— Jerry zrobił to specjalnie, żeby cię poniżyć. Nie wolno do tego dopuszczać.
Billy Pilgrim zemdlał.
Ocknął się na krześle zwróconym ku scenie. Był już po kolacji i teraz oglądał
Role kobiece grali oczywiście mężczyźni. Zegar właśnie wybił północ i Kopciuszek lamentował:
Billy’ego ten wierszyk tak rozbawił, że dostał ataku śmiechu. Rechoczącego przeniesiono go do innego baraku, w którym mieściła się izba chorych. Stało tam sześć łóżek. Billy był jedynym pacjentem.
Położono go do łóżka, związano i dano zastrzyk morfiny. Jeden z Amerykanów zgodził się przy nim czuwać. Tym ochotnikiem był Edgar Derby, nauczyciel szkoły średniej, którego później rozstrzelają w Dreźnie. Zdarza się.
Derby usiadł na taborecie o trzech nogach. Dano mu do czytania książkę. Było to
Pod wpływem morfiny przyśniły się Billy’emu żyrafy w ogrodzie. Żyrafy spacerowały po żwirowanych alejkach i czasem przystawały, aby uszczknąć ze szczytu drzewa gruszkę. Billy też był żyrafą. Jadł gruszkę. Była twarda i stawiała opór zębom, ale wreszcie pękła z soczystym protestem.
Żyrafy przyjęły Billy’ego do swego grona, jako nieszkodliwe stworzenie, równie niedorzecznie wyspecjalizowane jak i one. Dwie wzięły go pomiędzy siebie, przytuliły się do niego. Miały długie, mięsiste górne wargi, które mogły zwijać jak kielichy kwiatów. Całowały go tymi wargami. Były to żyrafy rodzaju żeńskiego, kremowe i cytrynowo-żółte. Miały różki jak klamki do drzwi. Te klamki były pokryte aksamitem.
Dlaczego?
Nad ogrodem żyraf zapadła noc i Billy Pilgrim początkowo spał bez snów, a potem przeniósł się w czasie. Obudził się z głową pod kocem na oddziale dla nerwowo chorych w szpitalu dla weteranów wojennych nad jeziorem Placid w stanie Nowy Jork. Było to wiosną 1948 roku, w trzy lata po wojnie.
Billy wysunął głowę spod kołdry. Okna sali były otwarte. Na dworze ćwierkały ptaki. „It-it?” pytał jeden z nich. Słońce stało wysoko. Na oddziale było jeszcze dwudziestu dziewięciu pacjentów, ale wszyscy wyszli teraz na dwór, korzystając z pięknej pogody. Pacjenci tego oddziału poruszali się swobodnie, mogli nawet jeździć do domu, jeśli mieli ochotę. Zgłosili się tu dobrowolnie, zaniepokojeni stanem spraw na świecie.
Billy oddał się w ręce lekarzy w połowie swego ostatniego roku studiów w Szkole Optyki w Ilium. Nikt nie podejrzewał, że jest z nim niedobrze. Wszyscy uważali, że doskonale wygląda i nic mu nie można zarzucić. Teraz był w szpitalu i lekarze przyznali mu rację: rzeczywiście było z nim niedobrze.
Lekarze nie sądzili, by miało to coś wspólnego z wojną. Uważali, że Billy dostaje fioła, bo jak był małym chłopcem, ojciec wrzucił go na głęboką wodę w basenie Ymki, a potem zawiózł go na skraj Wielkiego Kanionu.
Sąsiednie łóżko zajmował były kapitan piechoty nazwiskiem Eliot Rosewater. Rosewater miał dosyć nieustającego pijaństwa.
To właśnie on zapoznał Billy’ego z literaturą fantastycznonaukową, a zwłaszcza z pisarstwem Kilgore’a Trouta. Rosewater miał pod łóżkiem nieprawdopodobną kolekcję książek fantastycznonaukowych w kieszonkowych wydaniach. Sprowadził je do szpitala w ogromnym kufrze. Te jego ukochane, postrzępione książki zdążyły już przesiąknąć szpitalnym zapachem nie zmienianych od miesiąca pidżam i duszonej baraniny.
Kilgore Trout stał się wkrótce ulubionym współczesnym autorem Billy’ego, zaś fantastyka jedynym rodzajem literatury, jaki mógł czytać.
Rosewater był dwakroć inteligentniejszy, ale i on, i Billy w podobny sposób rozwiązywali podobne problemy. Dla nich obu życie straciło sens, częściowo przynajmniej z powodu tego, co zobaczyli na wojnie. Rosewater na przykład zastrzelił czternastoletniego strażaka, biorąc go pomyłkowo za niemieckiego żołnierza. Zdarza się. Billy zaś oglądał największą masakrę w historii Europy, czyli bombardowanie Drezna. Też się zdarza.
Teraz obaj usiłowali na nowo odnaleźć siebie i swoje miejsce w świecie. Fantastyka naukowa była im w tym wielką pomocą.
Rosewater powiedział kiedyś Billy’emu ciekawą rzecz na temat książki, która nie była fantastyką naukową. Powiedział, że wszystko, czego można się dowiedzieć o życiu, jest w
— Ale to już dziś nie wystarcza — powiedział Rosewater.
Innym razem Billy usłyszał, jak Rosewater mówi do psychiatry:
— Myślę, że musicie teraz wyjść z jakimiś pięknymi nowymi kłamstwami, bo inaczej ludzie po prostu stracą wszelką chęć do życia.