Читаем Żmija полностью

…bright and cirque-couchant in a dusky brake.A gordian shape of dazzling hue, Vermilion-spotted, golden, green, and blue…

Żmija powoli, bardzo powoli uniosła głowę.

Ten kształt gordyjski, co pysznie się mienił Barwą cynobru, błękitu, zieleni, W cętki jak lampart i w pasy jak zebra, W szkarłatne pręgi, w pawie oka, w srebra Krągłych księżyców, które gasły, nikły,Gdy wzdychał, bądź też siały blask niezwykły,Bądź matowiały, wzór ciemniejszy plotąc. Ten wąż tęczowy, znękany zgryzotą, Rusałką mógł być w postaci zmienionej, Demona lubą, a nawet demonem[2].

Z oczu żmii wyemanowały tętniące kolorami kręgi. W uszach Lewarta zahuczało, jakby tuż nad głową startował mu odrzutowiec. Mig albo suchoj.

* * *Some demor’s mistress, or the demon’s self…* * *

Ptaki, tysiące ptaków, szum lotek, łopot skrzydeł. Czuł na twarzy muśnięcia piór.

Z oczu żmii wypłynęła jasność. I oto znowu była kamienista, wyżarzona słońcem równina. Kurz i pył, niesione gorącym wichrem. Ptaki znikły, ale wciąż słyszał łopot ich skrzydeł.

Trochę potrwało, zanim zorientował się, że to łopoce źle umocowana płachta namiotu, byle jak przyciśnięta skrzynką amunicji. Nad równiną, daleko, siniał łańcuch górski. Afganistan, pomyślał Lewart. Nawet w majaczeniach, w heroinowym odlocie, zawsze w końcu jest Afganistan.

– More tea, Drummond, old boy?

– Yes, please.

Odpowiedział, choć nie nazywa się Drummond. Nie zna słowa po angielsku. I pojęcia nie ma, dlaczego ma na sobie mundur w kolorze khaki z oficerskimi galonami na rękawach.

* * *

Podporucznik Arthur Honeywood skinął na hinduskiego ordynansa, dając mu znak, by nalał herbaty wszystkim chętnym.

– Wojna – rzekł z przekonaniem – jest zakończona. Osiągnęliśmy to, co mieliśmy osiągnąć, umocnienie mianowicie brytyjskich wpływów w Afganistanie. Divide et impera, my dear gentlemen. Kabul w naszych rękach, emir obalony, Afganistan podzielony na prowincje, władcy prowincji to nasze marionetki. Możemy, powiadam, sposobić się do powrotu.

– Sposobiąc się do powrotu – powiedział Edward Drummond – trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Po tej wojnie niektóre z pułków posiądą miejsce w historii Imperium Brytyjskiego, względnie miejsce to umocnią nowymi zasługami i chwałą. Siedemnasty z Leicestershire i Pięćdziesiąty Pierwszy z Yorkshire za Ali Masdżed, Ósmy Liverpoolski i Highlanderzy Seafortha za Peiwar Kotal, laury, musicie przyznać, w pełni zasłużone. Z tym większą przykrością stwierdzić przychodzi, iż nasz Sześćdziesiąty Szósty nie odznaczył się niczym podobnie chwalebnym.

– Po pierwsze, nie jest to prawdą – zmarszczył jasne brwi Henry James Barr. – By George! Odegraliśmy w tej wojnie swą rolę, stoczyliśmy dość walk. Los poskąpił nam może batalii i zwycięstw na miarę Ali Masdżed, Peiwar Kotal czy Futehabadu, ale wstydzić się nie musimy. Po drugie, walczymy tam, gdzie nas poślą, i tak, jak rozkażą. Za nasz kraj, za królową i ojczyznę. Nie dla chwały ani zaszczytów, ni marmurowych tablic. Nie zależy mi na tablicach. Wystarczy mi świadomość, że spełniłem swój żołnierski obowiązek.

– Zwycięstwo – rzekł z przekonaniem Walter Rice Olivey – jest żołnierzowi niezbędne. Siłą żołnierza są żołnierskie tradycje, a tradycje powstają i tworzą się ze zwycięstw. Zwycięstwo czyni żołnierza. Tym lepszego, im jest większe i nad godniejszym przeciwnikiem odniesione. A że nasi żołnierze są najlepsi w świecie, tedy w samej rzeczy zasłużyli na przeciwnika bardziej godnego niźli tutejsi tubylcy.

Rice Olivey, Honeywood i Barr byli kolegami Drummonda z jednego rocznika, razem, całą czwórką, ukończyli Sandhurst, razem dostali awanse na podporuczników i przydziały w HM 66th Foot, Sześćdziesiątym Szóstym Pułku Piechoty Jej Królewskiej Mości. Było to niemal równo rok temu. Tu, na biwaku pod Kandaharem, na polowej herbatce, towarzyszył im jeszcze jeden absolwent uczelni, o rok starszy porucznik Thomas Willoughby z Queen’s Own, Trzeciego Pułku Kawalerii Bombaju, odziany, równie malowniczo jak jego hinduscy podkomendni, w szamerowany alkalak przepasany szkarłatnym kamarbandem.

Drummond w zamyśleniu bawił się uszkiem filiżanki.

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне