Pozostali tylko oni. Nic poza tym. Był tylko Severus i jego oddech. I jego usta. I dłoń
wplatająca się we włosy Harry'ego. I druga, zaciskająca się na jego biodrze z taką
siłą, że na pewno pozostaną siniaki.
Powinien był mu powiedzieć. Powinien ukryć go w swych komnatach i nie pozwolić,
by Harry kiedykolwiek z nich wyszedł. Powinien zamknąć go w swych ramionach i
nigdy nie wypuścić. Powinien otulić ich obu swoją czarną peleryną i ukryć przed
całym światem.
Żeby już zawsze mogli być razem. Bezpieczni. Żeby żaden z nich nie musiał już
więcej walczyć. Żeby nikt nie mógł ich dosięgnąć.
Harry usłyszał głuchy, przeciągły pomruk i nagle usta Severusa zniknęły, a
wędrujące mu po pośladkach dłonie zamarły i kiedy zdołał otworzyć rozgrzane
powieki, ujrzał na wprost dwie wypełnione ciemnością szczeliny, przez które Harry
spoglądał teraz daleko w głąb duszy Severusa. I to, co tam ujrzał... to, co ujrzał...
Głos uwiązł mu w gardle, a umysł wypełniła gęsta mgła, kiedy mężczyzna oparł
swoje czoło o jego, owiewając mu twarz ciężkim, nasączonym pragnieniem
oddechem.
- Co ty ze mną robisz... - Ochrypły szept Severusa był ledwie słyszalny, ale
wystarczył, aby wypełnić lędźwie Harry'ego płynną lawą. Zakwilił cicho, wczepiając
się palcami w szatę na ramionach mężczyzny i ocierając się o szorstki materiał. A
wtedy to poczuł. Twarde wybrzuszenie w spodniach Severusa. I usłyszał zduszony
syk, kiedy, nie potrafiąc zapanować nad reakcjami swojego ciała, naparł na to
wybrzuszenie biodrami, czując jak rośnie jeszcze bardziej, jak zaczyna pulsować pod
wpływem jego dotyku i jak paznokcie Severusa zatapiają się w jego ciele z taka siłą,
jakby pragnęły rozedrzeć go na strzępy.
- Przestań... - wydyszał Severus, zaciskając rękę na jego biodrze. Harry gwałtownie
wciągnął powietrze nasączone gorącym oddechem Severusa i musiał zacisnąć oczy,
gdy jego biodra zadrżały pod wpływem wypełniającego je w błyskawicznym tempie
żaru.
- O boże... - zaszlochał. - Jestem taki twardy.
- Harry...! - Severus wyjęczał jego imię w taki sposób, jakby odczuwał ogromne,
nieukojone cierpienie.
Harry doznał wrażenia, jakby poraził go piorun. Osłupiały, spojrzał na Severusa
szeroko otwartymi oczami i rozchylił usta... i w tej samej chwili poczuł dłoń
mężczyzny zaciskającą mu się drapieżnie na kroczu i to, ten jeden niespodziewany
dotyk wystarczył, aby wszystko w nim wezbrało i przelało się. I miał tylko sekundę,
aby nabrać tchu, wczepić się w Severusa, przylgnąć do niego i szeroko otworzyć
usta, zanim skumulowana fala orgazmu uderzyła w niego z taką siłą, że nogi ugięły
się pod nim i prawie upadł, chociaż miał wrażenie, jakby unosił się w powietrzu.
Jakby coś niesamowicie wygłodzonego pochwyciło go w swoje szpony i zgniatało w
swym uścisku, rozrywając jednocześnie na kawałki, i to było najcudowniejsze
uczucie na świecie. Uczucie, które wypchnęło jego biodra do przodu, a dłoń
poprowadziło w dół, niemal nieświadomie wsuwając ją w spodnie mężczyzny, i Harry
zdołał jedynie musnąć twardego, drżącego penisa Snape'a.
Ale to wystarczyło.
Usłyszał długi, gardłowy pomruk. Severus szarpnął się gwałtownie, napierając na
niego z taką siłą, że niemal go zmiażdżył. Harry owinął dłoń wokół gorącej jak
wulkan, pulsującej erekcji i ścisnął. Czuł, jak Severus się trzęsie, jak jego biodra
podrygują spazmatycznie, a z ust wydobywa się głośny, konwulsyjny jęk. I poczuł
oplatające go mocno ramiona, zagarniające go jeszcze bliżej, aż w końcu stali się
niemal jednością, stapiając się ze sobą. Drżąc tym samym rytmem. Dysząc jednym
oddechem. Dzieląc się wspólnym biciem serca. Połączeni tęsknotą. Silniejszą niż
jakikolwiek zdrowy rozsądek.
Harry odzyskał zmysły jako pierwszy. Wynurzenie się z oceanu doznań było niemal
bolesne. Jego bijące szaleńczo serce trzepotało w piersi z taką pasją, jakby pragnęło
się z niej wyrwać, uwolnić się z narzuconych przez ciało ograniczeń i znaleźć się
wewnątrz ciała naprzeciw. I nigdy, przenigdy go nie opuścić.
- Weź mnie - wyszeptał, nawet na chwilę nie odrywając się od Severusa. Czuł jego
mięśnie, drżące pod materiałem czarnej szaty. - Tak jak ostatnim razem.
Mężczyzna gwałtownie wciągnął powietrze. Harry uniósł powieki. Oczy Severusa
nadal były zamglone i Harry widział gasnące powoli płomienie orgazmu, ale na ich
miejsce wyrastały kolejne, jeszcze gorętsze, jeszcze bardziej wygłodniałe. Jednak
najbardziej uderzające było oszołomienie, które ujrzał na jego twarzy. Jakby Severus
całkowicie zagubił się w swym pragnieniu i nawet nie próbował z nim walczyć.
- Już nigdy więcej o to nie poproszę - szeptał dalej Harry, poddając się
pochłaniającemu go, badawczemu spojrzeniu Severusa. - Odejdę i będę się trzymał
z daleka.
Widział, jak źrenice mężczyzny biegają po jego twarzy, jak zagłębiają się w jego
oczach, próbując wyczytać z nich fałsz - jedyną rzecz, której mogłyby się uchwycić,
aby nie pozwolić zepchnąć się w przepaść, z której nie byłoby już powrotu.
Ale nie odnalazły go.
Przecież naprawdę...
...odejdzie.
Kiedy Severus w końcu się odezwał, jego głos wydawał się zdarty, jakby usta
wypowiadały słowa bez udziału woli.