– No, zresztą, może być – zgodziła się Zosia rуwnież mściwie. – Ten pokуj jest przechodni. Żebyś się nie ważyła latać dookoła domu! – dodała gwałtownie, zwracając się do mnie. – Masz przechodzić tędy, i to co chwila! Jak się czujesz? Alicja, może jej damy coś na rozstrуj żołądka?
– Czy nie prościej byłoby ubrać ją w mуj szlafrok…?
– Pewnie, jeśli morderca się lepiej postara, to będę straszyć po śmierci – powiedziałam gniewnie. – Odczepcie się od mojego żołądka! Mogę symulować przechodzenie, ale widoku Bobusia dwadzieścia razy na dobę nie zniosę! I to jeszcze może w dezabilu, co?
– Azali były jakie goście wczoraj? – dopytywał się pan Muldgaard.
– Nie, dopiero będą. Dzisiaj – odparłyśmy w roztargnieniu.
Do udzielania bardziej sensownych odpowiedzi pozostał mu tylko Paweł, ktуry ze swej strony interesował się głуwnie miejscem ukrycia obserwatora, tak że badania tego wieczoru szły mu jak po grudzie. Ekipa śledcza miała niewiele do roboty i dość szybko zakończyła swoje czynności. Bobuś i Biała Glista przybyli taksуwką dokładnie w chwili, kiedy policja, z wyjątkiem pana Muldgaarda, opuszczała dom.
– No, oczywiście – powiedział z przekąsem Bobuś pobieżnie poinformowany, co się stało. – Jak ktoś prowadzi taki tryb życia i takie gospodarstwo, to właściwie wszystkiego można się po nim spodziewać. Zapewne zatrucie pokarmowe?
Pierwszy dreszcz szczęścia, ktуry zgodnie odczułyśmy wszystkie trzy na widok przerażająco upasionej Białej Glisty, zamarł zmącony żalem, że Bobuś nie trafił na Włodzia i Marianne albo chociaż na Kazia! Bez chwili namysłu, odruchowo, odwrуciłam się do Pawła.
– Oddaj tę lupę! – zażądałam stanowczo. – Gdzie ją masz?
W oczach Alicji i Zosi zdążyłam dostrzec aprobatę. Żadnych środkуw ostrożności dla Bobusia i Białej Glisty!
– Ach, nie – powiedziała Alicja z wyraźnym żalem. – Tym razem zatłuczenie młotkiem. Ale nie przejmujcie się, mamy nadzieję, że zatrucie pokarmowe też będzie…
– A – powiedział z zainteresowaniem pan Muldgaard. – Ja widzę te nowe goście?
– A tak – przyświadczyła Alicja. – Bardzo lubię gości. Chodźcie, chodźcie, bardzo was przepraszam, że nie zdążyłam po was wyjechać, ale sami widzicie, co się tu dzieje. To już szуsta zbrodnia w tym miesiącu. Jak się cieszę, że was widzę…!
Zamieszanie uspokoiło się dopiero bardzo pуźnym wieczorem. Pan Muldgaard odjechał, Bobuś i Biała Glista, nieco zaskoczeni i urażeni lokalizacją, poszli spać, posprzątałyśmy po kolacji, będącej rуwnocześnie obiadem, i odetchnęłyśmy lżej.
– Po co im powiedziałaś, że to już szуsta zbrodnia? – spytała Zosia z pretensją. – Upadłaś na głowę? Jeszcze się przestraszą!
– Bo jestem uczciwa. Jak chcą, to niech się narażają na własną odpowiedzialność. Dorośli są i wiedzą, co robią. Już i tak byli obrażeni, że wy tu jesteście. Nie spodobało im się, że tak dużo osуb, a oni chcieli samotności, a przy tym jak ja mogłam dać im wspуlny pokуj tak jawnie, cała Europa się dowie…
– Tym bardziej uciekną i nic się im nie stanie – powiedziała Zosia, wyraźnie zmartwiona.
– Biała Glista była chyba nieco wystraszona, ale Bobuś, zdaje się, nie uwierzył – powiedziałam pocieszająco. – Uważa, że robimy sobie reklamę.
– Cała nadzieja w tym, że to zawsze był idiota…
Alicja była przepełniona mściwą satysfakcją.
– Widziałyście, jak się spasła? Istny potwуr! Widziałyście te zwały sadła? Wygląda na dziesięć lat starzej niż powinna!
– Nie masz się z czego cieszyć – powiedziałam ostrzegawczo. – Obawiam się, że trochę trudno będzie wziąć ją za ciebie, jest dwa razy taka w każdą stronę. Nie wyobrażam sobie, jak morderca mуgłby się w tym wypadku rąbnąć!
– Ciocia też nie była bardzo podobna do mnie – odparła Alicja spokojnie. – Nie mуwiąc już o Włodziu albo o Kaziu. Zastanawiam się, czy nie powinnam była położyć ich jednak na moim łуżku. Niekoniecznie razem, chociaż jednej sztuki… Uważam, że nie należy mu zbytnio utrudniać.
– Ja bym jutro wyszła z domu – powiedziała Zosia w rozmarzeniu. – Niech Paweł z Joanną jadą do tego hotelu. Ty pуjdziesz do pracy, a ich trzeba namуwić na jakąś wycieczkę. Trzeba chyba czasem zostawić mu trochę swobody…
– Niech obejrzą zamek w Hillerшd – zaproponowałam niepewnie.
– Bobuś już oglądał.
– Ale Biała Glista nie. Jeżeli my oglądałyśmy sześć razy, to on może dwa. Alicja pokręciła głową.
– Boję się, że na zamek w Hillerшd nie da się namуwić. To już prędzej na Hamleta albo ewentualnie Gilleleje…
Nie upierałam się przy swoim, bo już sama myśl oglądania zamku w Hillerшd napełniała mnie lekką odrazą, rozumiałam więc, że i dla Bobusia może to być mało atrakcyjne. Rzeczywiście byłam tam sześć razy, pokazując budowlę kolejno rozmaitym przybyłym z Polski osobom i za szуstym razem usiłowałam chodzić po komnatach z zamkniętymi oczami. Nie byłam już w stanie patrzeć na wyobrażone na malowidłach oblicza wszystkich skandynawskich panujących, aczkolwiek były to oblicza doprawdy kuriozalne. Na widok urody dam można było w pełni zrozumieć osławioną oziębłość dżentelmenуw…
– Kłopot w tym, że jutro, zdaje się, przychodzi sprzątaczka – powiedziała Zosia.