Musiał być ostrożny. Na pewno nie tylko on usłyszał ten odgłos. Echo poniosło go tak
daleko, iż był niemal pewien, że w tej samej chwili zmierzają tu wszyscy znajdujący
się w okolicy Śmierciożercy. Niczym stado wilków, które przyciąga tu obietnica
obfitego posiłku.
Tam!
Kilka metrów dalej dostrzegł leżące na ziemi, odziane w czerń ciało. Severus
podszedł bliżej, rozglądając się na boki i dopiero, kiedy był już niemal nad zwłokami,
spojrzał na zamarłą w wyrazie bezbrzeżnego zdumienia twarz... Bellatriks.
Błoto, w którym stał, zrobiło się nagle znacznie bardziej grząskie niż wcześniej. Jakby
próbowało go pochłonąć. Dłoń, w której trzymał różdżkę, opadła, a oczy przysłonił
mroczny cień, gasząc połyskujący na ich dnie, słaby blask.
Jego jedyny klucz do Pottera... Jedyny...
Nogi mimowolnie poprowadziły go w dół. Przyklęknął, wyciągając rękę i dotykając
chłodnej dłoni martwej kobiety.
Czyżby... czyżby Czarny Pan popełnił błąd, powierzając miejsce swojego pobytu
osobie, która mogła przecież zostać pokonana?
Niemożliwe.
Może nie chodziło o to, co Bellatriks wiedziała, a o to, co mogła mieć przy sobie...
Jego dłoń powędrowała wzdłuż jej boku, poszukując ukrytej kieszeni.
Wskazówkę. Jakąkolwiek wskaz...
Jego zmysły krzyknęły ostrzegawczo. Zerwał się gwałtownie, ale nie zdążył już
unieść różdżki. Klątwa trafiła w niego z tak ogromną siłą, iż płuca skurczyły się na
chwilę, odcinając dopływ powietrza, a on upadł na ziemię, mając wrażenie, jakby
całe jego ciało zamieniło się w reaktor bólu.
Chwila nieuwagi. Wystarczyła tylko jedna chwila...
Jego wnętrzności płonęły, rzucane drgawkami ciało szamotało się, jakby samoistnie
próbowało uwolnić się od tortur, głowa raz po raz uderzała w ziemię i cały świat
zdawał się być tylko niekończącym się wrzaskiem, wydobywającym się z jego gardła.
Ktoś się nad nim zatrzymał. Widział skraj czarnej szaty i zniekształcony, drwiący
głos, szydzący z niego.
Ujrzał uniesioną różdżkę, szykującą się do zadania kolejnego ciosu. Chciał unieść
swoją, ale ciało nie słuchało go, szarpane gwałtownymi spazmami i uczuciem, jakby
ktoś żywcem wyrywał z niego wnętrzności.
Spojrzał wyżej, na twarz stojącego nad nim Śmierciożercy, pragnąc dowiedzieć się,
kogo ma prześladować z zaświatów i w chwili, w której go rozpoznał... drwina
zniknęła z twarzy Macnaira, zastąpiona zdumieniem, a jego ciało runęło tuż obok,
twarzą w błoto.
W drgający spazmatycznie, czerwony od eksplodującego bólu świat wdarła się
czyjaś twarz. Znajoma twarz.
- Profesorze Snape, słyszy mnie pan?
Granger. Na Merlina. Ze wszystkich osób, Granger. Miał szansę z tego wyjść...!
Eliksiry. Miał je w ukrytej kieszeni. Ale jego zmysły niemal przestały już
funkcjonować, zmaltretowane torturami. Nie mógł wydobyć z siebie głosu, nie mógł
nawet unieść dłoni.
Całą siłą woli zmusił drgające mięśnie prawej ręki do pracy, odrywając ją od ziemi i
przyciągając bliżej. Jego dłoń trzęsła się niekontrolowanie, ale zdołał ją podnieść i
przycisnąć do piersi.
Zadziałało. Dziewczyna błyskawicznie zrozumiała, co chciał jej pokazać i po krótkim
przeszukaniu, odkryła ukrytą kieszeń, wyjmując z niej wszystkie eliksiry.
Jego ciało zamieniało się powoli w szarpany wyładowaniami bólu, bezwładny konar,
a zęby trzeszczały, kiedy usiłował je zaciskać, aby powstrzymać krzyk. Widział, jak
Granger odkorkowuje po kolei i wącha wszystkie eliksiry, sprawdzając ich kolor i
konsystencję.
Jego powieki opadły, nie potrafiąc już dłużej walczyć z zakleszczającym go coraz
bardziej bólem. Niemal już nie czuł kończyn, a wnętrzności...
Nagle do jego wpółotwartych ust wlał się eliksir. Severus czuł, jak spływa mu do
gardła, odcinając ból z taką szybkością, jakby ktoś zamykał mu drogę. Jego
pulsujące mięśnie rozluźniały się, a do kończyn powracało czucie. Płuca zaczęły
funkcjonować, a wrażenie, że płonie od środka, zostało zastąpione przyjemnym
chłodem, rozlewającym się po całym ciele łagodną ulgą.
Przez chwilę oddychał głęboko, zbierając porozrzucane zmysły i przywracając
swojemu umysłowi ścisłą kontrolę nad ciałem.
Uniósł powieki i zobaczył wciąż pochyloną nad sobą Granger. Jej napięta twarz
wyraźnie się rozluźniła, kiedy zobaczyła, że żyje.
- Wszędzie pana szukałam - powiedziała drżącym głosem, odsuwając się.
Severus podniósł się do pozycji siedzącej, chociaż jego ruchy wciąż były mocno
ograniczone. Próbował powstrzymać zawroty głowy, ale nie było to proste. Zamrugał
kilkakrotnie, a następnie skupił swoje spojrzenie na Granger. Dziewczyna klęczała
obok, wpatrując się w niego z przestrachem, ulgą i determinacją zarazem. Nietypowa
mieszanka.
- Ma pan jakieś informacje o Harrym? - zapytała szybko, kiedy tylko poczuła na sobie
jego taksujące spojrzenie - Nigdzie go nie ma. Voldemorta także. Musiał go gdzieś
zabrać.
Severus nie odpowiedział. Zerknął na leżące obok ciało Macnaira. Śmierciożerca
miał zamknięte oczy, ale Severus wyraźnie widział, że wciąż oddycha. Dziewczyna
musiała go tylko ogłuszyć.
Pomimo bolesnego pulsowania mięśni, podniósł się na kolana, złapał rękami jego
głowę i jednym szybkim szarpnięciem przekręcił ją o sto osiemdziesiąt stopni, łamiąc
mu kark.