Dzień zakłócił mu jedynie alarm dobiegający z Działu Ksiąg Zakazanych w porze
kolacji. Potter próbował sforsować jego barierę. Jakże musiał się zdziwić, kiedy mu
się to nie udało. Cóż, po raz kolejny okazało się, że to Severus miał rację. Gdyby go
nie powstrzymał, chłopak nigdy sam by nie zrezygnował.
Zresztą to i tak nie miało już teraz żadnego znaczenia. Pozostały mu dwa dni. Dwa
dni do ostatecznego terminu, który podał Czarnemu Panu. Musi zacząć działać.
Zrobi to samo, co poprzednio. Zaczai się na niego i wejdzie za nim do Pokoju
Życzeń, a kiedy będzie już z nim w środku, kiedy będzie miał go przed sobą, na
wyciągnięcie ręki... wtedy wszystko będzie jak dawniej. Na jedną krótką chwilę.
Zbyt krótką.
*
Ogień trzaskał cicho. Rozrastał się. Pełzał po ścianach i suficie, pochłaniając je i
obejmując dwie, przyciśnięte do siebie sylwetki. Powietrze gęstniało, wypełniając się
żarem oraz iskrami, które syczały i gasły w zderzeniu z ciemnymi szatami,
otulającymi stojące pod ścianą, wciśnięte w siebie postacie.
Severus wynurzył twarz z włosów Harry'ego. Słodki Merlinie, nie pamiętał, aby
pachniały aż tak intensywnie... Za każdym razem, kiedy wciągał w płuca ich aromat,
pokój zaczynał wirować, a on zapominał, co miał powiedzieć, co miał zrobić,
odurzony bliskością Harry'ego, zbyt mocno zatopiony w nim swoim umysłem, dłońmi,
palcami.
Kiedy w końcu udało mu się złapać oddech, zapytał:
- Wierzysz mi? Wiesz, że to, co powiedziałem w klasie, nie jest prawdą?
Poczuł, jak chłopak spina się i przez długi czas zastanawia nad odpowiedzią. Zbyt
długi.
- Ja... nie wiem.
Severusowi nie podobała się ta odpowiedź. Czyż nie dał mu już wystarczająco wiele
sygnałów, nawet gdy nie zamierzał tego czynić?
Przyciągnął go do siebie jeszcze bardziej, przyciskając wargi do skóry na czubku
jego głowy.
Gdyby tak mógł zatrzymać czas...
- Nie jesteś dla mnie nikim - wyszeptał cichym, zachrypniętym głosem. Harry nie
odpowiedział. Severus odsunął się więc odrobinę, spoglądając w dół, na jego twarz. -
Słyszysz? Spójrz na mnie. - Harry uniósł głowę i Severus mógł patrzeć teraz wprost
w jego szeroko otwarte oczy. Pragnął, by mu uwierzył. Pragnął wlać prawdę wprost
do jego umysłu, tak głęboko, by nigdy o tym nie zapomniał, nawet wtedy, kiedy
będzie stał przed Czarnym Panem, czekając na śmierć...
Ale Severus doskonale wiedział, że to niemożliwe. Że kiedy nadejdzie jutro... to, co
ich łączyło stanie się tylko odległym wspomnieniem... że Potter nie będzie pamiętał
tych słów, nie będzie pamiętał niczego... Wszystko zostanie wymazane przez
płonące w nim poczucie zdrady, pożerające go od środka niczym śmiertelna
choroba... wyzierające z jego szeroko otwartych oczu, którymi będzie patrzył na
Severusa, stojącego u boku Czarnego Pana... A Severus nie będzie mógł odwrócić
wzroku, aby nie wydawało się to podejrzane, będzie musiał na niego patrzeć, będzie
musiał patrzeć jak Czarny Pan podchodzi do niego, jak łapie go za ramiona i odbiera
mu życie, światło... moc... i jak w zielonych oczach już na zawsze zastyga to jedno,
jedyne uczucie...
I wiedział, że będzie je widział już do końca życia. Za każdym razem, kiedy zamknie
oczy.
Ale teraz... wciąż jeszcze był tutaj... I miał ostatnią możliwość... żeby się nim
delektować.
Uniósł dłoń i dotknął jego policzka, przesuwając po nim samymi opuszkami palców.
Pieścił jego skórę, nos, skronie, wargi, próbując odtworzyć ślady swoich dawnych
wędrówek i tym razem zapamiętać je już na zawsze, zapamiętać każde zagłębienie,
każdy fragment drogi, którą podążały.
- Nie jesteś - powtórzył, łapiąc dłoń Harry'ego, przysuwając do swych ust i całując ją
z czułością.
Znowu miał go przy sobie. Znowu mógł się nim nasycać, chociaż przez tę jedną
chwilę.
I robił to. Pochłaniał go każdym zmysłem, samodzielnie zrywając oplatające go nici
kontroli i pozwalając sobie na o wiele więcej niż do tej pory, pozwalając, by jego
dłonie i wargi błądziły wszędzie, gdzie był w stanie dosięgnąć, by jego palce drżały, a
usta wypowiadały słowa, których w innym wypadku nigdy by nie wypowiedział...
ponieważ wiedział, że to ostatni raz, kiedy może go mieć.
- Tak straszliwie cię pragnę... - wyszeptał w końcu głosem przesyconym potrzebą.
Dotknął podbródka Harry'ego, unosząc mu twarz i zanurzając swoje zamglone z
pożądania spojrzenie w jego oczach: - Najchętniej wziąłbym cię tu i teraz...
Coś wewnątrz niego szarpnęło się, kiedy znowu to ujrzał. To niewyobrażalne
pragnienie wyryte w zielonych oczach. Skierowane jedynie ku niemu.
- Więc zrób to... - usłyszał i wtedy wszystko odpłynęło. Na jedną, długą chwilę
zapomniał o wszystkim, o tym, co robił i co jeszcze zrobi, i po prostu dał się ponieść
tej gorejącej w nim... mocy.
***
Powietrze niemal syczało. Nagromadzone w nim napięcie osiadało iskrami na
meblach oraz szatach Severusa, który wpatrywał się w stojącą na stoliku filiżankę,
wypełnioną herbatą oraz Admorsusexcetrą i... czekał.
Dokonał tego. Uwarzył ten przeklęty eliksir, zdobył zaufanie Pottera, wlał mu go do
filiżanki za jego zgodą i przyzwoleniem i teraz wystarczyło tylko poczekać, aż chłopak