– Słuchaj, co się dzieje?! – spytałam ze zgrozą. – Okazuje się, że to jednak ty! Czyś upadła na głowę?!
– A, to już wiecie..? – spytała Anita głosem nieco zdenerwowanym. – Do końca miałam nadzieję, że Alicja sobie nie przypomni… Pilnują mnie tu i nawet nie mogę uciec. Diabli wzięli wszystko…
– O rany boskie, ale dlaczego?! Co ci do łba strzeliło?!
– Bo dla mnie była tylko jedna rzecz na świecie coś warta – powiedziała Anita zimno i zdecydowanie. – Wszystkiego warta! Co mnie obchodzą jacyś ludzie, ciebie też mogłabym zabić, gdyby się to na coś przydało. Nawet powinnam była, ty jedna wiesz… Mуwiłam ci kiedyś… Co tam, niech to wszystko szlag trafi…
Powoli odłożyłam słuchawkę, usiłując odzyskać rуwnowagę, Alicja, Zosia i Paweł patrzyli na mnie pytająco i napięciu.
– Zdaje się, że ma atak nerwowy – powiedziałam, niepewna własnej oceny. – Siedzi w domu, pilnują jej i chyba zaczęła płakać.
– Załamała się – stwierdziła Alicja. – Podejrzewam, że musi mieć szmergla. Co ją napadło, na litość boską?!
Osłupienie nam stopniowo mijało, ale dopiero następnego popołudnia udało nam się opanować wstrząs i wrуcić do przytomności. Definitywne wykrycie morderczyni, tyle czasu będącej naszą przyjaciуłką, uczyniło na nas wrażenie potężniejsze niż można było się spodziewać.
Nazajutrz pan Muldgaard wystąpił jeszcze uroczyściej. Przybył z kwiatami, uścisnął dłoń wszystkim kolejno i rozłożył na stole ze dwadzieścia fotografii rozmaitych facetуw. Zapatrzyliśmy się w nie jak sroka w gnat.
– Jest!!! – wrzasnął nagle Paweł dziko i z triumfem. – To ten!!!
– Ależ ja go znam!!! – krzyknęła zdumiona Alicja, wydzierając mu z ręki podobiznę czarnego faceta o pięknej twarzy, w typie, ktуrego nie znoszę. – To jest jeden Grek, poznałam go w Wiedniu dawno temu i spotkałam także wtedy we Florencji…!
– Dlaczego mуwili, że nie mają jego zdjęcia i kazali mi rozpoznawać ucho? – spytał Paweł ze śmiertelną urazą.
– Nie miały – odparł pan Muldgaard tajemniczo. – Dziś rano przybyła podobizna telekopia. Z Warszawa. Żadna osoba nie wie, od kogo i dla jakowa przyczyna.
Otworzyłam usta, żeby coś niepotrzebnie powiedzieć, ale zreflektowałam się i zamknęłam je bez słowa. Pan Muldgaard zaprezentował następny komplet odbitek, ktуre zawierały bardzo powiększone fragmenty filmуw Alicji.
– Oto obzierać proszę – rzeki. – Wielce z uwagami.
– No i popatrz sama, jak to łatwo jest mieć odbitki i powiększenia – powiedziałam złośliwie do Alicji. – A ty musiałaś z tym czekać tyle lat i jeszcze ganiać Herberta.
– Wypchaj się…
Na trzech zdjęciach znajdowała się Anita, w tym powiększeniu łatwa do rozpoznania. Na jednym, tym gdzie wychodziła z zabytkowego budynku, widać było w jej uchu naturalnej wielkości klips, identyczny z tym, na ktуry rzucił się wczoraj ważny osobnik. Majacząca za nią w głębi postać mogła być czarnym facetem. Na dwуch pozostałych czarny facet znajdował się przy jej boku, przy czym raz pierwszy plan stanowiła fontanna, drugi zaś wnętrze poczty. Wnętrze poczty wyszło nie najlepiej, ale za to prezentowało scenę w głębi niezwykle frapującą. Anita oglądała się do tyłu, a czarny facet zamykał skrytkę pocztową, ktуrej numer dawało się odczytać. Pan Muldgaard popukał w to palcem.
– Długie roki – rzekł. – Mrowie lata, mnуstwo, tajne miejsce, mnogo osoby poszukiwały. Żadna nie znalaznęła. Dziś wyjawione, stoi otworem, tamże niewymownie pożyteczna dokumenta.
– Powinna była także zabić Stefana, chociażby przez zemstę – zauważyła Zosia. – To on przecież tak trafił z tym zdjęciem…
Pan Muldgaard popukał palcem w podobiznę klipsa.
– Ten dom, była w niego zbrodnia onego dnia. Ozdoba znaleziono tamże. Druga ozdoba tu.
– Aż dziw bierze, że wszystkie podejrzenia nie padły na mnie – mruknęła Alicja.
– Ten oto – ciągnął pan Muldgaard, wskazując czarnego faceta – wielce ważna osoba do podła robota. Bardzo wielce ważna! Wspуlna pracownik dama ta oto. Pani wie! – dodał, wskazując z kolei Alicję. – Pani oglądała widoki, dama była inne miejsce wieść oficjalna, inne miejsce wieść nieoficjalna, prawdziwa.
– No tak – przyznała Alicja. – Fakt, widziałam ich razem, Anitę i tego Greka, we Florencji i w Rzymie. Wiedziałam, że ona wtedy siedziała przeszło pуł roku w Izraelu…
– Nie – przerwał pan Muldgaard. – W Grecyja.
– W Grecji? Mуwiła, że w Izraelu… Do Włoch wpadła na początku tego pobytu i akurat się na mnie natknęła. Prosiła, żeby o tym nikomu nie mуwić, bo jej to może zaszkodzić służbowo. Skąd miałam wiedzieć, że to o to chodzi? A w ogуle o tym zapomniałam. W końcu co mi za rуżnica, czy Anita jest w Grecji, czy w Rzymie…
– Bardzo ogromna rуżnica. Pani lekkie ważenie pokazała…
– Nie rozumiem dwуch rzeczy – wtrąciła Zosia.
– Po pierwsze, skąd Edek o tym wiedział, a po drugie, dlaczego ona to robiła. To znaczy wspуłpracowała z tym facetem. Zwariowała czy co? Co ją obchodzi handel narkotykami?! Przecież nawet zarobku z tego nie miała!
– Wielkie miłowanie – wyjaśnił pan Muldgaard smutnie. – Było wiedziano, dama odczuwała wielkie miłowanie do уw ten Grek.
– Anita?! Niewiarygodne!…