o tym, jak wiele ten mężczyzna poświęcił, by go chronić. Jedyne pęknięcie w jego
powłoce, które stworzyła światłość. Nie ciemność.
Do uszu Harry'ego dotarło długie, głębokie westchnienie. Severus objął go i zagarnął
bliżej, przyciskając go do siebie z taką siłą, że Harry na moment stracił oddech. Ale
nawet pomimo zakleszczenia w gorącym uścisku, nie oderwał warg od skóry
Severusa, z utęsknieniem przypominając sobie jej smak i aromat.
- Mogłeś mi powiedzieć... nie musiałeś... - szeptał, całując ciemne brwi i skronie
mężczyzny. Poczuł, jak dłonie Severusa uwalniają go, a następnie otulają jego twarz,
ostrożnie zdejmując mu okulary i odrzucając je na podłogę. Ciężki, przyspieszony
oddech połaskotał go w nos tuż przed tym, jak gorące wargi przywarły do jego
powiek.
- Nie mogłem. Jesteś zbyt... - odparł słabo mężczyzna, błądząc ustami po oczach i
skroniach Harry'ego. - Nie potrafiłbyś... On by się dowiedział...
Ten zapach... Harry czuł, jak kręci mu się w głowie, kiedy aromat ziół wdzierał mu się
do nozdrzy, podczas gdy on walczył z dłońmi Severusa, próbując przejąć inicjatywę i
wycałować każdą część jego twarzy. Wypełnić nim pustkę, którą odczuwał przez
ostatnie dwa tygodnie. Tę lodowatą, przerażającą pustkę. Wypełnić ją skórą
Severusa, jego głosem i zapachem, jego spojrzeniem, dotykiem oraz bliskością.
Wypełnić ją tak, by nie pozostawić już miejsca na nic innego.
- Tak bardzo tęskniłem... - wymruczał, wplatając dłonie w ciemne włosy i składając
wygłodniałe pocałunki na jego brodzie i żuchwie. - Tak straszliwie za tobą
tęskniłem... Severusie.
Przywarł wargami do jego szyi, smakując słoną skórę. Czuł ręce Severusa,
wędrujące po jego twarzy, włosach, szyi, ramionach... próbujące go odsunąć, ale
zamiast tego jedynie przyciągające go jeszcze bliżej ku spragnionym ustom.
- To zaklęcie... - Szept Severusa był tak ciężki, że aż wibrował. Wydawało się, że
każde słowo przychodzi mu z nieopisanym trudem. - Jak ty... jak ci się udało...?
- Nie wiem. Po prostu musiałem się dowiedzieć - odpowiedział niewyraźnie Harry, nie
odrywając ust od szyi mężczyzny. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? Mogliśmy... tak
wiele dni. Przepadło...
- Nie - szept Severusa stał się niższy. Bardziej charczący. - Nie rozumiesz. - Harry
czuł jego silne dłonie. Czuł, jak łapią go za ramiona i próbują odciągnąć. Severus
walczył. Wydawało się, że próbuje to przerwać, zakończyć ten szaleńczy upadek w
przepaść. Ale jednocześnie nie potrafił przestać całować jego twarzy i Harry był
pewien, że czuje, jak wargi Severusa drżą przy każdym pocałunku. - To nie powinno
się wydarzyć. Nigdy. Nie powinieneś...
Dłonie naparły mocniej, ale Harry wczepił się w szaty mężczyzny z taką siłą, że był
niemal gotów gryźć, gdyby Severus próbował go odsunąć.
- Poświęciłeś wszystko... dla mnie - wyszeptał, wdychając głęboko upajający zapach
Severusa. Czuł zawroty głowy i pulsowanie w skroniach, a nieokiełznane fale gorąca
już dawno roztopiły jego samoopanowanie. - Przez cały ten czas... przez cały ten
cholerny czas... zależało ci na mnie...
Wydawało się, że Severus na moment przestał oddychać. Spróbował wstać, uwolnić
się od bliskości Harry'ego, od jego namolnych dłoni i gorących ust, ale nie był w
stanie. Harry sięgnął po jego dłoń i uniósł do swojej twarzy.
- Dziękuję - wyszeptał i pocałował jego chłodne palce. - Dziękuję. Za to, co zrobiłeś.
Dla mnie. Jeszcze nikt, nigdy... - Musiał wziąć głęboki oddech, ponieważ jego gardło
ścisnęło się boleśnie. Ale jak, po tym, co zobaczył... miał wyrazić to, co czuje? Jak
miał mu podziękować, skoro nie istniały żadne słowa, które byłyby odpowiednie? -
Powinienem był się domyślić. - Pocałował wewnętrzną stronę dłoni i przywarł do niej
policzkiem. - Kiedy wyszedłem ze szpitala... wszystko wróciło i ja nie rozumiałem
tego, coś mi się nie zgadzało... ale moje zachowanie było niewybaczalne i
powinienem był...
- Przestań - Severus przerwał mu chrapliwym głosem - Zachowywałeś się tak, jak
tego po tobie oczekiwałem i... - złożył pocałunek pod jego okiem - ...będziesz dalej
się tak zachowywał. - Tym razem jego wargi przywarły do skroni, jakby Severus w
ogóle nie kontrolował swoich ust i pozwalał im błądzić w obłąkańczej wędrówce po
skórze Harry'ego, smakując i odnajdując to, co utraciły dawno temu. - To niczego nie
zmienia - zakończył cicho, owiewając gorącym oddechem jego policzek.
Jak to niczego nie zmienia? To zmienia wszystko. Wszystko!
Jak miał teraz iść na spotkanie ze śmiercią, wiedząc jak wiele Severus dla niego
poświęcił? Jak miał teraz wypić eliksir, wiedząc ile kosztowało Severusa, żeby go
chronić? Jak miał go teraz opuścić, wiedząc... wiedząc...
O boże!
- Powinieneś był mi powiedzieć. Straciliśmy tyle czasu.
- Nie możemy. - Usta Severusa były już na jego podbródku. - Musisz wrócić... Nie
możemy. Priorytety... - powiedział niewyraźnie.
Ale Harry w ogóle go nie słuchał. Teraz już nic nie potrafiłoby go od niego odciągnąć.
Nie, kiedy wiedział, że to... ostatni raz. Kiedy wiedział, jak dużo czasu minęło i że już nigdy więcej nie będzie mógł...