i łopatkach Severusa, nie potrafiąc powstrzymać swoich rąk przed badaniem i
zapamiętywaniem ich faktury i budowy, każdej kości wystającej spod skóry i każdej
nierówności, którą napotykały jego palce. Obejmował wargami skrawki skóry i ssał,
coraz mocniej i mocniej, w miarę jak jęki Severusa przybierały na sile, a dłoń, która
ponownie zanurzyła się w jego włosach, zaciskała się na nich i odciągała jego głowę,
by choć na chwilę dać sobie odrobinę wytchnienia. By choć na moment uwolnić się
od jego wygłodniałych ust i zachłannych dłoni.
Ale Harry walczył. Za każdym razem, kiedy Severus go odciągał, rzucał się do
przodu jeszcze agresywniej, przywierając do jego skóry i ciała i nie potrafiąc pozbyć
się wrażenia, że to wciąż za mało, że chciałby jeszcze więcej, że najchętniej stopiłby
się z nim, ale nie pozwalają mu na to fizyczne ograniczenia i nigdy nie nasyci się nim
do końca.
Oderwał się od niego dopiero wtedy, kiedy całkowicie pozbawił się tchu i z braku
tlenu zaczęło mu się kręcić w głowie. Dysząc ciężko, z zaczerwienionymi policzkami i
obolałymi, wilgotnymi wargami, położył głowę na jego ramieniu, oplatając go rękami i
przyciskając się do niego z taką siłą, jakby pragnął, by ich ciała wchłonęły się
wzajemnie i nie pozostało już nic, co mogłoby ich rozdzielić. Poczuł, że ramiona
Severusa również go oplatają, a dłonie przesuwają się po jego plecach i szyi w
niecierpliwym tańcu i dopiero po kilku chwilach zrozumiał, że te z trudem
artykułowane sylaby wydobywające się z ust Severusa, oznaczają:
- Rozbierz się.
- Uhm - mruknął nieprzytomnie, próbując uwolnić się z objęć Severusa. - Kiedy tylko
mnie puścisz.
Usłyszał ciche syknięcie i ramiona Severusa zniknęły, a po chwili także całe jego
ciało, gdy mężczyzna przesunął się na bok, by Harry mógł usiąść na łóżku, opuścić
nogi na podłogę i sięgnąć do swoich butów, pozbywając się błyskawicznie zarówno
ich, jak i skarpetek oraz spodni, uważając jednocześnie, by ukryta w nogawce
buteleczka nie zabrzęczała przy upadku na podłogę.
Severus także zsunął się z łóżka, aby zdjąć buty, a kiedy się wyprostował i Harry
spojrzał na jego nagą klatkę piersiową i przesunął wzrok niżej, przez ciemne włoski,
ciągnące się od pępka i ginące pod paskiem czarnych spodni i zatrzymał swoje
spojrzenie na jego kroczu... przez chwilę myślał, że się udusi.
Merlinie... widział to tak wyraźnie. Olbrzymie wybrzuszenie w spodniach Severusa,
zdające się niemal przebijać przez materiał.
Niecierpliwie sięgnął ku niemu obiema rękami, pragnąc jak najszybciej uwolnić go ze
spodni.
Jego ręce drżały tak bardzo, że niemal nie kontrolował swoich ruchów. Udało mu się
rozpiąć guzik, ale kiedy sięgnął do zamka i próbował go rozsunąć, usłyszał głośny
syk Severusa:
- Ostrożnie.
Spojrzał w górę. Severus obserwował go swymi czarnymi jak smoła oczami. Włosy
opadły mu na twarz, ukrywając ją w cieniu i Harry'emu wydawało się, że nie widzi nic
poza dziwnym blaskiem, który płonął głęboko na dnie jego źrenic.
Pod wpływem tego spojrzenia, jego żołądek wykonał kilka solidnych przewrotów,
zanim w końcu uspokoił się na tyle, by Harry mógł szeroko otwartymi oczami
obserwować, jak Snape odtrąca jego ręce i sam sięga do rozporka, rozsuwając go
powoli, jakby każdy ruch sprawiał mu ból... I kiedy Harry go ujrzał... jak prostuje się
sprężyście w jego kierunku, zaczerwieniony na czubku, nabrzmiały, masywny,
pokryty drobną siatką żył, wyrastający z gęstwiny czarnych włosków... fala żaru, która
zatopiła jego umysł i lędźwie, była tak obezwładniająca, że przez chwilę nie był w
stanie nawet się poruszyć, pozwalając, by jego dłonie samowolnie zacisnęły się na
spodniach mężczyzny, zsuwając mu je do ud, a potem do kolan i nie wiedział nawet
kiedy, ale Severus już stał przed nim całkowicie nagi.
I Harry mógł... nareszcie mógł...
Drżąc niczym w febrze, uniósł dłoń i ostrożnie owinął ją wokół trzonu penisa
Severusa. Czuł, jak pulsuje mu pod palcami, tętniąc przepływającą przez niego
krwią, rozgrzany tak bardzo, że niemal parzył...
- Taki gorący... - wyszeptał, oblizując wyschnięte nagle wargi. - Taki twardy...
spragniony...
Powietrze wypełnił niski, gardłowy pomruk i Harry miał wrażenie, że ten dźwięk wnika
mu pod skórę, podrażniając wszystkie zakończenia nerwowe, a umysł wypełniając
mgłą.
Boże, tak bardzo pragnął go skosztować... chociaż odrobinę...
Pochylił się do przodu, otwierając usta, ale nagle poczuł dłoń łapiącą go za włosy i
odciągającą jego głowę do tyłu.
- Nie rób tego... - Szept Severusa przypominał bardziej ochrypły jęk. - Ja...
Severus nie musiał dokańczać, aby Harry zrozumiał.
Nie wypuszczając z dłoni jego penisa, uklęknął na łóżku i uniósł drugą dłoń do jego
twarzy, dotykając chłodnego policzka i łagodnie gładząc go palcami. Spojrzenie
Severusa, dziwnie odległe i nieco zamroczone, zagłębiło się w jego oczach i Harry
miał wrażenie, jakby Severus spadał... wprost w niego, zanurzając się w jego duszy
całym sobą... bez niczego, co zamortyzowałoby upadek, jakby było mu już wszystko
jedno, czy zdoła się wydostać, czy nie... jakby Harry był jedynym, czego potrzebował
do istnienia.