Severusa. - Czy tam, dokąd idziemy, też będzie kominek?
- Jeżeli tylko zechcesz, to możemy mieć nawet dziesięć kominków. Ale
podejrzewam, że ten konkretny ciężko byłoby zapakować i zabrać ze sobą.
Harry puścił mimo uszu tę kąśliwą uwagę i odparł:
- Nie potrzebuję dziesięciu. Wystarczy mi jeden. I... chciałbym też dwa fotele. Takie
same jak te.
Na wargi Severusa wypłynął ten cudowny, krzywy uśmiech, którego Harry myślał, że
już nigdy nie zobaczy.
- Jeszcze nawet nie zamieszkaliśmy ze sobą, a już stawiasz warunki? - zapytał
kpiąco.
Przez ułamek sekundy Harry poczuł się tak, jakby znowu był na szlabanie. Jakby
żadna z tych strasznych rzeczy się nie wydarzyła... Jakby Hermiona wciąż jeszcze
żyła... jakby...
Złapał się za żołądek i zgiął się wpół, zaciskając powieki i walcząc z silnymi
zawrotami głowy i uczuciem, jakby coś próbowało się z niego wyrwać. Wydrapać
sobie drogę z głębin jego umysłu, zalewając jego oczy krwią i obrazami, które raniły
bardziej niż wbity prosto w serce sztylet.
Nagini, otwierająca paszczę i pożerająca kobietę, która wciąż jeszcze żyła i
wiedziała, co się z nią dzieje... przerażający, zdarty krzyk, kiedy jej głowa została
połknięta przez węża, pochłaniającego ją coraz głębiej i głębiej...
I ta kąsająca wnętrzności, skręcająca pewność, że to on do tego doprowadził. I po
prostu przyglądał się temu z rozgrzewającą go od środka satysfakcją,
zafascynowany spektaklem, czując wlewający mu się do ust, gorzki brud ciężkich,
czarnych jak smoła wyrzutów sumienia.
Nie mógł oddychać. Nic już nie widział. Nie powinien w ogóle istnieć, po tym
wszystkim, co zrobił. Nie powinien...
- Potter! Natychmiast do mnie wracaj!
Poczuł, jak coś... znajomy umysł... rozgarnia smołę na boki, docierając do niego i
wyciągając go na powierzchnię.
Światło pojawiło się tak nagle, iż przez chwilę nic nie widział. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Był zbyt przerażony, by przestać się szamotać, próbując nie utonąć i dopiero,
kiedy otoczyły go czyjeś ramiona, zamykając w żelaznym uścisku i nie pozwalając
mu się poruszyć, z powodzi światła wyłoniła się twarz Severusa i płuca Harry'ego
otworzyły się pod naporem wdzierającego się do nich powietrza.
- Nie pozwól im mnie zabrać - wydyszał, czując, jak po jego drżącym z wysiłku ciele
spływają krople potu. Czuł się brudny. Czuł ich krew oblepiającą jego ciało. Czuł ją
wewnątrz siebie. - Wyrwij to ze mnie! - Wyswobodził jedną rękę i zacisnął ją we
włosach Severusa, szarpnięciem przyciągając do siebie jego głowę i wpijając się
wargami w jego usta. Całe jego ciało trzęsło się niekontrolowanie, jakby doznał
wstrząsu anafilaktycznego, kiedy wgryzał się w te cienkie usta, smagając językiem
ich wnętrze i czując, jak rozrastające się w nim uczucie ciepła wypłukuje z niego
brud.
Kiedy w końcu oderwał wargi, był tak oszołomiony, iż przez chwilę nie miał pojęcia,
co się wydarzyło. Widział nad sobą jedynie lśniące, czarne oczy i wpółotwarte,
zaczerwienione usta, owiewające mu twarz parzącym oddechem.
- Nigdy mi ciebie nie zabiorą - wyszeptał ochryple Severus. - Wyrwę cię z
najgłębszych ciemności. Spędziłem w nich całe życie. Nigdy nie pozwolę ci się w
nich zgubić. Zrozumiałeś? - Severus potrząsnął nim, jakby pragnął by te słowa na
zawsze wyryły się Harry'emu w umyśle. - Nigdy!
Harry szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w obsydianowe oczy naprzeciw.
Emanujący z nich żar przeniknął w niego, całkowicie oczyszczając go z krwi i brudu.
Znowu był tylko Harrym.
- Severusie... - wyszeptał, nawet nie próbując zapanować nad rozlewającym mu się
w żyłach, odprężającym ciepłem. - Gdybym cię nie znał, to pomyślałbym, że właśnie
przyrzekłeś mi miłość aż po grób.
Spojrzenie Severusa zmieniło się w ułamku sekundy. Płonący w nich żar przygasł, a
na jego twarzy pojawiła się irytacja. Prychnął kpiąco i puścił go tak nagle, że Harry
niemal osunął się na podłogę.
- Gdybyś mnie znał, to wiedziałbyś, że nic mi tak nie działa na nerwy jak paplający
bez sensu Gryfoni - warknął chłodno, odsuwając się od niego i poprawiając szatę. -
Zbieraj się! - rozkazał, odwracając się do Harry'ego plecami.
Harry wyprostował się, wciąż czując lekkie zawroty głowy i nieprzyjemny uścisk w
żołądku.
A Severus znowu był Severusem...
Zadziwiające, jak błyskawicznie potrafił zmieniać swoje zachowanie, kiedy tylko
Harry'emu nie groziło już niebezpieczeństwo.
Zanim Harry zdążył w pełni dojść do siebie, Severus rzucił w niego peleryną-niewidką
i rozkazał:
- Zakładaj to i chodźmy. I tak jesteśmy tu już zbyt długo.
Harry zarzucił na siebie pelerynę-niewidkę, obserwując, jak Severus zakłada na
ramię torbę i wypija kilka łyków Eliksiru Kameleona, po czym, wciąż obserwując
mapę, wyszli na korytarz i skierowali się wprost do opuszczonej Wieży Gryffindoru.
Na górnych piętrach nie było nikogo, poza snującymi się gdzieniegdzie duchami.
Przeszli przez dziurę za portretem i wspięli się po schodach do dormitorium. Severus
umieścił w torbie wszystkie rzeczy z kufra Harry'ego.
- To wszystko? - zapytał, łapiąc go za nadgarstek i przygotowując się do wyjścia.