- Oszukałeś mnie, Severusie. Mnie, swojego Pana. Miałeś przyprowadzić go do mnie
na srebrnej smyczy, wykonującego każdy twój rozkaz, A NIE ZADURZYĆ SIĘ W
NIM, TY ŻAŁOSNY GŁUPCZE! - ryknął z furią i Harry musiał przycisnąć dłoń do
czoła, gdy poczuł kolejne uderzenie bólu. - Mam nadzieję, że wykazałeś chociaż na
tyle zdrowego rozsądku, by przynieść ze sobą eliksir. Jeżeli dasz mi go z własnej
woli, to może wspaniałomyślnie daruję ci życie. I nie próbuj ze mną negocjować,
ponieważ znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie przybyłbyś tu, gdybyś nie miał
go przy sobie.
Harry rozejrzał się po pokrytej szronem ziemi, w poszukiwaniu swojej różdżki. Dojrzał
ją trzy metry dalej.
- Jeżeli tego nie zrobisz - kontynuował Voldemort, unosząc różdżkę i celując nią w
Severusa - równie dobrze mogę zabić was obu już teraz.
Potrzebował jej. Nie mógł tak po prostu siedzieć i czekać na ruch Voldemorta. Już
nie chodziło o jego własne życie. Przybył tu, wiedząc, że i tak prawdopodobnie
zginie. Pogodził się z tym. Ale Severus... Severus nie mógł zginąć. Nie mógł! Musi
odwrócić od niego uwagę Voldemorta. Za wszelką cenę!
Podniósł się na wciąż lekko drżących nogach i rzucił się w bok, próbując dosięgnąć
różdżki, ale w momencie, kiedy złapał ją koniuszkami palców, usłyszał triumfalny ryk
Voldemorta:
- CRUCIO!
Harry zacisnął powieki, spodziewając się przeszywającego, rozrywającego
wnętrzności bólu, ale w tym samym momencie poczuł nakrywające go i przyciskające
do ziemi ciało Severusa i owijające się wokół niego ramiona. Otworzył szeroko oczy,
widząc tuż przed sobą wykrzywioną bólem twarz Severusa i usłyszał gardłowy
pomruk cierpienia, wydobywający się spomiędzy zaciśniętych niemal do krwi warg.
Severus... on... on... osłonił go!
Serce Harry'ego opadło aż do stóp i nawet jeśli nie czuł fizycznego cierpienia, miał
wrażenie, jakby coś w jego wnętrzu eksplodowało.
Jego oczy zalała gęsta czerwień, kiedy niemal nieświadomie zacisnął palce na
swojej różdżce, wycelował nią ponad ramieniem przykrywającego go swoim ciałem
Severusa i wykrzyczał ochryple:
- REDUCTO!
Voldemort wrzasnął z wściekłością, kiedy musiał przerwać zaklęcie torturujące i
odbić zaklęcie Harry'ego. Harry wykorzystał ten ułamek sekundy przewagi, aby
uwolnić się z uścisku Severusa, wydostać spod niego i zasłonić go przed
Voldemortem, jednocześnie ciskając silnym zaklęciem żądlącym, którego nauczyła
go Tonks:
- ACULAETUM DOLOR!
Voldemort odbił jego zaklęcie tek celnie, iż Harry ujrzał tylko zmierzający w swoją
stronę żółty promień, ale zanim zdążył wyczarować przed sobą tarczę, Severus
odepchnął go na bok i Harry upadł na zamarzniętą ziemię, osłaniając głowę rękami
przed sypiącymi się na wszystkie strony iskrami rozpadającego się zaklęcia, które
uderzyło w wyczarowaną przez Severusa barierę ochronną.
- Jakież to wzruszające... - Głos Voldemorta wydał się nienaturalnie głośny w ciszy,
która nagle zapadła, kiedy zamarzające szybko iskry spłynęły na ziemię w postaci
szronu. - Dwa przerażone zwierzątka chroniące się nawzajem... nędzne i żałośnie
słabe. Naprawdę sądzicie, że jesteście w stanie mi się przeciwstawić? Prawdziwa
potęga kryje się w bezwzględności, pozbyciu się wszystkich słabych stron, a emocje i
uczucia są czymś, co osłabia najbardziej ze wszystkiego. Żaden z najpotężniejszych
czarnoksiężników ich nie posiadał. Dlatego właśnie stali się tak wielcy. A ty,
Severusie, pozwoliłeś, by ta odrażająca choroba zaatakowała cię i zniszczyła
wszystko, nad czym pracowałeś. Wciąż nie jestem w stanie tego pojąć...
Harry otrzepał z ramion kryształki lodu i spojrzał na stojącego obok Severusa. Jego
twarz, wykrzywiona brutalną zaciętością, wyglądała niczym upiorna maska
nienawiści. Harry zadrżał mimowolnie, ale tym razem nie z powodu przeszywającego
chłodu. Severus wyglądał tak... tak... przerażająco. Nawet maski Śmierciożerców nie
potrafiły wzbudzić takiej grozy.
Kiedy się odezwał, jego głos brzmiał tak, jakby wydobywał się spod ziemi, z samych
jej trzewi:
- Ty również nosisz w sobie pragnienie. Pragnienie nieśmiertelności, panowania nad
światem, zdobycia takiej mocy, jakiej nikt inny nie widział. Jesteś w stanie zgładzić
każdego, kto próbowałby przeszkodzić ci w zrealizowaniu tego pragnienia. W gruncie
rzeczy mamy ze sobą coś wspólnego. Widzisz, jak też mam pragnienie, za które
byłbym gotów zrównać z ziemią cały świat. A ty próbowałeś mi je odebrać...
Twarz Voldemorta wykrzywiła się grymasem wściekłości.
- Jak śmiesz nas porównywać?! Nie możesz się ze mną równać! Jesteś tylko
pionkiem, który stanął mi na drodze i którego mogę zdmuchnąć bez najmniejszego
wysiłku! Wystarczy, że trafię w twój czuły punkt... - Harry poczuł, jak spojrzenie
Voldemorta przesuwa się na niego. - Lacrima!
Rozpaczliwie uniósł różdżkę, ale zanim jeszcze wypowiedział słowa kontrzaklęcia,
wiedział już, że to na nic. Pamiętał tę klątwę ze swojego snu. Pamiętał, co potrafiła
zrobić...
Nagle tuż przed nim wyrósł cień w postaci Severusa, który wyczarował
najpotężniejszą magiczną barierę, jaką Harry kiedykolwiek miał szansę zobaczyć, ale