Hermiona pokręciła głową. Natykali się jedynie na samych zabitych. Albo na takich,
którym nie można już w żaden sposób pomóc...
- Zabierała pani kogoś z mojej rodziny? - zapytał pospiesznie Ron.
- Nie. Ale spotkałam twoich rodziców, braci bliźniaków i siostrę. Nic im nie było.
Hermiona zobaczyła głęboką ulgę na twarzy Rona.
- A co z profesorem Dumbledore'em i resztą? - zapytała.
Profesor Sinistra rozejrzała się czujnie po okolicy.
- Chodźmy stąd. Pozostawanie dłużej w jakimkolwiek miejscu jest zbyt
niebezpieczne.
Oboje ruszyli za nią, próbując dostrzec coś w gęstym dymie.
- Dyrektor znajduje się w samym środku doliny. Nie może się ani wydostać, ani
zmienić pozycji. Używa Szatańskiej Pożogi, aby osłonić się przed hordą wrogów.
Auror, który przekazał mi tę informację, powiedział, że nigdy w życiu nie widział
czegoś takiego. Podobno ziemia wokół usłana jest spopielonymi trupami
Śmierciożerców, których dosięgło zaklęcie dyrektora.
Profesor Sinistra zatrzymała się, aby zbadać leżące na ziemi ciało czarodzieja, ale
nawet bez tego Hermiona była pewna, że mężczyzna nie przeżył. Prawie połowa
jego skóry była zwęglona. Błyskawicznie odwróciła głowę, aby powstrzymać torsje.
Profesor westchnęła ciężko, podniosła się i ruszyła dalej.
- Kiedy ostatnio widziałam Minerwę, walczyła z rodzeństwem Carrow - kontynuowała
nauczycielka, sunąc przez dym z taką szybkością, iż wydawało się, że kłęby
rozstępują się przed nią. - Profesor Flitwick niestety poległ, a profesor Sprout jest
ciężko ranna. W tej chwili próbujemy się utrzymać i czekamy na posiłki. Hagrid
pozostał w Hogwarcie. Zbiera armię centaurów. Niedługo tu przybędą.
Hermiona spojrzała na Rona i zobaczyła, jak na jego twarzy wstrząs z powodu
natłoku tych wszystkich informacji walczy z napływającą do serca nadzieją. Czy ona
wyglądała tak samo? Prawdopodobnie tak. Kiedy tylko przybędzie Hagrid z
centaurami, będą mieli szansę na zwycięstwo. Oby nie było za późno!
- Longbottom! - okrzyk profesor Sinistry w jednej chwili sprowadził ją na ziemię.
Nauczycielka podbiegła do leżącego na ziemi Neville'a.
Ręka z różdżką, którą w nich celował, opadła na ziemię, a jego blada twarz
wykrzywiła się z bólu. Był ranny. I dopiero, kiedy Hermiona podeszła bliżej,
zobaczyła, jak poważnie. Jego lewa noga... jej nie było.
Cofnęła się, zakrywając usta dłonią.
Ron stał obok niej z twarzą bladą jak papier.
- Nie myślałem, że jeszcze was zobaczę - wymamrotał cicho Neville, spoglądając na
nich przekrwionymi z bólu oczami. - Chociaż wyglądacie raczej jak duchy niż ludzie. -
Spróbował się uśmiechnąć, ale jego usta wykrzywiły się jedynie gorzkim grymasem. -
Kiepsko to wygląda, co nie? Ale i tak miałem więcej szczęścia niż Dean - powiedział,
wskazując głową za siebie. - Hermiona pobiegła za jego spojrzeniem, podczas gdy
profesor Sinistra położyła na ziemi swoją torbę z medykamentami, przeszukując jej
zawartość.
Kilka metrów dalej leżało ciało Deana. A przynajmniej musiała uwierzyć Neville'owi
na słowo, że to ciało Deana, ponieważ nie zostało z niego nic, poza krwawym...
czymś. Zrobiło jej się słabo, ale jej wzrok błyskawicznie padł na siedzącą obok na
ziemi, kołyszącą się w przód i w tył, znajomą sylwetkę.
- Seamus! - wykrzyknęła, podbiegając do niego i przykucając obok. Nie wydawał się
ranny, ale jego wzrok utkwiony był gdzieś w oddali. Ramiona, którymi obejmował
podkurczone nogi, były umazane krwią aż do łokci. - Słyszysz mnie? - zapytała,
kładąc dłoń na jego ramieniu i lekko nim potrząsając. - Seamus! Pani profesor, coś
jest z nim nie tak - powiedziała, drżącym głosem, spoglądając na profesor Sinistrę,
która odkorkowywała właśnie jedną z buteleczek. Nauczycielka rzuciła na nich
szybkie spojrzenie i powiedziała ciężkim głosem:
- Teraz mu nie pomożesz. Zabieram ich obu do Hogwartu.
- To Bellatriks - powiedział Neville zachrypniętym głosem. - Ścigała nas, odkąd się
rozdzieliliśmy. Nie mieliśmy szans... - przerwał na chwilę, biorąc płytki oddech i
krzywiąc się z bólu. - Ale Luna odciągnęła ją stąd.
Hermiona poderwała się i spojrzała na nadal stojącego w tym samym miejscu Rona.
- W którą stronę pobiegły?
Neville z trudem podniósł drżącą dłoń i wskazał kierunek, ale w tym samym
momencie profesor Sinistra podwinęła poszarpaną nogawkę jego spodni i polała
zakrwawiony kikut nieznanym eliksirem.
Neville zawył z bólu, opadając na błotnistą ziemię, ale niemal natychmiast
nauczycielka rzuciła na niego Silencio, rozglądając się czujnie na boki.
- Stracił przytomność. Ale to dobrze - powiedziała, podnosząc się i zarzucając torbę
na ramię. - Mniejsze ryzyko na rozszczepienie przy aportacji. - Spojrzała na
Hermionę i po raz pierwszy jej napięta twarz złagodziła się. - Chodźcie ze mną.
Widzieliście już zbyt dużo krwi. To nie wasza wojna. Opatrzę was i poczekacie
bezpiecznie w Hogwarcie.
Hermiona zagryzła wargę.
- Jeśli nie nasza to czyja? - zapytała cicho, patrząc prosto w oczy nauczycielki. - Są
tu wszyscy nasi przyjaciele. Nie możemy tak po prostu ich tu zostawić i pozwolić im
walczyć samotnie. Proszę się nie martwić, będziemy na siebie uważać. Chodź, Ron.