- Esfiro, prosiłem ciebie, abyś wcześniej dzwoniła - zasmucił się Fandorin. - Rz-rzeczywiście wychodzę i na razie nie wiem, kiedy wrócę. I Masa też zaraz wyjdzie.
- Nie znoszę telefonu - odcięła się czarnooka piękność. - Jest jakiś taki... martwy. I dokąd to się wybierasz?
- Mam w-ważną sprawę - odpowiedział wymijająco Erast Pietrowicz i nagle, poddając się podświadomemu porywowi, szybko dorzucił. - Spotykam się z księciem Pożarskim w łaźniach Pietrosowa. W „szlacheckim” dziale...
kabina numer pięć.
Twarz radcy stanu w tym samym momencie pokraśniała, długie rzęsy zadrżały z poczucia winy.
- To j-jest w szóstym, nie w piątym. Pomyliłem się...
- Boże, a jaka dla mnie różnica, w którym gabinecie spotykasz się z tym niegodziwcem! Ale sobie towarzystwo znalazłeś! W łaźni! To wręcz zniewalające! - Esfira rozchichotała się ze złością. - Męskie zabawy, wiele o tym słyszałam. Przypuszczam, że i dziewki sobie wezwiecie.
Żegnam, panie radco, więcej już mnie pan nie zobaczy!
I zanim Fandorin zdążył otworzyć usta, drzwi trzasnęły ogłuszająco.
Na ganku zastukały obcasiki, zaskrzypiał śnieg pod stopami biegnącej.
- To nie kobieta, tylko wybuch Fudżijamy w piątym roku ery Wiecznego Skarbu - zachwycił się Masa. - Mówi pan więc, że nie muszę brać broni? Nawet najmniejszego nożyka, który tak wygodnie można ukryć w przepasce nadbiodrowej?
*
Schować noża i tak nie byłoby gdzie, ponieważ na sali basenowej nikt przepasek nadbiodrowych nie nosił. Mężczyźni byli całkowicie goli i na gust Masy zupełnie brzydcy - owłosieni niczym małpy, z bardzo długimi rękoma i nogami. Szczególnie nieprzyjemnie było patrzeć na jednego, z gęstym rudym owłosieniem na brzuchu i piersi.
Masa nieraz z dumą oglądał swoje gładkie, pięknie zaokrąglone, korpulentne ciało. Jeśli ma rację angielski uczony, mędrzec Darwin, i człowiek rzeczywiście pochodzi od małpy, to Japończycy na tej drodze dotarli znacznie dalej niż rudowłosi.
W łaźni Masie zupełnie się nie podobało. Woda była niedostatecznie gorąca, nieprzyjemne kamienne ściany zbyt migotały, a i samo oczekiwanie na niewiadomą coś nadmiernie się przeciągało.
Oprócz kamerdynera pluskało się w basenie dziewięciu mężczyzn.
Trudno powiedzieć, ilu z nich było bandytami. Jeśli chodzi o jednego, ponurego, czarnowłosego, z wielkim jak u kappy nosem i szczupłym, muskularnym torsem, to żadnych wątpliwości być nie mogło - na jego bokach i na piersi czerwieniały świeże blizny, a lewe ucho miał obcięte.
Doświadczonym wzrokiem Masa od razu rozpoznał - ślady ciosów ostrego ostrza. Oczywisty jakuza, tylko bez pięknych, kolorowych tatuaży. Masa starał się być jak najbliżej tego podejrzanego osobnika. Ale niektórzy z zażywających kąpieli wyglądali zupełnie zwyczajnie. O, na przykład szczuplutki młodzieniec o białej cerze, siedzący niedaleko na brzeżku. Z
roztargnieniem zabawiał się łańcuszkiem przykutym do poręczy z brązu, która opasywała cały basen. Poręcz służyła do tego, żeby się jej trzymać, ale po co przyczepiono żelazną obręcz na łańcuszku, Masa nie mógł się domyślić, ale nie łamał sobie tym głowy, ponieważ miał ważniejsze zajęcia.
Na galerię, usytuowaną za kolumnami, wychodziło sześcioro drzwi, jak przedstawiono to na planie. Pan powinien był znajdować się za ostatnimi drzwiami z prawej. Tam bandyci nie dotrą. Wedrą się przez jedne z pierwszych czterech drzwi. Trzeba tylko dokładnie zapamiętać, dokąd się włamali, i pobiec do panicza. Nie ma nic prostszego.
Ale jak bandyci obędą się bez broni? Rudowłosi nie umieją zabijać gołymi rękoma, im obowiązkowo niezbędna jest stal. A skąd w łaźni wziąć pistolet czy nóż?
- Czas - powiedział nagle człowiek z bliznami. Krzyki i pluski w tej samej chwili zamilkły. Dwie pary rąk silnie wzięły z tyłu Masę za jego prześliczne boki, popchnęły do brzegu i zanim kamerdyner oprzytomniał, mile wyglądający młody człowiek wyciągnął łańcuszek z wody.
Na końcu łańcuszka znajdowało się jeszcze jedno żelazne kółko, które natychmiast zamknęło się na nadgarstku Masy.
- Spokojnie, panie - powiedział młokos. - Niech pan się nie rusza a nic złego się panu nie stanie.
- Ej, panowie, co to za kawały! - rozległ się obok zdziwiony krzyk.
Masa odwrócił się i zobaczył, że w taki sam sposób przykuto do poręczy jeszcze trzech mężczyzn, widocznie zwykłych gości. Wszyscy pozostali kąpielowicze - sześciu młodych mężczyzn, z nosatym przywódcą włącznie - szybko wydostali się z basenu.
W tej samej sekundzie z drzwi wiodących do rozbieralni wybiegło jeszcze dwóch, kompletnie ubranych, a każdy trzymał w rękach górę odzieży.
Goli rozbójnicy zaczęli się szybko ubierać, nie zwracając uwagi na pełne oburzenia okrzyki przykutych.
Masa szarpnął łańcuch, ale ten trzymał mocno. To były najlepsze kajdanki, jakie zakłada się aresztowanym przestępcom - jak mógł się tego nie domyślić? Rozbójnicy przyszli najwcześniej, przyczepili okowy jednym końcem do poręczy, a drugi zanurzyli w wodzie, i czekali na umówioną godzinę.