Читаем Desiderium Intimum полностью

nieuchronne przeznaczenie. W ręku trzymał czarny skrawek materiału. Worek, który

zarzucili na głowę Potterowi, żeby nie mógł ich rozpoznać. Cały zakrwawiony.

Draco przełknął ślinę i spojrzał w demoniczne oczy Mistrza Eliksirów. To, co w

nich ujrzał sprawiło, że w jednej chwili pożałował wszystkiego, co zrobił. Zrozumiał,

że popełnił największy błąd swojego życia. Ale teraz było już za późno, aby to

cofnąć.

W otępiałej, obezwładniającej grozie chwili zdołał pomyśleć tylko, że nigdy nie

zapomni tego spojrzenia...

Przez mgłę przerażenia, która ogarnęła jego umysł, zobaczył wymierzoną w siebie

różdżkę i zanim zdążył zareagować, usłyszał słowa zaklęcia:

- Legilimens Evocis.

* "Whispers in the dark" by Skil et

--- rozdział 14 ---

14. Mysteries.

Getting tired, of hearing that

You're dangerous, but they won't stop

Until I leave, they won't believe

That being with you won't break my heart.

They're never gonna take me away from you

There's nothing they can do! *

Harry spadał poprzez ciemność.

Czuł pęd powietrza, ale nie miał punktu odniesienia, gdyż wszędzie wokół

panował mrok. Gęsty i lepki. Ciepły i gorzki. Cichy.

Był sam.

W oddali zamajaczyło maleńkie światełko. A wraz z nim do jego cichej ciemności

wdarły się także szepty. Początkowo ledwie słyszalne. W miarę przybliżania się

światła, stawały się coraz głośniejsze. Zlewały się ze sobą i przeradzały w szum.

Szepty w ciemności.

Poczuł chłód.

Zrozumiał, że to właśnie światło emanowało tym nieprzyjemnym zimnem.

Wyczuwał w nim ból i strach. A także ogromną wściekłość.

Nie chciał się w nim zanurzyć. Próbował się bronić, ale nie miał czego się złapać.

Unosił się w pustce.

Był już zbyt blisko. Nic nie mógł zrobić.

Wpadł w jasność.

Obraz był zniekształcony i zamazany, ale widział klęczącą przed nim jasnowłosą

kobietę. Miała spuszczoną głowę, twarz ukrywała w dłoniach, a jej ramiona drżały.

- Dlaczego? - zaszlochała, a jej głos odbił się echem w pustce. Jakby, pomimo

wszystkich widocznych kolorów i kształtów, nadal otaczała go mroczna nicość. Jakby

to wszystko było tylko ułudą.

- Nie wykonał mojego rozkazu - odpowiedział głosem obojętniejszym i

zimniejszym niż lód oraz całkowicie pozbawionym emocji. Pomimo wściekłości, którą

odczuwał w sobie niczym płonące mroźnym ogniem drzewce. Klęcząca przed nim

kobieta znaczyła dla niego mniej, niż robactwo. Najchętniej zdeptałby ją. - Zawiódł

moje zaufanie. Złamał zakaz. Wypatroszyłbym go własnymi rękoma, gdyby mój

najwierniejszy sługa nie wyręczył mnie i nie dopadł go pierwszy. Możecie być

wdzięczni, że nadal żyje.

W krąg mdłego, zimnego światła wkroczył jasnowłosy mężczyzna. Pochylił głowę.

Jego głos drżał, kiedy się odezwał:

- Wybacz mi, panie, ale... on nie wiedział, co robi. Jest jeszcze dzieckiem...

- Milcz! - miał dosyć. Ich żałosne zachowanie tylko podsycało buzującą w nim

wściekłość. Gdyby nie to, że byli mu potrzebni, pozbyłby się ich od razu. - Próbował

go zabić... Potter należy do mnie! To ja go zabiję! To ja będę pił jego krew! To ja zniszczę jego ciało! Wyssam jego moc! Odbiorę mu wszystko!

Kobieta przestała nad sobą panować. Wybuchnęła płaczem tak pełnym żalu, iż na

ten dźwięk ogarnęła go płonąca furia.

- Zabij mnie - zaszlochała. Jej głos załamał się. - Nic mnie już nie obchodzi... nie,

kiedy moje dziecko zostało w taki sposób... - urwała, jakby nie była w stanie

dokończyć i podniosła na niego oczy pełne rozpaczliwej nienawiści. - Ja już i tak

umarłam...

- Jak sobie życzysz - odezwał się obojętnym tonem i skinął dłonią na stojącą

dotychczas w cieniu postać. - Severusie...

Usłyszał krzyk jasnowłosego mężczyzny i spokojny, opanowany głos odzianej w

czerń postaci:

- Avada Kedavra.

Zamknął oczy, gdyż zalała je fala oślepiającego, zielonego światła.

Kiedy je otworzył, ponownie opadał poprzez pustą, ciepłą, bezpieczną ciemność.

Był sam.

* * *

Chciało mu się pić. Czuł się tak, jakby w ustach miał garść piasku. Kłującego i

raniącego przełyk. Z trudem oddychał. Znalazł w sobie jednak dość sił, żeby

wycharczeć:

- Pić...

W ciemności rozległ się dźwięk kroków.

- Nareszcie - szept gdzieś tuż nad nim, ale nie był w stanie otworzyć sklejonych

oczu. Poczuł, że ktoś unosi jego głowę, a w gardło wlewa mu się wilgotny,

przynoszący ukojenie chłód.

Nie wiedział, gdzie jest i co się z nim dzieje. Chciał tylko spać. Powrócić do ciepłej,

przytulnej ciemności.

- Nic już nie mów - szept zaczął się oddalać. Poczuł łagodny dotyk na czole. -

Zawiadomię wszystkich, że odzyskałeś przytomność. Teraz śpij.

Ręka gładziła delikatnie jego czoło.

Ciemność zaczęła wciągać go z powrotem w swoje ramiona.

Poddał się jej.

* * *

...ił się dzisiaj. Minęło tyle czasu. Stracił bardzo dużo krwi. Gdyby nie ty,

prawdopodobnie... - nerwowy, kobiecy szept urwał się, ale po chwili rozległ

ponownie. - To zaklęcie wymagało niezwykłej siły i mocy. Niewielu czarodziejów

Перейти на страницу:

Похожие книги