Читаем Wszystko czerwone полностью

– Jest! – zawołała Alicja rozradowana, patrząc pod światło na film. – Tu mi właśnie ten kapelusz wlatuje do fontanny!

W tejże samej chwili pan Muldgaard zapukał do drzwi. Otworzył mu Paweł, bo my wszystkie byłyśmy zbyt zajęte. Wraz z panem Muldgaardem przybył jakiś nie znany nam osobnik, wyglądający na bardzo ważną personę. Pan Muldgaard witał się i usiłował być dobrze wychowany, dokonując prezentacji, towarzyszący mu osobnik natomiast, zaniedbując całkowicie formy towarzyskie, rzucił się na klips jak głodny szakal na padlinę.

Na chwilę zapanowało lekkie zamieszanie, wszyscy bowiem usiłowali od razu wyjaśnić wszystko. Skąd zdjęcia, skąd klips i o co chodzi temu panu. Mniej więcej po kwadransie udało się ustalić kolejność udzielania odpowiedzi. Pan okazał się najważniejszy.

– Pamiętam, oczywiście – powiedziała Alicja z radosnym ożywieniem. – Cała paczka zawiera rzeczy z Florencji. Ten klips znalazłam na poczcie, tam właśnie spotkałam Anitę, teraz to sobie przypominam dokładnie. Wlazłam na niego, poczułam go pod nogą i podniosłam bezmyślnie, bo był taki ładny. Nie wyrzuciłam, bo w końcu trochę głupio wyrzucać złoto…

– Hej! – przerwał Paweł, oglądający odbitki przez lupę. – Słuchajcie, tu jest chyba Anita!

Alicja machnęła na niego niecierpliwie ręką, bo ważny facet zażądał od niej dokładnego sprecyzowania czasu pobytu we Florencji, chwili spotkania Anity i godziny znalezienia klipsa. Bez kalendarza z odpowiedniego roku Alicja nie byłaby w stanie spełnić jego życzeń w najmniejszym stopniu, na szczęście jednak kalendarz, jak na zamуwienie, był pod ręką. Słuchając jej pełnych satysfakcji odpowiedzi, na zmianę polskich i duńskich, oglądałam zdjęcia, wydarłszy Pawłowi lupę.

– Siedemnastego maja – powiedziała Alicja, patrząc w kalendarz upstrzony notatkami. – Wysyłałam karty, wszystkie w kupie, tylko jeden raz, i wtedy właśnie byłam na tej poczcie. Godzina… Zaraz, godzina… Przedtem był u mnie Stefan, spotkałam się z nim w hotelu, co tu jest napisane…? O jedenastej. Tak, o jedenastej, mam zapisane, na poczcie mogłam być najwcześniej o wpуł do pierwszej.

Zarуwno pan Muldgaard, jak i jego towarzysz okazali coś w rodzaju wzruszenia. Kilkakrotnie upewnili się, czy istotnie właśnie wtedy spotkała Anitę i czy może to zaświadczyć publicznie.

– Hej! – powiedziałam. – Mnie też się wydaje, że tu jest Anita. Alicja, niech sobie to obejrzą, będą mieli dowуd.

Tak zdjęcia, jak i lupa zostały mi natychmiast odebrane. Fotografia przedstawiała jeden z licznych pięknych widokуw, w perspektywie starej uliczki widoczne były budynki. Z drzwi jednego z nich ktoś wychodził. Jakaś osoba z jedną nogą już na chodniku, z drugą jeszcze na stopniu, z głową nieco odwrуconą do tyłu, jakby do kogoś, kto majaczył w głębi. Wszystko razem było małe i bardzo niewyraźne, ale istotnie wychodząca osoba wyglądała na Anitę.

Obaj panowie rzucili się z kolei na filmy, żądając od Alicji określenia czasu, w jakim zdjęcia były robione. Towarzysz pana Muldgaarda dostał wypiekуw. Przejęta Alicja zdobyła się na niezwykły wysiłek pamięci.

– Rano – powiedziała. – To znaczy akurat te, to z Anitą, o i te… Aż do fontanny. Wyszłam z tym Stefanem z hotelu, pamiętam, po drodze robiliśmy zdjęcia i dopiero potem poszłam na pocztę. A, nie! Tu jeszcze jest zdjęcie na poczcie, to nie doświetlone, ostatnie, jakie Stefan robił, bo uparł się sprawdzić, czy wyjdzie wnętrze. Nie robiłam z tego odbitki… A fontanna była tuż koło poczty.

Pan Muldgaard podniуsł się nagle z fotela i z wielką energią, uroczyście, potrząsnął kilkakrotnie jej ręką.

– My wiemy wszystko – rzekł. – Oto dowoda, ktуry brakowało. Było mуwienie, pani wie! On poszukiwał to!

– Co? – spytała Alicja, nieco zdezorientowana.

– To – odparł pan Muldgaard i wskazał kolejno klips, kalendarzyk i zdjęcia. – To poszukiwał. Pani wielce mądra, wielce rozwaga, nie ukryć to w domie.

– Jak to…? Co to znaczy? Więc to jednak Anita…?!

Pan Muldgaard westchnął bardzo ciężko i rzewnie.

– Tak – odparł. – Wielka dramata. Jutro przybywam, pozostałości będzie rozpoz­nawana…

Obaj z ważnym facetem wśrуd licznych rewerencji opuścili dom dość pośpiesznie, zabierając ze sobą zdjęcia i klips. Siedziałyśmy nadal przy stole, patrząc na siebie w oszo­łomieniu, wstrząśnięte.

– Zawsze byłam zdania, że jestem wielce mądra… – powiedziała Alicja raczej niepewnie.

– Nie do wiary – szepnęła Zosia. – Ona ma żelazne nerwy…

– Pasować to ona pasuje do każdego wypadku… – zaczął Paweł.

– Przeciwnie – przerwała Alicja. – Wcale nie pasuje. On mуwił o tych wielkich miłościach, do Anity to ni przypiął, ni wypiął…

– Ale pasuje do wydarzeń! Stała na tej ścieżce, uciekła zwyczajnie, wcale nie było słychać, żeby ktoś skakał przez żywopłot! Wiedziała, że szyba jest wybita! Alicja jej mуwiła, że wraca do domu, wtedy, kiedy napadła Agnieszkę w szlafroku! Czaiła się w przedpokoju, bo ukradła klucze! Wiedziała o kapeluszu…!

– No dobrze, ale wielkie miłoście…?!

Nie wytrzymałam, rzuciłam się to telefonu i wykręciłam numer Anity. Pan Muldgaard nie domagał się zachowania tajemnicy.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы