I znowu wszystko odbyło się z zegarmistrzowską precyzją, tak jak obiecał nieznany TG: Sieliwanowa, chytrego jak lis, udało się wziąć, można powiedzieć, gołymi rękoma, o czym w Petersburgu nawet nie można było pomarzyć. Czatowali na niego w bramie. Grin chwycił żandarma z tyłu za łokcie, a Rachmet wbił kindżał. Teraz o Grupie Bojowej było głośno także w Europie.
Trzeci list Grin znalazł na podłodze w przedpokoju. Zdarzyło się to, kiedy już we czwórkę mieszkali na Wasiljewskiej. Tym razem nadawca naprowadził ich na pułkownika Pożarskiego, szczwaną bestię z nowego żandarmskiego przychówku. Pożarski jesienią rozgromił warszawski oddział
partii i dopiero co aresztował w Kronsztadzie anarchistyczną organizację marynarzy floty, planującą wysadzić carski jacht. W nagrodę otrzymał
wysokie stanowisko w Departamencie Policji, a - jako premię nadzwyczajną
- fligeladiutancki monogram za uratowanie najjaśniejszej Rodziny.
Notatka głosiła:
Poszukiwania GB powierzono nowemu wicedyrektorowi Departamentu Policji do spraw politycznych, księciu Pożarskiemu. To niebezpieczny wróg, który sprawi wam mnóstwo kłopotów. W środę wieczorem, między dziewiątą a dziesiątą, będzie miał spotkanie z pewnym ważnym agentem na Wyspie Aptekarskiej, niedaleko willi towarzystwa Kerbel. Nie straćcie dogodnej okazji.
TG
Stracili, chociaż okazja była wyjątkowo dogodna. Pożarski wykazał
się ponadludzkim sprytem - ostrzeliwując się, zniknął w ciemności. Jego towarzysz był mniej zręczny i Rachmet trafił uciekającego w plecy. Ale i tak operacja okazała się korzystna dla sprawy i narobiła sporo szumu, ponieważ w zabitym Grin rozpoznał Stasowa, członka KC i starego więźnia Szlisselburga, niedawno nielegalnie przybyłego ze Szwajcarii. Któż by mógł pomyśleć, że policja ma wśród swoich informatorów takich ludzi?!
A ostatni, czwarty list od TG, najbardziej ważki, pojawił się wczorajszego ranka. W mieszkaniu za mocno napalono, było gorąco, pozostawiono więc na noc otwarte lufciki. Rankiem Jemiela znalazł na podłodze przy oknie kamień owinięty w papier. Szybko rozprostował
arkusik, przebiegł go oczami i natychmiast poszedł obudzić Grina.
Teraz kolej na Chrapowa. Dziś wyjeżdża na Syberię, pociągiem kurierskim o jedenastej, w wagonie ministerialnym.Udało się ustalić poniższe: w Moskwie Chrapow zrobi przerwę w podróży. Za jego bezpieczeństwo podczas wizyty w starej stolicy odpowiada radca stanu Fandorin, urzędnik do specjalnych poruczeń przy księciu Dołgorukim.
Rysopis: 35 lat, szczupłej budowy ciała, wzrost wysoki, brunet, cienkie wąsiki, siwe skronie, jąka się. W Petersburgu i w Moskwie będą podjęte nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Zbliżyć się do Chrapowa można tylko między tymi punktami. Wymyślcie coś. W wagonie będą czterej agenci oraz na obu platformach zmieniana warta żandarmów (przednia platforma jest ślepa, nie łączy się z salonką). Naczelnikiem ochrony Chrapowa jest sztabsrotmistrz von Seidlitz: 32 lata, włosy bardzo jasne, słusznego wzrostu, krzepkiej budowy ciała. Adiutant Chrapowa - podpułkownik Modzelewski: 39 lat, korpulentny, średniego wzrostu, włosy ciemnorude, niewielkie bakenbardy.
TG
Grin opracował zuchwały, ale w pełni realny plan, dokonał
koniecznych przygotowań, i grupa wyjechała do Klina pociągiem pasażerskim o trzeciej. Informacje TG znów okazały się wzorcowe. Wszystko poszło jak po maśle. Takiego wspaniałego zwycięstwa Grupa Bojowa jeszcze nie miała.
Wydawało się, że można sobie pofolgować - napawać się poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku. Zapałka jeszcze nie zgasła, jeszcze się pali, a rozpalony nią ogień płonie coraz silniej. Jednak Grin nie potrafił
napawać się sukcesem - przeszkadzała mu w tym niewiadoma. Nie znosił
rzeczy niepojętych. Tam, gdzie czegoś nie rozumiemy, zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidywalnego, a to oznacza nieustanną groźbę niebezpieczeństwa.
Trzeba rozszyfrować tego TG. Zrozumieć, co to za człowiek i co chce osiągnąć.
Miał tylko jedną wersję.
Ktoś z pomocników, albo nawet samych członków Grupy Bojowej, ma swojego człowieka w tajnej policji, otrzymuje od niego poufne informacje i anonimowo przekazuje je Grinowi. Dlaczego się nie ujawnia, można zrozumieć. Z powodu konspiracji, nie chcąc poszerzać kręgu wtajemniczonych (Grin zawsze tak samo się zachowywał). Albo osłania swojego informatora, związany słowem honoru, takie przypadki już się zdarzały.
A jeśli to jednak jest prowokacja?
Nie, wykluczone. Ciosy, zadane przez Grupę władzy państwowej przy udziale TG, są zbyt poważne. Nie da się uzasadnić tej rangi zamachów żadnym celem taktycznym. Ale najważniejsze - w ciągu ostatnich miesięcy ani razu nie było ogona. Grin miał do tego szczególnego nosa.
Dwa skróty: GB i TG. Za pierwszą ukrywa się organizacja. A co za drugą - imię?
Po co w ogóle potrzebny był podpis?