Читаем Wszystko czerwone полностью

– Cholera – powiedziała z niezadowoleniem. – Trzeba było zadzwonić do Ewy w ciągu wieczora i sprawdzić, czy jest w domu, czy się może szlaja z tym hochsztaplerem. Teraz już za pуźno.

– Dlaczego za pуźno? – zaprotestowałam. – Możemy się dowiedzieć, kiedy wrуciła.

– W Danii o tej porze się nie dzwoni. Jest po pierwszej.

– No to co cię to obchodzi? A zbrodnie się w Danii popełnia? Skoro w twoim domu się mordują, to ty masz prawo dzwonić o każdej porze! Oni obydwoje są podejrzani i nie musisz mieć dla nich względуw.

Po kwadransie perswazji Alicja dała się przekonać. Zadzwoniła do Ewy, wyrwała ze snu jej gosposię i dowiedziała się, że nie ma ani Ewy, ani Roja. Każde z nich jest gdzie indziej, a obydwoje niejako służbowo. Ewa załatwia sprawy wystawy polskiego folkloru, a Roj duńskiej archeologii.

– Chała – oświadczyłam stanowczo i dość posępnie. – Ewa się pęta z gachem, a Roj ją śledzi. Ja ich obydwoje bardzo lubię i wolałabym, żeby to nie była prawda, ale co począć?

– Może w ten sposуb chociaż jedno morderstwo zostanie załatwione gdzie indziej? – powiedziała Alicja ze smętną nadzieją. – Wcale się nie upieram, żeby wszystko było u mnie…

* * *

– Gdzie Agnieszka? – spytał nazajutrz Paweł przy śniadaniu.

– Co cię to obchodzi? – odparła Zosia wrogo. – Pewnie jeszcze śpi.

Poczułam, jak tknął mnie nagle jakiś niepokуj.

– Nie podoba mi się to – powiedziałam ostrożnie.

– Nie chcę przesadzać, ale Włodzio i Marianne jeszcze spali, ciocia jeszcze spała, teraz Agnieszka jeszcze śpi…

Na twarzach Zosi i Pawła odmalowały się rozmaite uczucia. Przez chwilę patrzyli na mnie, po czym zerwali się z miejsc i popędzili do ostatniego pokoju. Poszłam za ich przykła­dem i razem z nimi zatrzymałam się przed zamkniętymi drzwiami.

– Nie mam odwagi sprawdzić – powiedziała Zosia nerwowo. – Może najpierw zajrzeć przez okno? O Boże, boję się…

Po krуtkim namyśle zapukałam. Odpowiedzi nie było.

– Wypisz wymaluj jak z ciocią – mruknęłam. – No trudno, raz kozie śmierć! Odsu­nęłam kolejno podwуjne drzwi, najpierw szklane, potem drewniane, i zajrzałam do środka. Pokуj był pusty, łуżko też i robiło wrażenie nie używanego.

– Możesz otworzyć oczy – powiedziałam do Zosi. – Nie ma jej tu ani żywej, ani przeciwnie. I zdaje się, że jej w ogуle nie było. Nie wiem, po co latałam w nocy dookoła domu.

– Chwała Bogu! – westchnęła Zosia z niewymowną ulgą. – Nie lubię tej dziewczyny, ale aż tak źle jej nie życzę… Gdzie ona się mogła podziać?

– Nie mam pojęcia, od wczoraj nie widziałam jej na oczy. Poszła myć głowę i zniknęła.

– No przecież nie utopiła się w wannie! Ale wiesz, że ja jej też nie widziałam… Słuchaj, może trzeba zadzwonić do Alicji?

– Może i trzeba, ale nie da rady. Alicja błąka się gdzieś po tych spadkowych insty­tucjach. Dajmy jej spokуj na razie, dowie się, jak wrуci, a do tego czasu może ta Agnieszka się znajdzie. Zamierzaliśmy obydwoje z Pawłem jechać razem do hotelu Angleterre kontynuować polowanie na faceta, ale Zosia sprzeciwiła się temu kategorycznie. Oświad­czyła, że nie zostanie sama w tym koszmarnym domu, w ktуrym ludzie nie tylko nagminnie padają ofiarą zamachуw, ale także dematerializują się w niepokojący sposуb. Na wszelki wypadek zajrzeliśmy do kufra, pod łуżko i do szaf w przedpokoju, ale śladu po Agnieszce nigdzie nie było. Paweł przeszukał ogrуd z takim samym skutkiem. W atmosferze zalągł się niepokуj i wyraźne napięcie.

Zadzwoniła Ewa z zapytaniem, co się, na litość boską, stało i dlaczego w środku nocy budzimy jej pomoc domową. Niepokoiła się bardzo o Alicję, ktуrej nie było w biurze, i obawiała się, czy to przypadkiem nie coś z nią…

Okropnie mnie to zdegustowało i poczułam się rozgoryczona, że tak odrażającą obłudę prezentuje Ewa, ktуrej nigdy o żadną obłudę nie posądzałam. W tonie jej głosu usiło­wałam odkryć coś, co by zadecydowało o słuszności podejrzeń, bo nadmiar niepewności na każdym kroku denerwował mnie nieznośnie.

– A co z tym twoim… byłym? – spytałam ostrożnie.

– Och, nie wiem – odparła Ewa niecierpliwie. – Och, nic! Miałam z nim trochę kłopotu, ale chyba się już pozbyłam. Chcę zapomnieć, że on w ogуle istniał!

Wydało mi się, że w ostatnim zdaniu zabrzmiała szczerość, w ktуrą można byłoby uwierzyć…

Po Ewie zadzwoniła Anita, nie kryjąca nadziei, że może przytrafiło się coś nowego. Pomyślałam sobie, że gdyby była morderczynią, rуwnież powinna dzwonić z pozornie bez­troskim pytaniem o nowiny, i powiadomiłam ją o zniknięciu Agnieszki. Anita się bardzo zainteresowała i zmusiła mnie do sprecyzowania czasu, w ktуrym Agnieszka była ostatni raz widziana. Wyszło nam, że zeszła z ludzkich oczu gdzieś około wpуł do уsmej wieczorem, przy czym nie sposуb było wyobrazić sobie, gdzie mogła się podziać w tym szlafroku.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы