- Jak mogłeś mi to zrobić? - Harry wybuchnął tak nagle, że Severus nawet nie zdążył
się na to przygotować. Po prostu stał oniemiały, patrząc, jak chłopak rzuca się do
przodu, unosząc pięści, ale zanim zdołał go dosięgnąć, opadł na kolana, łapiąc go za
szatę. - Jak mogłeś? Jak... - szlochał, trzymając w dłoniach poły jego szaty i
osuwając mu się aż do stóp. Zanim dotknął czołem czarnych butów, wszędzie wokół
szalały już płomienie. Ostre i kłujące. - Pragnąłem tylko ciebie. Tylko ciebie... -
Severus patrzył szeroko otwartymi oczami na to drżące, skulone ciało u swoich stóp.
Płomienie już niemal sięgały jego twarzy. - Tylko ciebie... Ciebie.
Wyciągnął rękę, pragnąc dotknąć tych czarnych, rozkopanych włosów. Wpleść w nie
palce. Pogłaskać je.
Ukoić jego ból.
Nie.
Jego drżące palce zatrzymały się tuż nad głową Harry'ego.
Severus zacisnął mocno powieki, biorąc w piekące płuca głęboki oddech. Płomienie
nieco opadły. Zrobiło się chłodniej.
Nie może wszystkiego zaprzepaścić jednym nierozważnym gestem.
Cofnął dłoń i zacisnął ją w pięść, prostując się.
- Wstawaj. Natychmiast - wydusił, ponieważ ściśnięte gardło utrudniało mu mówienie.
Ale Harry nie chciał tego robić. Nie chciał mu tego ułatwić. Wciąż tylko wciskał
zapłakaną twarz w jego szatę i szlochał:
- Co się stało? Nie rozumiem... Przecież patrzyłeś na mnie w taki sposób... I
pamiętam... jak nie mogłeś oderwać ode mnie rąk... Pamiętam twoje ciepło... Co
zrobiłeś? Co zrobiłeś?
To pytanie przyniosło ze sobą lodowaty powiew.
- Nic nie zrobiłem - odpowiedział z naciskiem Severus.
Musi go odtrącić. Odsunąć od siebie. Całkowicie. Nigdy więcej nie dopuścić do...
czegoś takiego.
- To była dla mnie tylko gra, która już się zakończyła. Nie jesteś mi więcej potrzebny -
wycedził okrutnie.
Sądził, że to wystarczy. Że Potter w końcu opanuje się i...
- Nie wierzę ci. - Szloch zamienił się w łkanie. - Nie wierzę...
Severus przymknął powieki, zacisnął drżące pięści i oblizał wyschnięte wargi. Nie
otworzył oczu. Nie chciał na niego patrzeć. Wszędzie, tylko nie na niego.
- Nic dla mnie nie znaczyłeś. Nic.
Słowa raniły jego przełyk. Nie spodziewał się, że coś takiego jest możliwe.
Słyszał cichnące, coraz słabsze łkanie:
- Nie wierzę ci...
- I dobrze ci radzę... trzymaj się ode mnie z daleka - kontynuował brutalnie. - Nie
zbliżaj się do mnie. Nie patrz na mnie. Nie myśl o mnie. Zapomnij o moim istnieniu.
- Dlaczego to mówisz? Nie rozumiem... - Severus jeszcze mocniej zacisnął dłonie w
pięści. Czuł, jak mocno paznokcie wbijają mu się w skórę. - ...przecież tamtej nocy...
Wystarczy!
Odsunął się gwałtownie, odwracając się plecami do Harry'ego.
Musi to zakończyć. Zgasi tę iskierkę. Zgasi ją za wszelką cenę!
- Spójrz na siebie - powiedział cicho, zamieniając każde słowo w sopel lodu. - Jesteś
żałosny.
Płomienie odpłynęły, wypierane przez głęboką czerń. Tak samo twardą i
nieprzeniknioną, jak jego spojrzenie. Nawet śnieg pod jego stopami przybrał trupią
barwę.
Zrobiło się cicho.
I Severus niemal słyszał, jak te sople wbijają się w ciało Harry'ego i przeszywają go
na wylot, pozostawiając po sobie tylko próżnię.
Czuł, jak po wewnętrznej stronie jego dłoni spływają czerwone krople...
Dopiero po wydającej się nie mieć końca chwili usłyszał za sobą cichy, złamany
szept:
- Nie martw się. Zapomnę o tobie.
Śnieg przybrał barwę krwi.
Wszystkie dźwięki odpłynęły, pozostawiając tylko słabnące z wolna echo:
Zapomnę o tobie...
Zapomnę...
Dopiero po chwili przez szum w jego uszach przebiły się słowa:
- Wracam do zamku. A ty... nie waż się za mną iść.
Zmusił się, by odwrócić głowę. Harry brnął z trudem przez śnieg, zataczając się i
chwiejąc. I wystarczyło tylko kilka kroków, by chłopak osunął się w śnieg i coś w
Severusie nagle zamarło, kiedy przed jego oczami znowu pojawiła się wizja
bezwładnego, pozbawionego życia ciała opadającego na ziemię niczym zerwana ze
sznurków kukiełka...
I nie pamiętał nawet, jak to się stało, ale już trzymał go w swych ramionach, już
rzucał na nich obu najsilniejsze zaklęcie maskujące, jakie znał, i kierował się w stronę oddalonych świateł zamku.
Próbował się na niego zamknąć, ale... przypominało to próbę powstrzymywania
wdzierającej się do środka wody poprzez zamknięcie drzwi. Szczelin było zbyt wiele,
by nie mogła swobodnie przedostać się do wnętrza.
Odczuwał go każdym zmysłem. Każdym, skamlącym z pragnienia zmysłem.
Wypełnione nim dłonie, uderzający w nozdrza zapach, ogrzewające skórę ciepło...
Harry wtulał się w jego szyję, mrucząc coś niezrozumiale i za każdym razem, kiedy to
robił, Severus czuł wędrujące po kręgosłupie dreszcze i wdzierające się przemocą do
umysłu wspomnienia...
Teraz, kiedy Harry był w jego ramionach, Severus miał niepoprawne wrażenie, że
jest zupełnie jak dawniej... Ale wiedział, że to tylko pozory. Bowiem już nigdy nie
będzie jak dawniej.
To, co ich łączyło, było z góry skazane na porażkę. Nie miało żadnej szansy, by
przetrwać i Severus był tego świadomy od samego początku. Dlaczego więc
pozwolił, by aż tak się rozrosło? Dlaczego pozwolił, by wypuściło korzenie sięgające