Читаем Desiderium Intimum полностью

Ron pobiegł za rozjuszoną przyjaciółką.

- Może Snape ma rację? - odezwał się cicho. - Może powinniśmy wrócić do łóżek?

Co mogłoby się Harry'emu przytrafić w Hogwarcie? Pewnie jest tak, jak mówi Snape.

Przecież widziałaś, że ostatnio Harry dziwnie się zachowywał. Zresztą, nawet nie

wiemy, gdzie go szukać. Może być wszędzie.

Hermiona zatrzymała się gwałtownie i odwróciła. Chłopak jęknął, widząc wyraz jej

twarzy.

- Ronaldzie, jeżeli jeszcze raz spróbujesz przyznać rację temu bezuczuciowemu

Śmierciożercy... - mówiła drżącym głosem, podchodząc powoli do Rona i mierząc w

niego oskarżycielsko palcem - ...to przysięgam, że osobiście...

Nagle coś chrupnęło pod jej nogą. Hermiona urwała i spojrzała w dół. Kiedy

podniosła stopę, jej twarz stała się biała jak papier.

- To okulary Harry'ego - wyszeptała czując, jak przerażająca myśl wdziera się do

jej głowy. Uczucie niepokoju krzyczało o uwagę. Schyliła się i podniosła z podłogi

rozbite szkła. Ron także wyglądał, jakby nagle zapomniał o wszystkim, co się do tej

pory wydarzyło.

- Skąd one się tu wzięły? - zapytał, rozglądając się po pogrążonym w mroku

korytarzu. Hermiona potrząsnęła głową. Wpatrywała się w okulary tak, jakby widziała

je po raz pierwszy w życiu.

- On nigdy ich nie zdejmuje - powiedział cicho Ron. - Nie mógł ich tak po prostu

zgubić.

Hermiona ponownie pokręciła głową. W umyśle czuła jedynie zamęt, a okropne,

wyjaśniające to znalezisko pomysły prześcigały się w próbach doprowadzenia jej do

obłędu. Rozejrzała się uważnie po korytarzu, ale w pobliżu znajdował się tylko

schowek na miotły. Ani śladu Harry'ego.

Nagle coś jej się przypomniało.

- Ron - wyszeptała drżącym głosem. - Właśnie w tym miejscu poprzednio coś

usłyszałam. Myślę, że to dochodziło - jej wzrok padł na drzwi do schowka - stąd. -

dokończyła, wypuszczając powietrze z płuc.

Ron powędrował za jej spojrzeniem. Przełknął ślinę.

Hermiona, nie czekając na niego, podeszła do starych, drewnianych drzwi.

Przyłożyła do nich ucho.

- Nic nie słyszę - wyszeptała.

Ron wyglądał tak, jakby nie był w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Gryfonka

powoli sięgnęła do klamki i nacisnęła na nią.

Drzwi pozostały zamknięte.

Powinna była odetchnąć z ulgą, ale niepokojące wrażenie nie chciało jej opuścić.

Walcząc z narastającym strachem, wyciągnęła różdżkę, przyłożyła ją do zamka i

wyszeptała:

- Alohomora.

Tym razem, z cichym skrzypnięciem, otworzyły się. Hermiona wstrzymała oddech

patrząc, jak przed jej oczami pojawia się pogrążone w nieprzeniknionej ciemności,

niewielkie pomieszczenie. Uniosła różdżkę i wypowiedziała:

- Lumos.

W chwili, kiedy wnętrze schowka wypełniło się światłem, usłyszała, jak stojący za

jej plecami Ron wydaje z siebie jakiś niezrozumiały dźwięk. Jednak prawie to do niej

nie dotarło, ponieważ sama opadała teraz w otchłań dusznego przerażenia.

Usłyszała długi, ochrypły jęk oraz pisk i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to

ona je wydała. Okulary wypadły z jej dłoni.

Pod ścianą leżał Harry. Czerwona posoka zalewała jego twarz, wsiąkała w

ubranie, tworzyła nawet niewielka kałużę na podłodze. Włosy chłopaka były zlepione

krwią, twarz opuchnięta, podrapana i posiniaczona. Głowa zwisała bezwładnie i

opierała się na klatce piersiowej. Jego prawa ręka leżała pod dziwnym kątem,

zaplątana w kawałek czarnego materiału.

Dziki wrzask rozdarł jej umysł, a oczy przysłoniła lepka ciemność. Cały świat

zdawał się wirować, a w centrum tego wiru leżało bezwładne, zakrwawione ciało jej

najlepszego przyjaciela. Nie umiała określić, czy żyje, czy nie. Nie potrafiła zmusić

swojego ciała do ruchu. Żołądkiem targnęły torsje i dopiero wtedy świadomość

powróciła do jej dygoczącego ciała.

Nie! To niemożliwe. To nie jest prawdziwe. To tylko sen. Ja śnię. To się nie dzieje

naprawdę. Nie może...

Zamknęła oczy, walcząc ze swoim żołądkiem, z trzepoczącym w piersi sercem i z

zawrotami głowy. Próbowała oddychać, ale coś ogromnego blokowało jej gardło.

Kilka razy przełknęła ślinę, zanim zdecydowała się otworzyć oczy.

Przerażenie ściskało mocno swymi oślizgłymi mackami jej serce, ale całą siłą woli

skupiła się na tym, żeby wszystko przeanalizować. W każdej sytuacji potrafiła myśleć

logicznie. Teraz nie może zawieść!

Musi się opanować! Musi wziąć się w garść! Sprowadzić tu kogoś! Natychmiast!

- Zostań z nim - wychrypiała do Rona, który siedział na ziemi i wpatrywał się w

przyjaciela oczami rozszerzonymi z przerażenia. Najwyraźniej nogi odmówiły mu

posłuszeństwa. Widząc, że rudzielec nie reaguje, podbiegła do niego i potrząsnęła

go za ramiona. - Słyszysz mnie? Pilnuj go! - krzyknęła łamiącym się głosem, po czym

rzuciła się biegiem w stronę, z której właśnie przyszli.

Snape! Jest najbliżej! Ma mnóstwo eliksirów! Uratuje Harry'ego! Musi!

Kiedy minęła w biegu róg korytarza, zderzyła się z wysoką, ciemną postacią.

Krzyknęła zaskoczona i zatoczyła się do tyłu, próbując odzyskać równowagę.

Podniosła wzrok i dopiero, kiedy zobaczyła, jak rozmazana jest stojąca przed nią

Перейти на страницу:

Похожие книги