Читаем Rzeźnia numer pięć полностью

Billy poprosił o coś do czytania w drodze na Tralfamadorię. Ci, którzy go porwali, wieźli mikrofilmy pięciu milionów ziemskich książek, ale nie mogli wyświetlić ich w kabinie Billy’ego. Mieli tylko jedną normalną książkę w języku angielskim, którą chcieli umieścić w tralfamadoriańskim muzeum. Była to Dolina lalek Jacąueline Susann. Billy przeczytał ją i uznał, że miejscami jest całkiem niezła. Jej bohaterowie niewątpliwie bywali raz na wozie, raz pod wozem, ale Billy nie chciał czytać w kółko tylko o zmianach pozycji, poprosił więc o coś lepszego.

— Mamy powieści tralfamadoriańskie, ale obawiam się, że byłyby dla pana niezrozumiałe — odezwał się głośnik na ścianie.

— Chciałbym zobaczyć choć jedną z nich.

Przysłano mu kilka. Były bardzo cienkie. Tuzin takich książeczek musiałby się złożyć na jedną Dolinę lalek z jej raz na wozie, raz pod wozem, raz na wozie, raz pod wozem.

* * *

Billy oczywiście nie umiał czytać po tralfamadoriańsku, ale widział przynajmniej, jak wygląda wnętrze takiej książki — krótkie akapity oddzielone gwiazdkami. Billy wspomniał, że te grupki symboli przypominają mu telegramy.

— Słusznie — powiedział głos.

— Więc to są rzeczywiście telegramy?

— Na Tralfamadorii nie używa się telegramów, ale w zasadzie ma pan rację: każda taka grupka symboli to krótka, pilna informacja opisująca jakąś sytuację czy wydarzenie. My, Tralfamadorczycy, czytamy je wszystkie naraz, a nie jedną po drugiej. Wiadomości te nie mają ze sobą żadnego szczególnego związku, ale autor dobrał je starannie w ten sposób, aby widziane jednocześnie składały się na obraz piękny, zaskakujący i głęboki. Nie ma początku, środka ani końca, nie ma sensacyjnej fabuły, morału, przyczyn ani skutków. My cenimy w naszych książkach głębię, jaką daje jednoczesne oglądanie wielu pięknych momentów życia.

* * *

W chwilę później latający talerz pokonywał barierę czasu i Billy’ego odrzuciło z powrotem do dzieciństwa. Miał dwanaście lat i trząsł się ze strachu stojąc wraz z rodzicami w Miejscu Jasnego Anioła na skraju Wielkiego Kanionu. Mała ludzka rodzina patrzyła na dno Kanionu, które rozciągało się o milę niżej.

— Tak — powiedział ojciec Billy’ego odważnie strącając butem kamyk w przepaść — otóż i on.

Przyjechali do tego słynnego miejsca samochodem. Po drodze siedem razy łapali gumę.

— Warto było przyjechać — powiedziała matka Billy’ego z zachwytem. — O Boże, naprawdę warto było.

Billy nienawidził Kanionu. Miał uczucie, że zaraz tam wpadnie. Matka dotknęła jego ramienia i wtedy popuścił w spodnie.

* * *

Obok nich stali inni turyści, również zaglądając do Kanionu, i przewodnik, który miał odpowiadać na pytania. Jakiś Francuz, który przyjechał tutaj aż z Francji, spytał go łamaną angielszczyzną, czy wielu samobójców skacze stąd w przepaść.

— Owszem — odpowiedział przewodnik. — Średnio trzy osoby rocznie.

Zdarza się.

* * *

Billy zrobił bardzo krótką podróż w czasie, maleńki, zaledwie dziesięciodniowy przeskok, tak że nadal miał dwanaście lat i nadal zwiedzał z rodziną Dziki Zachód. Byli teraz w grotach Carlsbad i Billy modlił się gorąco, aby Bóg pozwolił mu wydostać się stąd, zanim strop spadnie im na głowy.

Przewodnik opowiadał, że jaskinie odkrył pewien cowboy, kiedy zobaczył wielką chmarę nietoperzy wylatujących z dziury w ziemi. Potem powiedział, że zgasi wszystkie światła i że większość obecnych zapewne po raz pierwszy w życiu znajdzie się w doskonałych ciemnościach.

Światła zgasły. Billy nie wiedział nawet, czy jeszcze żyje. Nagle w powietrzu z jego lewej strony ukazał się jakiś upiór. Upiór składał się z cyferek. To jego ojciec wyjął swój kieszonkowy zegarek z fosforyzującą tarczą.

* * *

Billy przeskoczył z całkowitej ciemności do całkowitej jasności i znalazł się znowu na wojnie. Był z powrotem w odwszalni. Prysznic się skończył. Niewidzialna ręka zakręciła kurek.

Kiedy Billy dostał z powrotem swoje ubranie, nie było ono ani odrobinę czystsze, ale wszystkie gnieżdżące się w nim drobne zwierzątka wyginęły. Zdarza się. Jego nowy płaszcz odtajał i nie sterczał już sztywno. Był o wiele za mały na Billy’ego. Miał futrzany kołnierz i jedwabną szkarłatną podszewkę. Został widocznie uszyty na jakiegoś impresaria o posturze małpy kataryniarza. Poza tym był cały podziurawiony kulami.

Billy Pilgrim ubrał się i włożył ten swój za mały płaszcz, który trzasnął na plecach i w ramionach, tak że rękawy oderwały się całkowicie. Z płaszcza zrobiła się więc kamizelka z futrzanym kołnierzem. Płaszcz miał być wcięty w pasie, ale Billy’emu wcięcie wypadło pod pachami. Niemcy uznali Billy’ego za najśmieszniejszą rzecz, jaką widzieli podczas całej drugiej wojny światowej. Zarykiwali się ze śmiechu.

* * *
Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика