Читаем Desiderium Intimum полностью

Severus nie był słaby, nie był ślepy i nie był naiwny. Wiedział, co należy zrobić, i nie zamierzał się przed tym cofnąć. Było już na to za późno. Zbyt wiele wysiłku

kosztowało go dotarcie aż do tego miejsca.

Zrobi to. Poświęci go. Poświęci go dla pragnienia, któremu on sam poświęcił niemal

całe swoje życie... dla którego poświęcił nawet własną duszę... I osiągnie swój cel,

dotrze do samego końca, nawet jeżeli oznaczało to... wyrwanie własnymi dłońmi

swego serca i zgniecenie go w uścisku. Nawet jeżeli pozbawi go to tchu i nie uda mu

się już zaczerpnąć go ponownie.

Kiedy wyszedł z łazienki, panującą w sypialni ciszę wypełniał jedynie cichy,

wyrównany oddech. Potter już spał.

Severus podszedł do łóżka i wśliznął się pod przykrycie, spoglądając na leżący obok

niego w ciemnościach, ciepły kształt. Na łagodną linię karku, sterczące na wszystkie

strony włosy i wystające spod kołdry nagie ramię, które unosiło się i opadało przy

każdym oddechu.

Ostrożnie przysunął się bliżej. Harry nie poruszył się. Spał, odwrócony do niego

tyłem. Severus mógł więc przysunąć się do niego jeszcze bliżej.

Uniósł dłoń, dotykając nagiego ramienia Harry'ego i powoli przesuwając po nim

palcami w delikatnej, niemal niewyczuwalnej pieszczocie.

Przysunął się jeszcze bliżej, przywierając do gładkich, nagich pleców i... sięgnął po

niego. Owinął rękę wokół pasa Harry'ego i najdelikatniej jak mógł, przysunął go do

siebie, układając się tak, aby mógł czuć go całym swoim ciałem... i aby mógł

ogrzewać się jego niegasnącym żarem. Jego wargi odnalazły ramię Harry'ego i

przywarły do skóry, wchłaniając jej smak i zapach wszystkimi, skamlącymi z potrzeby

zmysłami.

- Nie mogę tego zmienić - wyszeptał, mając wrażenie, jakby całe powietrze zostało

wyssane z jego płuc. Przesunął głowę, odnajdując wargami gorącą szyję i składając

na niej łagodny pocałunek. - Nie mogę...

Pozostaniesz w moich wspomnieniach. I będziesz w nich już zawsze. Przy mnie.

***

Rano zapach Harry'ego wydawał się jeszcze intensywniejszy. Był wszędzie. Sączył

się z jego skóry niczym niewidzialny dym, wsiąkając w pościel oraz przykrycie i

kłębami unosząc się nad łóżkiem.

Severus leżał na boku, podpierając się na łokciu i... obserwował go. Jego pogrążoną

we śnie twarz. Rozchylone lekko wargi. Opadające na czoło i rozsypane w nieładzie

na poduszce włosy. Nagie ramię, leżące swobodnie na kołdrze, unoszące się i

opadające wraz z równym, spokojnym oddechem. Emanujące od niego

rozluźnienie... W tej jednej chwili przypominał niezwykle kunsztowne i wyszukane

dzieło. Dzieło przedstawiające bezgraniczną ufność oraz całkowitą bezradność... i

Severus nie potrafił oderwać od niego oczu. Widok ten był dla niego... odprężający.

Powoli uniósł dłoń i delikatnie dotknął ciemnych, rozczochranych włosów,

przeczesując je palcami. Czuł, jak wilgotne od snu kosmyki prześlizgują się pomiędzy

nimi. Widział, jak jego dłoń niemal ginie w gęstwinie sterczących na wszystkie strony

włosów. Na przemian gładził je i łapał w garść, a wtedy tak przyjemnie łaskotały mu

skórę... i przez cały czas miał wrażenie, jakby to właśnie one były również przyczyną

tego łaskotania, które odczuwał w lędźwiach, a które coraz szybciej roznosiło się po

całym ciele.

Nie odrywając wzroku od powiek Harry'ego, gotów w każdej chwili zabrać rękę,

przesunął dłoń i pogładził jego rozgrzany od snu policzek. Czuł żar promieniujący od

skóry, żar, który ogrzewał jego chłodne palce i niemal buchał mu w twarz. Przysunął

ją więc bliżej, zanurzając nos i usta w ciemnych włosach i głęboko wciągając w

nozdrza ich zapach. Pachniały czekoladą. Słodką, parującą czekoladą. Woń była tak

intensywna, iż wydawało się, że to właśnie ona sprawia, że cały pokój faluje.

Nasyciwszy już swe zmysły, Severus przesunął twarz niżej, na szyję Harry'ego i

niemal zakręciło mu się w głowie, kiedy poczuł wdzierający mu się w nozdrza zapach

wanilii. Wysunął język i polizał tę nieskazitelną skórę, czując na języku smak

wymieszanej z potem słodyczy. To najprawdopodobniej ona sprawiła, że tym razem

w powietrzu pojawiły się iskry. Tak samo, jak w ciele Severusa.

Nie odrywając nosa od ciepłej skóry, przesunął twarz na nagie ramię, dłonią

zsuwając z Harry'ego przykrycie, by móc mieć go przed sobą w całej okazałości, jego

drobną sylwetkę, wystające łopatki, długie zagłębienie kręgosłupa ciągnące się aż do

pośladków i te apetyczne biodra, w które tak bardzo uwielbiał wbijać palce,

ugniatając drżące pod nim ciało i bez oporu przyciągając je ku swojej wyprężonej

erekcji.

Oblizał wargi i przymknął powieki, ponownie zagłębiając twarz w jego gorącej szyi

oraz odurzającym zapachu, czując, jak iskry zamieniają się w drżenie i jak drżenie

przeistacza się w krople lawy, które spływają po jego skórze, wypalając w niej rany...

i jak to coś, co nie pozwalało mu oddychać, mając Pottera tak blisko siebie, to coś, co

więziło mu oddech w płucach, kiedy na niego patrzył, to coś, co szarpało się w nim,

kiedy czuł go na języku i w nozdrzach... jak to coś rozprzestrzenia się w nim coraz

bardziej i bardziej, zamieniając głód, który zawsze odczuwał w... porażające nerwy,

Перейти на страницу:

Похожие книги