Читаем Desiderium Intimum полностью

Hannę Abbot i wielu innych uczniów, pomiędzy którymi kręcili się uzdrowiciele ze

Świętego Munga. Części uczniów jednak brakowało i Harry czuł, jak wokół jego serca

zaciska się lodowata pętla, kiedy przypominał sobie kolejne nazwiska, których

nigdzie nie mógł dostrzec... Cho, Dean, Padma, Lee Jordan, Angelina... Ginny...

Hermiona...

Mimo, iż znał prawdę, mimo iż wiedział, że już jej nie ma... to wciąż poszukiwał jej

wzrokiem.

I Ron...

Harry desperacko przeglądał mapę, widząc wypełnioną po brzegi Wielką Salę, w

której najprawdopodobniej znajdował się tymczasowy szpital dla czarodziejów i

aurorów, w którym, ku swojej uldze, dostrzegł także Lupina.

Nerwowo obejmował wzrokiem wszystkie miejsca. Dormitoria, korytarze, łazienki.

Wszystkie były opustoszałe.

Poszukiwał, poszukiwał...

I wtedy na błoniach dostrzegł go...

Z ulgą i jednocześnie rosnącym w piersi niepokojem wpatrywał się w nieruchomą

kropkę z podpisem Ron Weasley, obserwując jak obok przyjaciela wciąż

przemieszczają się inni czarodzieje, których Harry nie znał.

- Wystarczy! - warknął Severus, wyrywając mu mapę z rąk i rzucając na nią okiem.

Przez chwilę poszukiwał wzrokiem najkrótszej i najbezpieczniejszej drogi do zamku,

po czym ponownie złapał Harry'ego za nadgarstek i pociągnął za sobą. - Idziemy.

Severus rzucił na nich jakieś zaklęcie maskujące, którego Harry nie znał, po czym

stuknął różdżką w jeden z korzeni i Wierzba Bijąca zamarła, jakby ktoś ją nagle

wyłączył. Drogę do zamku przebyli tak szybko, że Harry nie miał nawet pojęcia,

kiedy, a już wślizgiwali się do Sali Wejściowej, w ostatniej chwili kryjąc się za jednym z posągów, kiedy tuż za nimi do zamku wbiegło kilkoro uzdrowicieli ze Świętego

Munga, zmierzających wprost do Wielkiej Sali. Kiedy ciężkie wrota otworzyły się, w

uszy Harry'ego uderzyła fala pełnych cierpienia jęków rannych, ale Severus

natychmiast pociągnął go dalej, wprost ku schodom prowadzącym do lochów.

Harry szedł za nim całkowicie oszołomiony. Wszystko wydawało się... wydawało

się... takie inne. Zamek, który zawsze tętnił życiem, którego sklepienia wypełniał

gwar rozmów, śmiechy i tupot setek stóp... teraz był pogrążony w ciemnościach i

ciszy. Opustoszały. Młodsi uczniowie zostali najprawdopodobniej wsadzeni w

Hogwart Ekspress i wysłani do domów, aby nie oglądać pokłosia tej okrutnej wojny.

Zamek, który przez tyle lat był jego domem... teraz stawał się wspomnieniem i Harry

wciąż nie mógł uwierzyć, że już nigdy go nie zobaczy. Że to ostatni raz. Ostatni raz

przemierza te znajome korytarze i spogląda na płonące na ścianach pochodnie, na

mijane po drodze drzwi do schowków, na kamienne, emanujące wilgotnym chłodem

posadzki... na te potężne, drewniane drzwi, które tyle razy otwierały się pod jego

dotykiem i które za każdym razem przekraczał z tym samym niecierpliwym

oczekiwaniem oraz szaleńczo bijącym sercem.

Gabinet Severusa pogrążony był w całkowitych ciemnościach. Mężczyzna zapalił

różdżką kilka świec i odwrócił się do Harry'ego, wręczając mu mapę.

- Obserwuj wszystkie okoliczne korytarze i powiadom mnie od razu, jeżeli tylko kogoś

zauważysz - rozkazał, po czym odwrócił się do niego plecami i skierował różdżkę na

wypełnione eliksirami i różnorodnymi składnikami półki, wypowiadając długą i

skomplikowaną inkantację i dopiero po chwili Harry zrozumiał, że Snape zdejmuje z

nich wszystkie czary ochronne. Następnie podszedł do swojego biurka i przez chwilę

przeszukiwał szuflady. W końcu wyciągnął z jednej z nich torbę, która wyglądała

zupełnie jak ta, której Harry używał do noszenia książek na lekcje, ale była nieco

mniejsza. Severus rzucił na nią jakieś zaklęcie, a następnie podniósł swoją różdżkę,

rozglądając się po gabinecie. Wystarczyło jedno machnięcie i Harry zobaczył jak

większość fiolek i słoików ląduje w torbie. Kolejne machnięcie i wszystkie szuflady w

biurku otworzyły się, a ich zawartość również wyładowała w torbie.

- Za mną - powiedział Severus i ruszył do swoich komnat. Harry przełknął ślinę i

podążył za nim, co jakiś czas zerkając na mapę. Zobaczył, że Severus kieruje się do

swojego barku. Sięgnął po butelkę whisky i bez słowa wychylił dwie szklanki, a

następnie wcisnął zaskoczonemu Harry'emu karafkę z zimną wodą oraz szklankę i

rozkazał: - Pij.

Och, woda chyba jeszcze nigdy nie wydała mu się tak cudownie orzeźwiająca. Harry

wypił duszkiem trzy szklanki, a w tym czasie Severus zapakował do torby swoje

drogocenne książki, po czym otworzył przejście do laboratorium i machnął różdżką.

Wszystkie kociołki, moździerze, księgi i prezenty od Harry'ego również znalazły się w

torbie, a następnie rzeczy Severusa z sypialni.

Harry podejrzewał, że zaklęcie, którego użył Severus działa podobnie jak namiot, w

którym mieszkali podczas Mistrzostw Świata w Quidditchu, ale nie chciał teraz

zawracać mu głowy pytaniami i po prostu stał bez słowa na środku salonu, wpatrując

się w dwa fotele i wygaszony kominek. I mając wrażenie, że z każdą chwilą jego

serce wypełnia się coraz bardziej nieprzyjemnym chłodem.

- Lubiłem tu przychodzić - powiedział cicho. Poczuł na sobie twarde spojrzenie

Перейти на страницу:

Похожие книги