zmysłów... nie potrafił się nim nasycić. Wciąż potrzebował więcej i więcej, próbując
wykorzystać każdą chwilę, która jeszcze mu pozostała... każdą pojedynczą chwilę.
Dopóki go jeszcze miał.
Nie musiał długo czekać. Potter zjawił się niemal tuż za nim. Wszedł do środka nieco
niepewnie, jak zwykle. W tym swoim wymiętym szkolnym mundurku i torbą z
książkami przewieszoną przez ramię. Ostrożnie, jakby wchodził do jaskini bestii,
która tylko czeka, aby rzucić się na niego i go pożreć.
I nie było to wcale dalekie od prawdy.
Torba z książkami wylądowała na pokrytej liżącymi ich nogi płomieniami podłodze w
tej samej chwili, w której ręce Severusa wyciągnęły się po niego, chwytając go,
odwracając i przyciskając do drzwi, przez które właśnie wszedł, a z gardła
mężczyzny wydobył się wygłodniały, zwierzęcy pomruk, jakby Harry był posiłkiem,
który właśnie sam przybył do jego pieczary, zapraszając go do konsumpcji.
I zrobił to.
Drżącymi z pragnienia dłońmi podwinął mu sweter i koszulę, jednocześnie ściągając
w dół jego spodnie, tylko tyle, aby odsłonić jasne, kuszące pośladki, zapraszająco
wypięte w jego stronę. Z trudem panując nad szarpiącym się w jego wnętrzu
zwierzęciem, sięgnął po różdżkę, którą rzucił na drzwi zaklęcie zamykające i
wyciszające, a następnie pospiesznie nawilżył swojego penisa i kiedy tylko schował
różdżkę z powrotem, pochwycił nagie biodra, drapieżnie zaciskając palce na miękkim
ciele, i wbił się w niego.
- Oooooch... - Z ust Pottera wyrwał się skamlący jęk, kiedy pulsujący z potrzeby
penis Severusa zagłębiał się w jego ciele, w jego gorącym, wilgotnym wnętrzu, tak
doskonale już do niego dopasowanym, jakby urodził się do tego, aby go przyjmować.
Ale nawet, gdy Severus dotarł już do samego końca, a jego jądra dotknęły gładkich
pośladków, wciąż było mu mało. Pragnął sięgnąć jeszcze głębiej. Jeszcze dalej.
Stopić się z nim.
Naparł więc na Harry'ego całym ciałem, wgniatając go w drewnianą powierzchnię
drzwi z nieposkromioną, dziką siłą, aż usłyszał jęk i trzask pękających okularów.
Uniósł płonące powieki, spoglądając na jego przyciśniętą do drzwi, odwróconą w bok
twarz oraz zgięte palce wbijające się w drewno i zobaczył, jak pęknięte szkła zsuwają
się z jego nosa i spadają na podłogę.
Słodki Merlinie, wyglądał teraz niczym te potrzaskane kawałki szkła... zgnieciony w
jego uścisku, tak mocno, iż Severus czuł każdą kość jego szczupłego ciała wbijającą
mu się w skórę. Wyczuwał nawet drżenie jego ud, kiedy usiłował stać na palcach,
aby ułatwić mu dostęp... taki uległy...
Nie czekał dłużej. Nie mógł.
Zanurzył twarz w jego rozczochranych włosach, wysuwając się z niego i wbijając
ponownie. I jeszcze raz. I jeszcze. Słyszał, jak biodra Harry'ego uderzają w drzwi pod
naporem siły, z jaką w niego wchodził, słyszał jego głośne kwilenie, słyszał nawet jak
drapie paznokciami drewnianą powierzchnię... ale nic nie mogło się równać z
pomrukiem przyjemności, jaki Potter wydał z siebie, kiedy Severus wsunął mu w
otwarte od jęków usta swoje długie palce, zanurzając je w ciepłej wilgoci i
pozwalając, by miękkie wargi zamknęły się wokół nich, a zęby zagryzły na skórze.
Ale wtedy do uszu Severusa wdarł się jeszcze jeden dźwięk. Dźwięk... poruszającej
się klamki.
Zamarł, dysząc ciężko w kark Pottera, ale nie wysuwając się z niego.
Ktoś próbował dostać się do schowka.
Wyciągnął palce z ust chłopaka i sięgnął po swoją różdżkę, zdejmując z drzwi
zaklęcie wyciszające.
Z zewnątrz dobiegł przytłumiony głos:
- Harry! Harry? Jesteś tam? Co się stało? Odezwij się! Chyba nie zaatakowały cię
szpiczaki? Może pójść po kogoś? Harry! Wszystko w porządku?
Lovegood.
Severus przewrócił oczami. Musiała widzieć, jak Potter wchodzi do schowka i
zapewne czekała przez pewien czas, aż wyjdzie, ale kiedy się nie pojawiał...
Przesunął nieco twarz, parząc gorącym oddechem ucho Pottera i szepcząc mu w nie
rozkazującym tonem:
- Pozbądź się jej.
Harry odchrząknął, próbując zapewne odzyskać głos po całej serii jęków, które
mężczyzna wydobył z niego w ciągu ostatnich kilku minut, po czym powiedział w
drzwi:
- Nic mi nie j...
Severus pchnął.
Chłopak niemal połknął własny język, by nie zajęczeć.
O nie, Severus z pewnością nie zamierzał przerywać. Nic nie odciągnie go od
posiłku.
- Nic mi... - zaczął i przerwał na chwilę, by przyjąć kolejne pchnięcie, po którym
niemal osunął się na podłogę - ...nie jest. Ja tylko...
Severus zatrzymał się na chwilę i stopą przesunął mu obie nogi nieco na boki, by
rozstawił je jeszcze szerzej.
- ...zrobiło mi się niedobrze i musiałem...
Złapał w obie dłonie jego szczupłe biodra i zaczął nacierać na nie gwałtownymi,
ostrymi ruchami. Przez chwilę Potter po prostu wciskał otwarte usta w drewnianą
powierzchnię drzwi, nie będąc w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku, poza
długim, bezgłośnym kwileniem.
- Harry? Wszystko dobrze?
Severus nie potrafił powstrzymać szyderczego uśmieszku, który wypłynął mu na
wargi.
- Taaak... ja... ja musiałem szybko... - Patrzenie na to, jakie trudności sprawiało
chłopakowi poskładanie kilku wyrazów w jedno, sensowne zdanie, było zaskakująco