Nie chciał, żeby Snape tak się zachowywał. Pragnął, żeby pomiędzy nimi było tak
samo, jak przedwczoraj.
- Przepraszam - wyszeptał cicho, wtulając twarz w jego pierś. Wyczuł, że
mężczyzna zesztywniał i wciągnął gwałtownie powietrze, ale nie odsunął go od
siebie. - To się więcej nie powtórzy. Proszę, nie gniewaj się na mnie.
Westchnął głęboko i zamilkł, nie będąc w stanie nic więcej powiedzieć.
Zrobiłby wszystko, żeby było tak jak ostatnio... ale czy to możliwe? Czy Snape
pokazał mu tą łagodniejszą stronę tylko dlatego, że miał wyrzuty sumienia? A kiedy
uznał, że spłacił dług, ponownie postanowił traktować go tak, jak dawniej? Jakby w
ogóle mu nie zależało? Ale przecież dał mu ten kamień. Martwił się o niego. To
musiało coś znaczyć!
Harry mocniej go objął i przylgnął do chłodnego ciała, pragnąc je rozgrzać
płonącym w jego wnętrzu ogniem. Chciał stopić tę lodową powłokę, którą otaczał się
Mistrz Eliksirów. Może, jeżeli będzie ogrzewał ją wystarczająco długo i wytrwale...
może w końcu uda mu się przedrzeć przez chłód i dotrzeć do tego ciepła, którego
smak poznał niedawno?
Czuł bijące miarowo serce Severusa i słyszał jego głęboki, spokojny oddech.
Cieszył się, że nadal mógł się do niego przytulać. Że udało mu się przebić na tyle, że
Snape nigdy go już od siebie nie odsuwał. Nadal nie odwzajemniał jego uścisku, ale
przynajmniej pozwolił Harry'emu tulić się do siebie i czerpać z tego tyle, ile będzie
chciał. Nawet we wzburzeniu i gniewie.
Gryfon uśmiechnął się do siebie. Poczuł napływający spokój, który rozgrzewał
jego serce, dając mu nadzieję, że swoim ciepłem uda mu się roztopić tę barierę.
To była chwila doskonała.
Nagle, w tą ciepłą, otulającą ich ciszę, wkradł się mroźny wiatr. Serce Severusa
zabiło mocniej, oddech przyspieszył, a z ust wyrwał mu się syk.
Harry poderwał głowę zaskoczony i spojrzał na wykrzywioną bólem twarz
mężczyzny.
- Co się st... - nie zdążył dokończyć pytania, kiedy poczuł na ramieniu żelazny
uścisk dłoni i został odepchnięty z taką siłą, że potknął się i omal nie upadł. Krzyknął, zachwiał się i syknął z bólu, kiedy uderzył łydką o stojący za nim fotel. Kiedy odzyskał
równowagę, spojrzał zdumiony na Severusa.
Mężczyzna trzymał się za lewe przedramię, a jego twarz była ściągnięta z wysiłku.
Wyglądał, jakby z czymś walczył.
Natychmiast zrozumiał.
- To Voldemort? - zapytał łamiącym się głosem. - Prawda?
Snape podniósł głowę. Ujrzawszy jego pociemniałe spojrzenie, Harry zadrżał.
- Zejdź mi z oczu, Potter - warknął głosem zimniejszym, niż zbocza góry lodowej.
Jego oczy ciskały pioruny, a napięta twarz wyrażała jedynie wściekłość. Harry nie
potrafił się poruszyć. Stał i gapił się, czując, jak lodowaty podmuch niszczy żarzące
się w jego wnętrzu ciepło, które tak usilnie starał się podtrzymywać.
- Nie dość, że jesteś głupi, to na dodatek głuchy! - Słowa uderzyły wraz z gromem.
W oczach mężczyzny czaiło się coś groźnego, mrocznego i niebezpiecznego. Harry
zadrżał ponownie i cofnął się. Wszystko wokół zdawało się pogrążać w mroku.
- Nie słyszałeś, Potter? Wynoś się stąd! - Ziejąca w czarnych tunelach nienawiść
sprawiła, że nogi ugięły się pod Harrym. Chciał odwrócić się i uciec, ale zamiast tego
wpadł na fotel i osunął się na niego, wpatrując się przerażonym wzrokiem w
szalejącą w ciemnych oczach wichurę wściekłości i nienawiści. Mistrz Eliksirów
przypadł do niego i jednym szarpnięciem postawił go na nogi. Długie palce zacisnęły
się na ramieniu Harry'ego niczym szpony, wbijając się boleśnie w jego ciało i Gryfon
został na wpół zaciągnięty, na wpół dowleczony do drzwi prowadzących na korytarz.
Snape wyrzucił go za nie z taką siłą, że ledwie zdołał utrzymać się na nogach.
Uderzył o przeciwległą ścianę, a drzwi trzasnęły, zanim zdążył odzyskać równowagę
i odwrócić się.
Przez kilka chwil stał tylko i wpatrywał się w nie, niezdolny do jakiejkolwiek reakcji,
przerażony i zaskoczony. Jego ramię pulsowało boleśnie w miejscu, w którym złapał
go Snape.
Przypomniał sobie wymierzone w siebie, płonące nienawiścią spojrzenie.
Mroźny wiatr zdmuchnął ostatnią, żarzącą się w nim iskierkę ciepła. Ogarnął go
chłód.
Tym dotkliwszy, że nie było w tej chwili już niczego, co mogłoby go ogrzać...
...i co mogłoby stopić lód.
* "Show some emotion" by Celine Dion
--- rozdział 16 ---
16. The nightmare.
Harry spojrzał na trzymany w ręku klejnot. Był środek nocy, a on leżał w łóżku i
ciągle nie mógł zasnąć.
Nie potrafił zrozumieć Severusa. I chyba nigdy mu się to nie uda.
Czasami Snape był dla niego całkiem miły, pozwalał mu się do siebie przytulać,
nie patrzył na niego z odrazą i, najwyraźniej, obecność Harry'ego sprawiała, że na
chwilę stawał się nieco... delikatniejszy. Ale już chwilę później wszystko mogło się
zmienić. Tak zupełnie nagle. Potrafił w jednym momencie wpaść w taki szał, że
wydawało się, iż zupełnie nie panował nad tym, co robił. Krzywdził i ranił.