zabawne. - ...poszukać jakiegoś ustronnego miejsca do...
Złapał go za włosy i nie przestając się w nim poruszać, odciągnął jego głowę do tyłu,
niemal wciskając usta w jego ucho i szepcząc:
- Jeżeli zaraz tego nie załatwisz, to o każde następne pchnięcie będziesz musiał
mnie błagać.
- ...do błagania - wyrzucił z siebie na wydechu i Severus musiał zacisnąć wargi. - To
znaczy do... no wiesz, do czego. Nic mi nie będzie.
Severus odsunął nieco biały kołnierzyk koszuli i zacisnął dłoń na jego rozgrzanej
szyi, by po chwili zatopić w niej zęby, poruszając się w nim jeszcze szybciej i niemal
czując, jak płynna lawa przelewa mu się przez lędźwie.
- Jesteś pewien? Mogę iść po Tonks...
- Jestem. Nie... nie czekaj na mnie. Zaraz... wyjdę.
- Skoro tak mówisz... To... do zobaczenia.
Niemal usłyszał, jak Potter wzdycha z ulgi. Z powrotem przysunął wargi do jego
ucha, szepcząc w nie:
- Grzeczny chłopiec.
- S...Severusie... ja... - zaczął niewyraźnie, podczas gdy mężczyzna ponownie naparł
na niego całym ciałem, wbijając się w niego wargami, palcami i penisem. Coraz
mocniej i szybciej, i szybciej, i szybciej i już prawie, już prawie... - Ja... musisz
wyciszyć... nie wytrzymam... zaraz...
- A może przećwiczymy twoją kontrolę? - wydyszał mu do ucha Severus, zagryzając
zęby na miękkim płatku ucha i pogrążając się w jego rozgrzanym ciele każdym
szalejącym z głodu zmysłem...
Ale zrobił to. Ostatnią resztką nie pochłoniętego Potterem umysłu, rzucił na drzwi
zaklęcie wyciszające... ponieważ to nie o jego kontrolę się martwił.
I uwolnił ją. Spiętrzoną i popękaną i czuł, jak spływa mu po ciele niczym gęsta,
płonąca lawa, zatapiając jego ciało i umysł w odmętach szaleństwa, w których istniał
tylko zapach Pottera, i jego drżące ciało, i jego przeciągłe skamlenie, kiedy
dochodził, wytryskując na drzwi... i jego miękka skóra, w której Severus zatapiał
palce i zęby, próbując zdusić własny jęk, kiedy orgazm złapał go w swe rozżarzone
szpony i nie chciał wypuścić, dopóki nie wypełnił Pottera swą spermą aż do ostatniej
kropli i nie poczuł, jak roztapia się w nim.
I dopiero, kiedy rozszarpujące go szpony wycofały się, pozostawiając w mięśniach
bolesne rany, zorientował się, że oplata go ramionami tak mocno, jakby próbował
zmiażdżyć go w swym uścisku i przyciskając usta do jego ucha, szepcze jak w
letargu:
- Mój. Tylko mój.
***
Potter zawsze potrafił znaleźć jakiś sposób, aby wyprowadzić Severusa z równowagi.
I najwyraźniej robił to celowo, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt przyjęcia od tej rudej
wywłoki prezentu w postaci krawatu i przyjścia w nim na spotkanie z Severusem?
Ten nieobliczalny chłopak musiał mieć głęboko ukryte skłonności samobójcze, skoro
próbował czegoś takiego i jeszcze ośmielał się sprzeciwiać rozkazowi ściągnięcia go
z siebie. Było więc oczywiste, że rozpęta tym piekło. A teraz stał po prostu na środku
zdemolowanego salonu, wśród rozwiewającej się z wolna mgły. Mgły nieobliczalnego
gniewu, który potrafił siać spustoszenie większe od tornada, oraz pożądania
silniejszego niż erupcja wulkanu. Stał wśród szczątek fotela, posiekanych na kawałki
książek oraz rozwalonych drzwi. I rozglądał się wokół, uśmiechając się do Severusa
tak, jakby właśnie przed chwilą nie próbowali się nawzajem pozabijać.
- Chyba zareagowałeś zbyt gwałtownie, nie sądzisz? - zapytał, spoglądając na
mężczyznę z bezczelnym uśmiechem. - Wydaje mi się, że czeka cię teraz dużo
sprzątania.
Brwi Severusa poszybowały w górę.
- Mnie?
Zanim Potter zdążył otworzyć usta, aby odpowiedzieć, mężczyzna odwrócił się i
podszedł do blatu, na którym stał imbryk oraz kilka filiżanek.
- Chętnie popatrzę, jak dobrze opanowałeś zaklęcia porządkujące - powiedział ze
złośliwą nutą w głosie, zapalając różdżką płomień pod imbrykiem. - A ja w tym czasie
zajmę się zaparzeniem herbaty. Wydaje mi się, że to będzie najodpowiedniejszy
podział obowiązków.
Nie minęła nawet chwila, kiedy Severus poczuł oplatające go od tyłu ramiona i ciepłe
ciało przylegające do jego pleców.
- Po co tu sprzątać, skoro jutro znowu możesz wszystko rozwalić z mojego powodu?
- usłyszał ciche pytanie.
Zerknął w dół, na zaciskające mu się w pasie dłonie. Powoli uniósł rękę i przykrył nią
splecione palce Harry'ego. Były rozgrzane wciąż płonącym w nich obu ogniem. I
przez jedną szaloną chwilę w jego umyśle pojawiła się myśl, jak jego komnaty mogą
wyglądać, kiedy te palce będą już zimne...
- Całkiem możliwe.
***
Ciemność. Wypełniona lodem i ogniem, trująca, jadowita ciemność, pożerająca od
środka wszystkie wnętrzności, wyżerająca je niczym kwas i ściekająca do gardła, by
wypływać przez usta, przez oczy... tylko w ten sposób można było opisać stan, w
jakim znalazł się Severus, kiedy ujrzał ich razem. W schowku. Jej pomiętą, rozpiętą
bluzkę, rozczochrane włosy, wyraźne ślady na szyi, pozostawione przez wpijające
się w nią wargi... i to przerażenie na twarzy tego wiarołomnego, bezwartościowego
gówniarza, kiedy został przyłapany na gorącym uczynku, przyciśnięty do niej, z
poczuciem winy niemal na samym wierzchu umysłu.