wykrzyknęła groźnie. - Zdejmij natychmiast, bo on jeszcze gotów pomyśleć, że nawet spać z nią chodzisz! Na żurfiks pewnie też już zaprosiłeś? Nie próbuj się zjawić, Eraście. Pewnie jesteś do tego zdolny.
Esfira zauważyła uchylone drzwi.
- A, mamusia podpatruje. Nie trać, mamo, czasu, nie wyjdę za niego za mąż!
Od razu było widać, kto rządzi w tych marmurowych komnatach.
Drzwi momentalnie się zamknęły, strwożony papa zasłonił gwiazdę i wstydliwie zadał pytanie, które nurtowało także samego Erasta Pietrowicza.
- Firoczka, czy jesteś pewna, że do jego jaśniewielmożności można jechać w takim stroju?
Mademoiselle Litwinowa przykryła krótkie czarne włosy złotą siateczką, co sprawiło, że głowa wyglądała, jakby tkwiła w błyszczącym hełmie. Purpurowa tunika swobodnego greckiego kroju zwężała się w talii, przewiązanej szerokim pasem ze złotogłowia, a niżej spływała szerokimi fałdami. Ale największe wrażenie robił dekolt, sięgający prawie samej talii, i to nie tyle z powodu swojej głębokości, ile jednoznacznego podkreślenia braku gorsetu i biustonosza.
- W zaproszeniu napisano: „Damy mogą wybrać toalety wedle swojego zachcenia”. A co? - Esfira spojrzała niespokojnie na Fandorina. - Czyżby mi było nie do twarzy? Niekorzystnie leży?
- Bardzo korzystnie - odpowiedział z udręką, przewidując efekt.
Efekt przeszedł najgorsze oczekiwania.
Do generała-gubernatora na bliny mężczyźni przybyli - chociaż bez orderów - w czarnych frakach i białych krawatach; damy - w sukniach w półoficjalnej gamie odcieni od bieli do szarości. Na tym tle z grawiur strój Esfiry rozkwitał płomieniem jak purpurowa róża na nieświeżym marcowym śniegu. Fandorinowi przyszło do głowy jeszcze jedno porównanie: flaming, który przez pomyłkę zaleciał do kurnika.
Ponieważ kolacja miała niezobowiązujący charakter, jego jaśniewielmożność jeszcze się nie pojawił, pozwalając gościom pobiesiadować we własnym gronie, ale strój ostrzyżonej towarzyszki radcy stanu Fandorina wywołał tak wielki wstrząs, że zwyczajna w podobnych sytuacjach lekka rozmowa zupełnie się nie kleiła. Pachniało jeśli nie skandalem, to w każdym razie pikantnością, o której nazajutrz będzie rozprawiać cała Moskwa.
Toalecie, skrojonej zgodnie z najnowszym, bezwstydnym trendem, który wywoływał jeszcze zażenowanie nawet w Paryżu, kobiety przyglądały się z pogardliwym skrzywieniem ust i blaskiem pożądania w oczach.
Mężczyźni zaś, niewprowadzeni w tajemnice nadchodzącej rewolucji w świecie damskiej mody, z osłupieniem śledzili swobodne kołysanie się dwóch półkul, ledwie przesłoniętych najcieńszą tkaniną. To wywierało znacznie większe wrażenie niż widok obnażonych ramion i pleców.
Esfira wydawała się całkiem nieskrępowana ogólnym
zainteresowaniem i przypatrywała się otoczeniu z niemaskowaną ciekawością.
- Kto to? - pytała radcę stanu donośnym szeptem. - A ta o pełnych piersiach to kto?
Raz nawet głośno wykrzyknęła:
- Boże, ale tu menażeria!
Erast Pietrowicz z początku trzymał się mężnie. Grzecznie wymieniał ukłony ze znajomymi, udając, że nie dostrzega wycelowanych w partnerkę spojrzeń, także tych uzbrojonych w lornetki. Kiedy jednak podszedł do niego Froł Grigorjewicz Wiediszczew i szepnął: „Wzywają”, Fandorin usprawiedliwił się przed Esfira obowiązkami służbowymi i z żenującym pośpiechem umknął do prywatnych apartamentów gubernatorskiej rezydencji, porzuciwszy towarzyszkę na pastwę losu. Przy samych drzwiach zawstydził się i odwrócił.
Esfira wcale nie wyglądała na porzuconą i nie odprowadzała dezertera wzrokiem. Stała naprzeciw stadka dam, lustrując je ze spokojnym zaciekawieniem, a damy ze wszystkich sił starały się udawać, że są zajęte niewymuszoną rozmową. Wydaje się, że mademoiselle Litwinowa nie wymagała troski.
Dołgoruki wysłuchał raportu urzędnika do specjalnych poruczeń z nieskrywaną przyjemnością, chociaż dla pozoru jęczał z powodu utraconych skarbowych pieniędzy, które zresztą i tak były przeznaczone na wysyłkę do Turkiestanu.
- Nie wszystko idzie im gładko - wycedził Władimir Andriejewicz.
- Znaleźli sobie własnych mądralów i wysyłają ich tu po to, żeby mogli się popisywać przed Dołgorukim. Teraz sami skosztowaliście gorzkiego owocu. A więc stołeczny frant walnął łbem o mur? Dobrze mu tak.
Wiediszczew zakończył mocować księciu grubo nakrochmalony kołnierzyk, a żeby nie obcierał, delikatnie przypudrował pomarszczoną szyję jaśniewielmożności talkiem.
- Frołuszka, o, tutaj popraw. - Generał-gubernator stanął przed zwierciadłem, pokręcił głową i wskazał na nierówno leżącą kasztanową peruczkę. - Mnie, Eraście Pietrowiczu, i tak nie wybaczą Chrapowa.
Otrzymałem od jego cesarskiej mości bardzo chłodne pismo, tak więc jutro czy pojutrze zostanę stąd wyproszony. Ale na pożegnanie bardzo by się chciało utrzeć kamaryli nosa. Rzucić im pod nogi rozwiązaną sprawę: macie, ryjcie i pamiętajcie o Dołgorukim. Co, Eraście Pietrowiczu?
Radca stanu westchnął.
- Nie mogę obiecać, Władimirze Andriejewiczu. Ręce mam związane.
Ale będę p-próbował.
- Tak, rozumiem...
Książę skierował się ku drzwiom, które prowadziły do sali.