nie pilno.

– Porozmawiam ze Stanisławskim. – Lewart spojrzał mu w oczy. – Wybadam go. Ty zaś, starszy praporszczyku Samojłow, nie rób, proszę, niczego pochopnie. Zwłaszcza czegoś, czego się cofnąć nie da. Rozumiesz mnie?

Barmalej rozumiał. Jego spojrzenie wątpliwości w tym względzie nie zostawiało.

* * *

By mogli być sami, wyprowadził Łomonosowa pod lądowisko śmigłowców, za Bastion, dziurę w ziemi, wygrzebaną tam wspólnym i idiotycznym żołnierskim trudem. Obyło się bez kłopotliwych wstępów i uwertur. Łomonosow w mig zorientował się, w czym rzecz i o czym ma być rozmowa.

– Chodzi o autobus, tak? O to, bym zapomniał? Nie za dużo wymagasz ode mnie, drogi Pawle Sławomirowiczu? Mam zapomnieć o zbrodni, której byłem świadkiem?

– Powinieneś.

– Widziałem ciała ludzi posiekane kulami i naszpikowane szkłem z okien. Widziałem krew, lejącą się strumieniami z podziurawionej karoserii. I widziałem tam ciebie z akaesem w ręku.

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне