wysiłku i tę niekończącą się torturę przerwał dopiero zdyszany szept Severusa:
- Czy mi się wydaje, czy masz już dosyć?
Harry przełknął ślinę i nie będąc w stanie otworzyć sklejonych od kurczowego
zaciskania oczu, pokiwał żarliwie głową.
A niech go...!
- Nadal będziesz próbował się ze mną drażnić?
Harry rozchylił odrobinę powieki, spoglądając wprost w świdrujące, rozpalone oczy i
odparł nieco zdartym głosem:
- Wiesz, że tak.
Nie sądził, że to możliwe, aby oczy Severusa mogły rozpalić się jeszcze bardziej, ale
nie zdołał zobaczyć nic więcej, gdyż Severus wszedł w niego jednym płynnym
pchnięciem, objął go i uniósł w górę, siadając na piętach i sadzając Harry'ego
okrakiem na swoich kolanach. Dopiero teraz Harry poczuł, jak bardzo wilgotna i
spocona była skóra mężczyzny, ale po jego plecach również spływały krople potu.
Severus przyciągnął go do siebie jeszcze bliżej i wtedy Harry ponownie usłyszał ten
niski, żarliwy szept, wnikający mu niemal pod skórę:
- Teraz ty pokaż, na co cię stać.
Oczy Harry'ego rozbłysły. Wplótł jedną rękę w wilgotne włosy Severusa, przywierając
do niego jeszcze mocniej, drugą oplótł go za szyję i powoli uniósł się na kolanach,
czując jak rozgrzany penis wysuwa się z niego, pozostawiając po sobie pustkę, którą
Harry natychmiast zapragnął na powrót wypełnić tą twardą, pulsującą lawą. Opadł na
niego z taką siłą, że jego włosy owionął przeciągły syk pełen dzikiej przyjemności.
Och, Harry wiedział, jak to robić. Doskonale wiedział, jak zaspokoić Severusa i
wszystkie jego perwersyjne potrzeby... wiedział, jak wznosić się i opadać, z jaką
szybkością, z jaką siłą i natężeniem, w jaki sposób unosić biodra, delikatnie
zmieniając ich położenie w trakcie nabijania się na twardą erekcję mężczyzny.
I uwielbiał obserwować wtedy twarz Severusa... sposób, w jaki otwierał usta,
odchylając głowę do tyłu, w jaki łapczywie łapał powietrze... chwile, w których jego
powieki unosiły się, by nakarmić się widokiem Harry'ego i ponownie opadały, zbyt
ciężkie od doznań, by pozostać otwarte.
Ale najprzyjemniejszy ze wszystkiego był sposób, w jaki ich spocone, śliskie ciała
ocierały się o siebie. Jego penis - uwięziony pomiędzy dwoma rozgrzanymi ciałami,
wciśnięty pomiędzy gładkie podbrzusze Harry'ego i pokryte krótkimi, kłującymi
włoskami podbrzusze Severusa - niemal skamlał z przyjemności, pulsując coraz
silniej i silniej, jakby w każdej chwili mógł eksplodować i tylko krótkie przerwy
ratowały Harry'ego przed wzbierającym w lędźwiach żarem. Pozwalało mu to
przedłużać tę najdoskonalszą chwilę, rozkoszując się każdą minutą zbliżenia, każdą
sekundą...
Ale w końcu nadszedł taki moment, w którym Harry musiał przerwać, w którym jego
uda drżały od wysiłku, a po ciele spływał pot i był zbyt zmęczony, by kontynuować,
nawet jeżeli jego ciało wrzeszczało z potrzeby i pragnęło jeszcze więcej, jeszcze,
jeszcze...
- Chcesz więcej...? - wyszeptał do ucha Severusa, trącając nosem wilgotne kosmyki
hebanowych włosów i próbując złapać urywany oddech. - Czy może masz już dosyć?
Mężczyzna przesunął twarz i wzrok Harry'ego został pochwycony przez rozpalone
spojrzenie ciemnych oczu. Jednak zbyt późno dostrzegł w nich drapieżny błysk.
- A ty? - zapytał cicho Severus, łapiąc niespodziewanie jego pośladki, unosząc je w
górę i wchodząc w Harry'ego z taką siłą, że uderzenie, które nastąpiło w jego
wnętrzu, posłało iskry nawet w koniuszki palców u stóp, wywołując wstrząs tak silny,
że mógł on zakończyć się tylko jednym. Trzęsieniem ziemi.
Harry zacisnął powieki, czując wypływające spod nich łzy. Jego ciało zamieniło się w
reaktor doznań i już sam nie wiedział, gdzie kończy się przyjemność, a zaczyna on,
gdzie następują eksplozje, a gdzie pochłania go ogień. Gdzie się podziały jego
porozrywane na strzępy zmysły, a gdzie utrzymujące go w pionie mięśnie. Wydawało
mu się, że słyszy odległy szept Severusa, ale otaczający go szum bezdźwięcznych
wybuchów i własnego krzyku skutecznie uniemożliwił mu zrozumienie go. Miał
wrażenie, że dochodzi i dochodzi i że ta przyjemność nigdy się nie zakończy, dopóki
ostatnia kropla spermy nie wytrysnęła na ich ciała.
Minęło kilka długich chwil, zanim napięte do granic możliwości mięśnie rozluźniły się,
z jego piersi wyrwało się głębokie westchnienie, a głowa opadła mu bezwładnie na
ramię Severusa. Drżał tak bardzo, jakby jego ciało trawiła wysoka gorączka. Dopiero
po jakimś czasie zorientował się, że dłoń Severusa uspokajająco gładzi go po
plecach i włosach.
Musiał kilka razy przełknąć ślinę, by w końcu udało mu się wydobyć z siebie cichy,
ochrypły szept:
- Chciałbym, żeby jutro nigdy nie nadeszło. Nie chcę cię opuszczać. Moje miejsce
jest tutaj, przy tobie...
- Ci i... - Dłoń Severusa wplotła się w jego włosy, a druga przesunęła na kark,
gładząc go łagodnie koniuszkami palców. - Nie myśl o tym. Wciąż tu jesteśmy.
Jeszcze nigdzie się nie wybierasz. - Szept Severusa był cichy i kojący, ale nie był w
stanie powstrzymać łez, które niepostrzeżenie wymknęły się spod powiek Harry'ego i
spadły na nagie ramię mężczyzny. Na ułamek sekundy w powietrzu zawisła cisza.