Читаем Desiderium Intimum полностью

- A jeżeli on jakoś będzie w stanie przeżyć? W Dementorach? - zapytał, zagryzając

wargę i próbując przełknąć pełzający we wnętrzu niepokój.

- Dementorzy nie należą do świata żywych. Byli tutaj jeszcze na długo przed

pojawieniem się Czarnego Pana. Są nieśmiertelni i żadna dusza, kiedy już raz

zostanie przez nich wchłonięta, nie ma szans się uwolnić. Żadna. A poza tym... -

Severus podniósł wolną rękę, pokazując Harry'emu swoje lewe przedramię. - Spójrz

na to.

Harry przypatrzył się skórze Snape'a. W miejscu, w którym znajdował się Mroczny

Znak, pozostało jedynie nieco jaśniejsze znamię, odcinające się od reszty skóry.

Oczy Harry'ego rozszerzyły się.

- On naprawdę nie żyje - wyszeptał z oszołomieniem, czując jak jego serce pęcznieje

od rozsadzającej je, gorącej radości. I osłabiającej ulgi. Świat bez Voldemorta. To

było... niewiarygodne. - Ale gdzie się podziali Dementorzy? - Rozejrzał się po niebie,

jakby w każdej chwili spodziewał się zobaczyć nas sobą krążące w górze, ciemne

sylwetki.

- Rzuciłem Zaklęcie Patronusa. I nie wiem, jak to zrobiłeś, będąc niemal po drugiej

stronie, ale ty również przywołałeś swojego Patronusa.

Harry zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć świetlistego jelenia, ale nic

takiego nie pamiętał.

- Widziałem tylko lwa i węża, ale to nie jest... - zaciął się, spoglądając głęboko w oczy pochylającego się nad nim Severusa. - Ale przecież... jak to możliwe?

Severus wyglądał na nieco zmieszanego. Odchrząknął i odparł, starając się

zachować neutralny ton głosu:

- Gdybyś uważał chociaż na jednej lekcji, to wiedziałbyś, że Patronusy mogą

zmieniać kształt pod wpływem silnych emocji. I twój zmienił się w węża.

Oczy Harry'ego rozszerzyły się gwałtownie.

- To znaczy, że twój... - zawahał się jednak przed dokończeniem zdania, kiedy poczuł

na sobie ostrzegawcze spojrzenie mężczyzny. Dokończył je jednak w myślach.

Nie do wiary. Lew. Patronusem Severusa jest lew...

Ta myśl była tak niedorzeczna, że Harry był w stanie jedynie wpatrywać się w

Severusa z osłupieniem i udało mu się ją zdusić dopiero, kiedy do jego umysłu

nadpłynęły kolejne wspomnienia.

- Ale jak to możliwe, że ja wciąż żyję, kiedy on...? - zapytał po chwili, wskazując

głową na nieruchome ciało tuż obok nich.

- Zaklęcie, które rzuciłeś, było tak silne, iż nawet ja je poczułem, pomimo otaczającej

mnie bariery - odparł spokojnie Severus. - Dementorzy w pierwszej kolejności rzucili

się na źródło pożywienia, którym był Czarny Pan. Dopóki tkwiłeś w jego umyśle,

byłeś względnie bezpieczny. Ale kiedy wyssali już z niego wszystko i ponownie

powróciłeś do własnego umysłu, zaatakowali także ciebie. Ale wtedy Czarny Pan już

nie żył, a utrzymująca mnie bariera pękła i zdołałem rzucić Zaklęcie Patronusa.

Odgoniłem ich, zanim zdążyli wyssać duszę także z ciebie. Chociaż przez pewien

czas myślałem, że...- Severus zacisnął usta i pochylił głowę, ukrywając swoją twarz

w cieniu włosów.

Harry poczuł bolesne ukłucie w sercu. Uniósł dłoń, odsuwając włosy Severusa na

bok i dotykając jego policzka. Mężczyzna jednak nie podniósł głowy.

- Bez ciebie nigdy nie udałoby mi się go pokonać... i przeżyć. Zginąłbym tutaj -

powiedział cicho Harry, przyglądając się zmęczonej twarzy Severusa, która nagle się

uniosła i na dnie ciemnych oczu błysnęła stal.

- Gdybyś mi się nie sprzeciwił, to nic takiego nie miałoby miejsca - wyszeptał twardo.

- Bądź pewien, że wyciągnę konsekwencje z twojego nieposłuszeństwa. - Harry

zagryzł wargę, doskonale wiedząc, że Severus nie żartuje. - Już nigdy ode mnie nie

uciekniesz. Choćbym miał przywiązać cię do siebie łańcuchem...

Harry przełknął ślinę.

Nie był pewien, czy podoba mu się ta koncepcja. Mimo, iż wiedział, że Severus ma

rację. Chociaż z drugiej strony...

- Ale pokonaliśmy Voldemorta - powiedział cicho, próbując się usprawiedliwić.

Severus zacisnął usta i Harry zastanawiał się, co to oznacza. Jakby chciał coś

powiedzieć, ale się powstrzymał...

Harry przez chwilę przyglądał się jego pokrytej zadrapaniami i zaschniętą krwią

twarzy, delikatnie gładząc palcami zimny policzek. Severus wyglądał tak, jakby

przeszedł przez piekło, aby do niego dotrzeć... i jakby, pomimo zwycięstwa, wciąż

coś go niepokoiło.

I ten niepokój nagle przelał się również na niego, kiedy Harry przypomniał sobie

nagle... wybuchy i rozświetlające niebo zaklęcia, które widział z oddali.

Jego oczy rozszerzyły się gwałtownie, a płuca ścisnęły i doznał wrażenia, jakby ktoś

uderzył go z całej siły w żołądek.

- Co z resztą? - zapytał pospiesznie, czując narastający w sobie lęk, kiedy oczyma

wyobraźni widział zebrane przez Voldemorta zastępy Śmierciożerców. - Co tam się

stało? Gdzie oni są? - Rozejrzał się, poszukując na horyzoncie oznak walki, ale

wszędzie panował spokój, a przykryte chmurami niebo było jednolicie szare.

Ponownie spojrzał na Severusa, ale mężczyzna nadal nie unosił głowy. Po chwili

jednak dotknął jasnej blizny po Mrocznym Znaku na swoim lewym przedramieniu i

powoli uniósł twarz, spoglądając na Harry'ego przysłoniętymi matową czernią,

ukrytymi w cieniu oczami.

Перейти на страницу:

Похожие книги