przytłumiony głos Rona. Westchnęła:
- Chodź już.
*
Gryfonka wyjrzała ostrożnie zza rogu.
- W porządku. Nikogo nie ma. Możemy iść.
- Dokąd właściwie idziemy? Gdzie chcesz go szukać? - wyszeptał Ron, podążając
za Hermioną przez ciemne, puste korytarze zamku.
- Do lochów - odparła krótko dziewczyna, rozglądając się bacznie na wszystkie
strony. - Harry miał szlaban ze Snape'em. On go widział jako ostatni.
- A nie przyszło ci do głowy, że Harry może nadal tam być? - zapytał szeptem
Ron. To pytanie sprawiło, że Hermiona zarumieniła się delikatnie. - Może Snape
zmusił go do jakiejś długiej, żmudnej pracy, której Harry po prostu nie zdążył jeszcze
skończyć.
- Nauczyciele nie mają prawa przetrzymywać uczniów poza Pokojem Wspólnym
po godzinie dziesiątej - odparła szorstko.
- Ale
- Nawet Snape nie ma do tego prawa - warknęła Hermiona, badając następny
korytarz. Niczym cienie przemknęli po schodach i znaleźli się w zimnych,
opustoszałych lochach.
- I co chcesz zrobić? - kontynuował sarkastycznie rudzielec. - Zapukać do
gabinetu Snape'a w środku nocy i zapytać: "Przepraszam bardzo, ale czy zastaliśmy
tu może Harry'ego? Ponieważ nie wrócił na noc i myślimy, że..."
- Ci i! - przerwała mu Hermiona, zatrzymując się i nasłuchując. Wokół panowała
głucha, złowroga cisza. Kilka pochodni mdło oświetlało surowe, nagie ściany, a oni
nie chcieli używać różdżek, żeby nie ściągać na siebie uwagi. - Chyba coś
usłyszałam. - Nasłuchiwała jeszcze przez chwilę, rozglądając się po pogrążonym w
ciemności korytarzu, po czym potrząsnęła głową i ruszyła dalej. - Musiało mi się
wydawać.
Udało im się bez przeszkód dotrzeć pod drzwi gabinetu Mistrza Eliksirów. Kiedy
przed nimi stanęli, nastąpiła chwila konsternacji.
- No - nalegał Ron. - Skoro miałaś taki
Hermiona przełknęła ślinę. Odwiedzanie w środku nocy gabinetów nauczycieli nie
było codziennym zwyczajem prymusek. Gdyby Harry jakimś sposobem wrócił już do
dormitorium, a oni zostaliby tutaj nakryci o tej godzinie, mogłoby się to skończyć
bardzo źle. Ale musiała się upewnić! Bezpieczeństwo Harry'ego było najważniejsze.
Oblizała wargi i westchnęła głęboko, po czym uniosła rękę i cicho zapukała.
Wstrzymała oddech i czekała, co się wydarzy. Po kilku chwilach drzwi otworzyły
się i pojawił się w nich profesor Snape.
"Kompletnie ubrany..." - pomyślała i odetchnęła z ulgą.
Nauczyciel uniósł brwi w geście zaskoczenia, widząc dwójkę uczniów stojących
przed jego gabinetem o tak późnej porze. Nie zdążył jednak nic powiedzieć,
ponieważ Hermiona wypaliła:
- Przepraszamy bardzo, wiemy, że nie powinniśmy znajdować się o tej godzinie
poza Pokojem Wspólnym, może nam pan odjąć punkty, ale chcieliśmy zapytać, czy
nie ma tutaj przypadkiem Harry'ego, ponieważ nie wrócił na noc i bardzo się o niego
martwimy, a wiemy, że ostatnio był z panem - wyrzuciła z siebie na jednym oddechu.
- To znaczy, miał u pana szlaban - poprawiła się szybko, czując jak mimowolnie się
czerwieni. Łamanie regulaminu szkolnego było dla niej wybitnie stresującym
zajęciem i w takich chwilach jej słynne, elokwentne wysławianie się trafiał szlag. Na
dodatek Ron przez cały czas kulił się za jej plecami i nie stanowił żadnego wsparcia.
Hermiona zobaczyła, jak w pierwszej chwili oczy Mistrza Eliksirów rozszerzają się,
by w następnej zmrużyć się niebezpiecznie. Jego twarz przez chwilę wydawała się
bledsza, niż zwykle, ale był to tylko ułamek sekundy i zastanawiała się, czy
przypadkiem nie było to tylko przywidzenie.
- Potter? - warknął Snape, wpatrując się w Gryfonkę świdrującym spojrzeniem. -
Nie wrócił do dormitorium?
Hermiona pokręciła głową.
- Na pewno zaszył się gdzieś i użala nad sobą, jak zwykle - powiedział szorstko
mężczyzna, nie spuszczając oczu z twarzy dziewczyny. - Wracajcie do łóżek, jeżeli
nie chcecie, żebym pozbawił was wszystkich punktów.
- Ale Harry... - zaczęła, jednak Snape przeszył ją jeszcze groźniejszym
spojrzeniem, które sprawiło, że słowa uwięzły jej w gardle.
- Jeszcze jedno słowo sprzeciwu, panno Granger - wysyczał Snape, przybliżając
twarz do jej twarzy - a będzie to ostatnie słowo, które wypowiesz jako uczennica tej
szkoły.
Hermiona zamknęła usta, przełykając gorzkie słowa protestu, które cisnęły jej się
na usta.
- Sam zajmę się Potterem - kontynuował nauczyciel, prostując się i obrzucając ich
pogardliwym spojrzeniem. - Tym razem łamanie regulaminu nie ujdzie mu na sucho.
Mistrz Eliksirów cofnął się i zamknął im drzwi przed nosem.
Zaległa cisza.
Hermiona odwróciła się na pięcie. Z jej twarzy promieniowała taka wściekłość, że
przez chwilę Ron zastanawiał się, czy bardziej boi się Snape'a, czy jej.
- Co za... - zaczęła Gryfonka, ale przypominając sobie, gdzie się znajduje, ugryzła
się w język. Złapała Rona za ramię i pociągnęła za sobą. - Harry zniknął, a on każe
nam wracać do łóżek! Jestem prawie pewna, że nie kiwnie nawet palcem, żeby go
znaleźć. Może tylko po to, żeby dać mu kolejny szlaban i odebrać wszystkie możliwe
punkty. Co za bezuczuciowy, podły drań!