A Lihija bačyła, što ŭ im dziejecca, jak jon zmahaŭsia, jak natura ŭ im adpichvała hetuju navuku, i jak z adnaho boku heta jaje markociła, tak z druhoha — žal, litasć, udziačnasć za tuju cichuju pašanu, akazvanuju dla Chrysta, nachilała da jaho niepieramožnaj siłaj jejnaje serca. Pryhadała sabie Pamponiju Hrecynu i Aŭła. Dla Pamponiji krynicaj nikoli nie vysychajučych sumnych sloz była dumka, što za hrobam nie znojdzie Aŭlusa. Lihija pačała ciapier lepiej razumieć tuju horyč i toj bol. Bo i jana viedała darahuju istotu, z jakoju pahražała joj viečnaja razłuka. Časami paciašałasia nadziejaj, što mo jahonaja duša jašče adčynicca kaliś dla Chrystovaj praŭdy, ale spadzieŭki henyja byli vielmi słabyja. Viedała i razumieła jaho ŭžo zanadta dobra. Vinić — chryscijanin? Dva henyja paniacci nat u jejnaj niedaznanaj hałovańcy nie mahli vobak siabie miascicca. Kali razvažny i poŭny stałasci Aŭł nie staŭsia im pad upłyvam daskanalnaje i mudraje Pamponiji, dyk jak ža mahčymie stacca im Vinić? Na heta nie było adkazu, a dakładniej, isnavaŭ tolki adzin: niama dla jaho ni nadzieji, ni ratunku. Ale Lihija spachapiłasia z tryvohaj, što hety asud zahuby, jaki byccam visić nad im, praz samuju žałasć robić jaho jašče daražejšym. Časami brała jaje achvota havaryć z im ščyra pra jahonuju ciomnuju budučyniu, ale jak adzin raz, sieŭšy pry im, skazała jamu, što pa-za chryscijanskaju navukaj niama žyccia, jon, budučy ŭžo krychu padmacavanym, padniaŭsia na zdarovym uzłokatku i vomih pałažyŭ joj hołaŭ na kaleniach, kažučy: «Ty — žyccio!» Zamierła joj dychannie ŭ hrudzioch, uciakła prytomnasć, niejkaja raskošnaja dryhata prabiehła ad noh da hałavy. Chapiŭšy ŭ dałoni jahonuju hałavu, chacieła padniać dy zamiest taho sama nachiliłasia nad im tak, što až vusnami datknułasia da jahonaj čupryny, i praz chvilinu zmahalisia ŭpojna tak z saboju dy z kachanniem, jakoje šturchała adno da druhoha.
Lihija ŭschapiłasia dy ŭciakła, čujučy połymia ŭ žyłach i zavarot u hałavie. Heta była ŭžo kropla, jakaja kančatkova pierapoŭniła čaru. Vinić nie dadumaŭsia, kolki kaštavacimie jamu taja ščasnaja chvilina, ale Lihija zrazumieła, što ciapier jana sama patrabuje ratunku. Nastupnaja noč prajšła biassonna, u slazach i malitvie, u pačucci niahodnasci, što malitva jejnaja nie budzie vysłuchana.
Nazaŭtra ranieńka vyjšła z kubikuluma ŭ aharodziec i, zaklikaŭšy Kryspa, adkryła jamu ŭsiu dušu, molačy jaho adnačasna, kab dazvoliŭ joj pakinuć dom Myryjam, bo nie daviaraje sabie i nie moža pieramahčy ŭ sabie kachannia da Vinicija.
Krysp — stary, surovy čałaviek — zhadziŭsia, kab vyjšła z domu Myryjam, ale nie znajšoŭ słoŭ prabačennia hrešnaha, na jahonuju dumku, kachannia. Serca jahonaje zardziełasia aburenniem na ŭspamin, što taja Lihija, jakoju rupna apiekavaŭsia, jakuju palubiŭ, ucviardziŭ u viery i na jakuju ŭhladaŭsia ciapieraka by na bieleńkuju lileju, što vyrasła na hruncie chryscijanskaje navuki, nie zaražanuju nijakaju pryziemnasciu, mahła znajsci ŭ dušy miejsca na inšuju, aprača niabiesnaje, luboŭ. Viedaŭ dahetul, što nidzie na sviecie nie biła serca čysciejšaje na słavu Chrysta. Žadaŭ jaje achviaravać Jamu, jak pierłu, jak darahuju kaštoŭnasć ruk svajich, dyk niespadziavanka hetaja napoŭniła jaho i zdziŭlenniem, i horyčču.
— Idzi mali Boha, kab daravaŭ tabie vinu, — prahavaryŭ da jaje chmurna. — Uciakaj, pakul duch niačysty nie abłytaŭ jašče ciabie całkam dy nie davioŭ da kančatkovaha ŭpadku, pakul nie zdradziła Zbaŭcy. Jon pamior dla ciabie na kryžy, kab ułasnaj kryvioju adkupić tvaju dušu, a ty pažadała pakachać taho, chto maniŭsia zrabić z ciabie svaju niavolnicu. Boh cudam vyratavaŭ ciabie z ruk jahonych, a ty adkryła serca niačystaj žadzie i pakachała syna ciemry. Chto ž bo jon? Prychvascień i słuha Antychrysta, supolnik błudu j raspusty. Kudy ž jon ciabie zaviadzie, kali nie ŭ tuju atchłań i Sadomu, u jakoj žyvie sam, a jakuju Boh sčyscić ahniom svajho hnievu? Badaj tabie nie žyć, badaj by hetyja scieny byli zavalilisia na tvaju hałavu pierš, čym toj vuž upoŭz u tvajo serca j asliniŭ jaho jadam svajim.
I sierdavaŭ štoraz bolš, bo vina Lihiji napaŭniała jaho nie tolki hnievam, ale abrydženniem i pahardaj da natury ludskoje naahuł, a ŭ kankretnasci da žanočaj, jakoje nat i chryscijanskaja navuka nie ascierahła ad słabasci Jevinaj. Nie zviartaŭ na toje ŭvahi, što dziaŭčyna faktyčna była jašče čystaj, što maniłasia ŭciakać ad henaha kachannia dy spaviadałasia z jaho, kajučysia. Krysp chacieŭ byŭ zrabić z jaje anioła j padniać na vyšyniu čystaje lubovi tolki dla Chrysta, a jana voś pakachała aŭhustyjanina! Samaja tolki dumka pra heta žuddziu i rasčaravanniem napaŭniała jahonaje serca. Nie! Nie moh joj henaha daravać!