Читаем Radca stanu полностью

Planowali ulokować się w Moskwie pod innym adresem, ale zdarzył się niespodziewany wypadek. Łączniczka, przyjmująca bojowców w umówionym miejscu, uprzedziła, że konspiracyjna kwatera, w której mieli się rozgościć, jest spalona. Jej właściciel, inżynier Łarionow, okazał się agentem ochrany.

Grin, jeszcze zmęczony po ucieczce drezyną, powiedział łączniczce (miała dziwaczny pseudonim - Igła):

- Kiepsko pracujecie, moskwianie. Agent z mieszkaniem konspiracyjnym! Przez to mogłaby wpaść cała Grupa Bojowa.

Rzekł to bez złości, po prostu konstatując fakt, ale Igła się obraziła.

Grin mało o niej wiedział. Zdaje się, że pochodziła z zamożnej rodziny. Sucha, tyczkowata podstarzała panna, bezkrwiste, zaciśnięte usta, matowe włosy związane z tyłu w ciasny węzeł. Wśród rewolucjonistek było takich wiele.

- Gdybyśmy źle pracowali, to nie udałoby się nam zdekonspirować Łarionowa - odgryzła się. - Powiedzcie, Grin, koniecznie musicie mieć mieszkanie z telefonem? To nie takie proste.

- Wiem, ale telefon jest niezbędny. Można pilnie się połączyć, przekazać sygnał alarmu, uprzedzić - wyjaśnił, składając w duszy przysięgę, że odtąd w ważnych sprawach polegać będzie tylko na sobie, bez pomocy partii.

- W takim razie musimy was umieścić pod jednym z naszych rezerwowych adresów, u kogoś z sympatyków. Moskwa to nie Petersburg, niewielu ma własny telefon.

W ten sposób grupa trafiła na kwaterę do docenta Aronzona. Igła powiedziała, że jest on raczej liberałem niż rewolucjonistą, nie popiera metod terrorystycznych, ale to nic, człowiek uczciwy, o postępowych poglądach, i pomocy nie odmówi, a w szczegóły nie ma powodu go wtajemniczać.

Odprowadziwszy Grina i jego ludzi do pięknej czynszowej kamienicy na Ostożence (obszerne mieszkanie na najwyższym piętrze, co było szczególnie cenne, ponieważ umożliwiało awaryjne wyjście na dach), łączniczka, zanim wyszła, krótko i rzeczowo wyjaśniła zdenerwowanemu gospodarzowi elementarne zasady konspiracji:

- Pański dom jest najwyższy w tej części miasta, to wygodne. Z

mansardy mogę obserwować pańskie okna przez lornetkę. Jeśli wszystko będzie w porządku, zasłon w bawialni proszę nie zaciągać. Dwie zaciągnięte zasłony - wpadka. Jedna - sygnał alarmu. Wtedy do pana zadzwonię, prosząc profesora Brandta. Jeśli pan odpowie: „Pomyłka, to nie ten numer” - wtedy od razu przyjdę, a jeśli: „Pomyłka, to mieszkanie docenta Aronzona” -przyślę na ratunek oddział bojowców. Zapamięta pan?

Pobladły Aronzon skinął głową, a kiedy Igła wyszła, wybąkał, że

„towarzysze” mogą dysponować mieszkaniem wedle swojego uznania, że służbie dał wolne, a sam, w razie potrzeby, będzie u siebie w gabinecie.

Przez pół dnia ani na chwilę stamtąd nie wyjrzał. Jednym słowem -

„sympatyk”. Nie, tutaj nie spędzą dwóch tygodni - od razu zdecydował

Grin. Muszą nazajutrz zmienić miejsce noclegu.

- A po co spać? - Rachmet wzruszył ramionami. - Wy, czcigodni panowie, róbcie, jak chcecie, ale ja bym najchętniej zaszedł w gości do judasza Łarionowa. Dopóki się nie zorientował, że został rozszyfrowany.

Jeśli dobrze pamiętam, Powarska dwadzieścia osiem? Niezbyt daleko.

- Prawda! - gorąco poparł go Sniegir. - I ja bym tam poszedł. A najlepiej sam, ponieważ wy już dzisiaj zrobiliście swoje. Poradzę sobie, słowo honoru! On otworzy drzwi, zapytam: „Pan inżynier Łarionow?”, aby przez pomyłkę nie zabić niewinnego. Potem powiem: „Masz, zdrajco”.

Strzelę mu w serce - trzy razy, żeby być pewnym, i ucieknę. Głupstwo.

Rachmet odchylił głowę i hałaśliwie się roześmiał.

- Głupstwo, a jakże! To wystrzel, spróbuj. Kiedy ja na placu do von Bocka z bliska rąbnąłem, jego gały z oczodołów wyskoczyły, jak Boga kocham! Dwie czerwone kule. Długo potem po nocach mi się śniły. Budziłem się zlany zimnym potem. Głupstewko...

Grin pomyślał: a nie śni się tobie Szwierubowicz z rozpływającą się twarzą?

- To nic, jeśli dla sprawy, to można - zdecydowanie rzekł

Sniegir, pobladł i nagle oblał się pąsem. Pseudonim dano mu właśnie z powodu wiecznego rumieńca i jasnego puszku na policzkach. - Przecież on, bydlę, zdradzał swoich.

Sniegira Grin znał od dawna, o wiele dłużej niż pozostałych.

Rzadki typ, chłopak z najcenniejszej rasy. Syn powieszonego zabójcy cara i dziewczyny z Narodnej Woli, zmarłej w kazamatach podczas głodówki protestacyjnej, zrodzony bez ślubu, niechrzczony w cerkwi, został

wychowany przez towarzyszy ojca i matki. Pierwszy wolny człowiek przyszłej wolnej Rosji. Bez śmietnika w głowie, bez zamętu w duszy.

Kiedyś, podobni chłopcy staną się zwykłym zjawiskiem, ale dziś on był

jedynym, najcenniejszym produktem bolesnej ewolucji. Dlatego Grin długo się sprzeciwiał zaliczeniu Sniegira do grupy.

Ale jak mógł go nie wziąć? Trzy lata temu, kiedy Grin po ucieczce z katorgi długą, okrężną drogą przemierzał świat, aby dotrzeć do domu -

przez Chiny, Japonię, Amerykę - musiał zatrzymać się w Szwajcarii.

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне