Читаем Wszystko czerwone полностью

– Czekaj, drogą dedukcji… Tu stała i zaczęła czytać. Ta gropa zapukała. Alicja przes­tała czytać, jak otworzyłam, idiotyzm, trzeba było raczej podeprzeć drzwi!… Alicja stała tuż za mną i jeszcze trzymała list w ręku. Co zrobiła potem?

– Nie wiem. Byłam w kuchni. Kotłowały się tu dosyć długo. Jak wyszła z przed­pokoju, to już nie miała listu w ręku. Czy nie zajrzała do siebie?

Zamknęłyśmy się w pokoju Alicji. List leżał na nocnym stoliku, starannie ukryty w stosie reklamowych broszur. Znalazłyśmy go tylko dzięki temu, że w zdenerwowaniu wszystkie broszury zrzuciłyśmy na podłogę i, podnosząc, obejrzałyśmy dokładnie nie z myślą o liście, lecz z mimowolnej ciekawości dla reklamowanych artykułуw.

– Pozwolisz, że teraz ja go schowam – powiedziała Zosia stanowczo. – I będziesz świadkiem gdzie.

– Tylko nie kładź w żadnym miejscu, ktуre jest dla niej w tej chwili dostępne, bo go przełoży gdzie indziej. Najlepiej włуż do torebki. Albo do walizki. Oddamy jej dopiero, jak ta cała Greta pуjdzie do wszystkich diabłуw.

– Do walizki. Popatrz, tu kładę, za podszewkę…

Byłyśmy pełne szczęścia i satysfakcji aż do końca wizyty kuzynki Grety, po czym z triumfem komisyjnie wyjęłyśmy znalezisko.

– Idiotki – powiedziała z politowaniem Alicja, wziąwszy list do ręki. – To jest właśnie ten list od ciotki, ktуrego nie mogłam znaleźć. Nie widzicie, że jest po duńsku? A tamten był po polsku, przyszedł od Bobusia, z Anglii. Gdzie ja go mogłam, na litość boską, położyć…?

Spojrzałam na nią bardzo ponuro, wstąpiłam znуw na drogę dedukcji i otworzyłam szufladę komуdki pod lustrem. List leżał na samym wierzchu.

– To ten? – spytała Zosia niespokojnie.

– Ten… Tak, tym razem ten.

– Chwałaż Panu na wysokościach!

– Czytaj prędzej! – zażądałam stanowczo. – I mуw, do pioruna, co się stało?

Zapaliłyśmy jej papierosa, podałyśmy popielniczkę. Zosia zaczęła nawet robić nową kawę, żeby już dogodzić jej wszechstronnie i umożliwić skończenie lektury. Nie miałyśmy najmniejszych wątpliwości, iż korespondencja jest zapowiedzią czegoś okropnego, co jeszcze bardziej pogorszy sytuację, a czego w ogуle nie umiałyśmy sobie wyobrazić. Alicja przeczytała, upuściła list na podłogę, posiedziała jeszcze chwilę nieruchomo, po czym wydała z siebie taki odgłos, jaki wydaje lokomotywa, wypuszczająca parę.

– No to jeszcze tylko tego mi brakowało – powiedziała z wściekłością przemieszaną z bezrozumną satysfakcją. – Mało było do tej pory, spokуj był, nudziło nam się, teraz będzie weselej. Jak dotąd, było tu tylko miejsce zbrodni, teraz się zrobi z tego dom schadzek.

Przyglądałyśmy się jej w pełnym napięcia oczekiwaniu.

– Nie rozumiem, co mуwisz – powiedziała Zosia gniewnie.

Alicja popatrzyła na nas w milczeniu, ze zmarszczonymi brwiami.

– Mam ich w nosie – powiedziała nagle z determinacją i zaciętością. – Sami się wygłu­piają i nie wiem, jakim cudem mogliby to utrzymać w tajemnicy. Nie powyrzucam stąd wszystkich dla ich przyjemności, nawet gdyby policja mi na to pozwoliła. Same się zresztą zorientujecie, bo chyba nie jesteście ślepe?

– Nie, nie jesteśmy – zapewniłam stanowczo w obawie, że podejrzewanie nas o ślepotę może ją powstrzymać od wyjaśnień.

– No właśnie, Bobuś zapragnął zobaczyć się z Białą Glistą i wymyślił sobie, że najlepiej będzie spotkać się z nią tu u mnie, w Allerшd. Nawet nie pyta o zdanie, tylko zawiadamia, że przyjeżdża. Miłość go sparła. Nosem mi już wychodzą te wszystkie miłości!… Miałam nadzieję, że ta klabzdra nie dostanie paszportu, bo już dawno mnie uprzedzał, robił takie aluzje… Chciałam mu odpisać, że wykluczone, ale przez to wszystko nie zdążyłam i proszę! W jakiej on mnie sytuacji stawia?!

Zrozumiałam jej uczucia w mgnieniu oka. Bobuś, od dzieciństwa związany z nią i z jej rodziną, bęcwał wyjątkowej klasy, opuścił kraj przed laty nielegalnie i osiadł w Londynie, gdzie tajemniczym sposobem zrobił szalony majątek. Ożenił się z osobą miłą, cichą i łagodną, ktуrej posag niewątpliwie przyczynił się do jego finansowego sukcesu i dla ktуrej Alicja miała mnуstwo sympatii. Jedyne, co jej zarzucała, to beznadziejne zaślepienie w stosunku do Bobusia.

Biała Glista natomiast była wielką, nie odwzajemnioną miłością jego młodych lat i z kolei żoną jednego z Alicji przyjaciуł. Romans wybuchł jak wulkan, kiedy Biała Glista, przebywając przed kilku laty w Paryżu, dowiedziała się o majątku Bobusia. Bobuś do Polski przyjechać nie mуgł. Biała Glista miała dość oleju w głowie, żeby nie domagać się od niego rozwodu, ktуry byłby rуwnoznaczny z utratą majątku żony. Nie widziała szans poślubienia go, trzymała się więc własnego męża, nie zdradzając chęci pozostania na Zachodzie na zawsze. Co jakiś czas wyjeżdżała tylko na romantyczne spotkania, z ktуrych wracała w nowych futrach, obwieszona precjozami jak choinka wielkanocna, przy czym spotkania te były oczywiście utrzymywane w wielkiej tajemnicy.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы