Читаем Radca stanu полностью

tu tylko parterowy budynek z bali, gdzie za piętnaście kopiejek myli, puszczali krew, stawiali bańki i wycinali odciski. Porządne towarzystwo do tej brudnej, śmierdzącej szopy nie zaglądało, wolało myć się u Chłudowa, w Centralnych Łaźniach. Ale kiedy obiekt przejął nowy właściciel, człowiek o europejskim stylu pracy, przebudował łaźnie zgodnie z najnowszymi trendami, wyposażając je w ostatnie osiągnięcia światowej techniki. Wzniósł murowany pałac z kariatydami i aliantami, na wewnętrznym podwórzu uruchomił fontannę, ściany obłożył marmurem, ponawieszał zwierciadeł, rozstawił miękkie kanapy. Niegdysiejszy zakopcony przybytek przekształcił się w świątynię rozkoszy, którą nie pogardziłby sam wydelikacony Heliogabal. Działu „ludowego” Pietrosow nie zachował wcale, zostały tylko „kupiecki” i „szlachecki” dla obojga płci.

Fandorin skierował się do „szlacheckiego”, jak tylko rozstali się z Pożarskim i każdy z nich udał się w swoją stronę.

Ze względu na wczesną porę łaźnie świeciły jeszcze pustkami, toteż usłużny dozorca oprowadził wielce obiecującego klienta, pokazując mu kabiny.

Dział „szlachecki” zbudowano następująco: pośrodku mieściła się sala ogólna z wielkim marmurowym basenem, otoczonym doryckimi kolumnami; wokół basenu biegła galeria, na którą wychodziły drzwi sześciu oddzielnych kabin. Jednak główne wejście do kabin prowadziło nie z głównej sali, tylko z przeciwnej strony, z opasującego budynek szerokiego korytarza. Dociekliwy klient obejrzał też kabiny. Nie przyglądał się ani srebrnym szaflikom, ani pozłacanym kranom, za to z uwagą pociągał rygle na drzwiach wiodących do sali basenowej i przespacerował się po wewnętrznym korytarzu. Idąc nim w prawo, można było dojść do żeńskiej połowy łaźni, z lewej zaś korytarz prowadził na schody dla służby. Z tej strony nie było wyjścia na ulicę, z czego, z niewiadomego powodu, Fandorin był szczególnie kontent.

Umowę zawartą z Glebem Gieorgijewiczem radca stanu wypełnił nie całkiem dokładnie. Należałoby raczej powiedzieć, że wypełnił ją w nadmiarze - zarezerwował na wieczór nie tylko kabinę numer sześć, ale i pięć pozostałych, zostawiając dla reszty gości jedynie salę ogólną.

Ale to była tylko pierwsza z osobliwości zachowania Fandorina.

Druga polegała na tym, że do głównego punktu dzisiejszego programu działań, spotkania z Dianą, urzędnik do specjalnych poruczeń odniósł się jakoś niesolidnie, można by nawet powiedzieć, że na odczepnego.

Zadzwonił do współpracownicy z westybulu łaźni i umówił się na natychmiastowe spotkanie. Zaraz potem udał się do skromnej willi na Arbacie.

W znanym już mrocznym pokoju, gdzie pachniało piżmem i kurzem z wiecznie zasłoniętych stor, przywitano gościa zupełnie inaczej niż ostatnim i przedostatnim razem. Wystarczyło, że Fandorin przestąpił próg cichego gabinetu, gdy szeleszcząc jedwabiami, przypadł do niego smukły cień. Gibkie ręce objęły go za szyję, do jego piersi przycisnęła się zawoalowana twarz.

- Boże, Boże, jakie to szczęście, że pan przyszedł - wyszeptał

łamiący się głos. - Tak się boję! Głupio zachowałam się ostatnim razem, na wszystkie świętości błagam, niech pan mi wybaczy. Powinien pan wybaczyć zarozumiałość kobiecie, która zbyt długo odgrywała rolę pożeraczki serc. Dowody uprzejmości, którymi obsypali mnie Stanisław Filipowicz i Piotr Iwanowicz, zupełnie zawróciły mi w głowie. Biedni, biedni Pierre i Stanislas! Czy mogłam przypuścić... - Szept przeszedł w pochlipywanie i na koszulę radcy stanu spadła najprawdziwsza łza, a po niej jeszcze jedna, i jeszcze.

Erast Pietrowicz nawet nie pomyślał o tym, by wykorzystać psychologicznie dogodny moment dla dobra śledztwa. Ostrożnie odsunął

szlochającą współpracownicę, wszedł do pokoju i zajął miejsce nie na kanapie, jak ostatnio, lecz w fotelu obok biurka, na którym oleiście pobłyskiwała niklowanymi klawiszami maszyna do pisania.

Diana wcale się nie zmieszała opanowaniem gościa. Zgrabna figurka weszła za Fandorinem, na sekundę zastygła przed fotelem i nagle zgięła się wpół. Ekscentryczna osóbka runęła na kolana, wznosząc splecione jak do modlitwy ręce.

- O, niech pan nie będzie taki chłodny i okrutny! - Szept w żadnym razie nie ujmował jej głosowi dramatyzmu. Jasne było, że wynikało to ze świetnego treningu. - Pan nawet sobie nie wyobraża, jak wiele przeżyłam. Zostałam zupełnie sama, bez obrońcy, bez opiekuna! Proszę wierzyć, potrafię być przydatna i... wdzięczna. Niech pan nie odchodzi!

Niech pan zostanie, pobędzie ze mną jak najdłużej! Niech mnie pan pocieszy, osuszy moje łzy. Wyczuwam w panu zrównoważoną, pewną siebie siłę. Tylko pan może wrócić mi życie. Przy Burlajewie i Swierczyńskim byłam królową, ale mogę być i niewolnicą! Spełnię każde pańskie życzenie!

- N-naprawdę? - zainteresował się Fandorin, patrząc z góry na ciemną sylwetkę. - W takim razie na początek proszę zdjąć woalkę i zapalić światło.

- Nie, tylko nie to! Podniósłszy się z klęczek, Diana odskoczyła w bok. - Każde inne życzenie, każde, tylko nie to.

Radca stanu milczał, nie patrząc na nią, co nie było zbyt grzeczne.

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне