Читаем Radca stanu полностью

- A dlatego, że zrozumiałem: trzeba straszyć naszych nadętych durni, żeby nie wkładali kijów między szprychy, żeby nie przeszkadzali działać rozumnym ludziom, którzy chcą kraj z bagna wyciągać! Uczyć ich, osłów, trzeba! Nos im w nawóz wtykać! I to wasza robota. Niech do tych żeliwnych łbów dotrze, że Rosja albo pójdzie ze mną, Łobastowem, albo z wami do Tartaru się stoczy. Trzeciego wyjścia nam nie dano.

- Inwestuje pan pieniądze - skinął Grin. - Jasne. Czytałem o tym w książkach. W Ameryce to się nazywa lobbing. U nas nie ma parlamentu, dlatego wywiera pan nacisk na władze za pośrednictwem terrorystów. Więc jak, da pan czterdzieści tysięcy?

Twarz Łobastowa zastygła, tylko, jak wcześniej, tik poruszał

policzkiem.

- Nie dam. Pan jest rozumnym człowiekiem, panie Grin. Na lobbing, jak pan to określił, zaplanowałem wydać rocznie trzydzieści tysięcy i ani kopiejki więcej. Jeśli pan chce, może wziąć piętnaście jako wpłatę za drugie półrocze.

Grin pomyślał i rzekł:

- Nie. Potrzeba czterdziestu. Żegnam.

Odwrócił się i skierował do wyjścia. Gospodarz dogonił go, odprowadził do drzwi.

Czyżby się rozmyślił? Wątpliwe. To nie taki człowiek. Po co mnie dogonił?

- To wyście Chrapowa...? - szepnął mu na ucho Timofiej Grigorjewicz.

Oto dlaczego.

Grin, milcząc, zszedł po schodach. Dopóki był na terenie fabryki, analizował, co robić dalej.

Pozostawało tylko jedno wyjście - eks.

Nawet dobrze się składa, że policja jest zajęta poszukiwaniami. W

związku z tym mniej funkcjonariuszy skierowano do rutynowych zajęć. Na przykład do ochrony pieniędzy.

Ludzi na ekspropriację można wziąć od Igły.

Jednak bez specjalisty się nie obejdzie. Należy wysłać telegram do Julii, żeby przywiozła swojego Atuta.

Opuściwszy teren zakładu, Grin stanął za latarnią. Poczekał

chwilkę.

Tak jak przewidywał, z bramy wybiegł skromny mężczyzna, z wyglądu oficjalista, pokręcił głową na wszystkie strony, spostrzegł Grina, udał, że czeka na kocz.

Łobastow jest ostrożny. I ciekawski. To nic. Zgubić „ogon”

przecież nietrudno.

Grin poszedł ulicą, skręcił w bramę i zatrzymał się. Kiedy wszedł

tam idący jego tropem oficjalista, dostał pięścią po głowie. Niech sobie poleży z dziesięć minut.

*

Siła partii wynikała stąd, że pomagali jej najprzeróżniejsi ludzie, czasami zupełnie nieoczekiwani. Właśnie takim rzadkim ptaszkiem była Julia. Partyjni asceci krzywo na nią patrzyli, ale Grinowi się podobała.

Barwę miała szmaragdową - subtelną i świąteczną. Zawsze wesoła, pełna radości życia, wystrojona, przyjemnie pachnąca nieziemskimi aromatami, wydobywała z metalowego serca Grina jakiś dziwny ton, równocześnie trwożący i przyjemny. Samo imię, Julietta, było dźwięczne i słoneczne, podobne do słowa „życie”. Gdyby losy Grina potoczyły się inaczej, pewnie zakochałby się w takiej właśnie kobiecie.

Członkowie partii zwykli nie rozpowiadać wiele o swojej przeszłości, ale historię Julii znali wszyscy - nie robiła tajemnicy ze swojej biografii.

Jeszcze kiedy była podrostkiem, straciła rodziców, dostała się pod kuratelę krewniaka, urzędnika w podeszłym wieku. U progu starości opiekunowi, wedle wyrażenia Julii, „odbiło”. Jak mówi przysłowie: „W

starym piecu diabeł pali”. Stateczny krewny roztrwonił powierzony spadek, wychowankę zdemoralizował, a sam padł ofiarą nagłego wylewu. Młoda Julia została bez grosza w kieszeni, bez dachu nad głową, za to z niemałym doświadczeniem w kwestiach erotycznych. Mogła zatem obrać tylko jeden rodzaj kariery - najstarszą profesję kobiecą, i na tym polu wykazała się nieprzeciętnymi zdolnościami. Przez kilka lat prowadziła życie utrzymanki, zmieniając bogatych opiekunów. Potem „tłuściochy i staruszkowie” ją znudzili i otworzyła własny interes. Kochanków wybierała sobie teraz sama, zazwyczaj niezbyt zażywnych, a w żadnym wypadku -

starych, pieniędzy od nich nie brała, a środki na życie czerpała z

„agencji”.

Do swojego przybytku zepsuta Julia zaprosiła koleżanki. Niektóre, jak ona, były utrzymankami, inne - w pełni szanowanymi damami, spragnionymi dodatkowych dochodów lub przygód. Firma bardzo szybko stała się popularna wśród stołecznych poszukiwaczy uciech, ponieważ wszystkie koleżanki Julii były piękne, skore do śmiechu, chętne i hojne w miłości, a dyskrecji przestrzegano w firmie bezwarunkowo.

Nikt jednak nie krył się z niczym przed ślicznotkami ani, tym bardziej, przed wesołą gospodynią, a ponieważ pośród klienteli trafiali się wysocy rangą urzędnicy, generałowie i policyjne szarże, do Julii docierały informacje najprzeróżniejszego charakteru, w tym także bardzo ważne dla partii.

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне