Читаем Desiderium Intimum полностью

Za dziesięć minut w moim gabinecie, Potter.

Severus wpatrywał się w zielony kamień, zastanawiając się, co go, u licha, podkusiło,

by wysyłać tę wiadomość.

Chłopak nie odzywał się do niego od czasu, gdy Severus związał go i zerż... ukarał

podczas ostatniego szlabanu. Wciąż czuł na sobie jego pełne wyrzutu spojrzenia i

szczerze powiedziawszy, zaczęło go to już nieco denerwować.

W końcu postanowił coś z tym zrobić. A skoro ukończył już mikstury, które miał

uwarzyć dla Czarnego Pana i kilkorga Śmierciożerców, eliksir nie wymagał aktualnie

zbyt dużej uwagi i Severus miał dzisiaj wolny wieczór... nic nie stało na przeszkodzie,

aby nie mógł...

Kamień rozjarzył się, przerywając jego myśli. Severus odczytał wiadomość:

Przykro mi, ale nie mogę przyjść, ponieważ właśnie odrabiam szlaban, który mi

przydzieliłeś. A że czyszczenie łazienek to bardzo długa i żmudna praca,

podejrzewam, że zajmie mi ona kilka najbliższych dni, a może nawet jeszcze dłużej.

Severus z trudem powstrzymał się przed zgnieceniem kamienia.

Bezczelność Pottera osiągnęła już taki pułap, że tylko jakimś dziwnym trafem nie

runął jeszcze razem z nią na sam dół. Jak śmiał obracać jego słowa przeciwko niemu

samemu? Jak śmiał wykorzystywać przeciwko niemu szlaban, który Severus sam mu

przydzielił? Jak śmiał zmuszać go do szukania siebie po wszystkich łazienkach?

Jakiś cichy głosik w jego głowie przypomniał mu, że w zasadzie wcale nie musi go

szukać. Może to zignorować. Może poczekać do szlabanu.

Ale wtedy Potter pomyśli, że wygrał, a na coś takiego Severus nigdy nie pozwoli.

Jeszcze raz spojrzał na trzymany w ręku klejnot i wcisnął go do kieszeni szaty.

Potter znowu to robił. Znowu zmuszał go do działania. Do... zaangażowania.

Powinien przybiec do niego na każde zawołanie, a nie nagle wyciągać swe małe

pazurki i warczeć. Wymagał. Wymagał znacznie więcej, niż Severus początkowo

sądził. A najgorsze było to, że Severus musiał te wymagania spełniać, aby chłopak

nie przegryzł smyczy i nie odbiegł za daleko.

Och, tym razem mu nie popuści. Tym razem zaciśnie ją tak mocno, by Potter nawet

nie pomyślał o tym, żeby znowu się szarpać... i że warczenie na właściciela może mu

ujść bezkarnie...

Severus był już w połowie korytarza, kiedy echo zatrzaskiwanych z hukiem drzwi w

końcu ucichło.

*

Drzwi, w które wpatrywał się Severus, trawił ogień. Tak samo, jak jego ciało.

Wciąż nie był w stanie pozbyć się z głowy obrazu Pottera i... Weasleyówny. Wciąż

nie mógł pozbyć się wrażenia, jakby coś pożerało od środka jego wnętrzności, kiedy

zobaczył ich razem w łazience, samych, śmiejących się... i wciąż widział jej usta na

jego wargach i słyszał, jak mówi, że Potter należy do niej... do niej!

Płomienie zamieniły się w pożogę, pożerając ciemne drewno i odzianą w czerń

sylwetkę.

Potter stanowił jego własność. Jego miejsce było tutaj. W komnatach Severusa. W

jego dłoniach. Nikt inny nie miał prawa go dotykać. Myśleć o nim. Bezcześcić go.

Tylko on.

Severus przymknął na chwilę powieki i oblizał wargi, starając się ugasić ten szalejący

pożar, który rozpalał się w jego żyłach za każdym razem, gdy przypominał sobie

skamlenie wczepionego w jego szatę Pottera i jego gorące zapewnienia:

Jestem tylko twój. Zawsze będę tylko twój. Nikt inny mnie nie interesuje. Należę tylko

do ciebie!

Och, jakąż miał wtedy ochotę zgnieść go w swoich rękach. Pogruchotać jego kości,

rozszarpać go na maleńkie kawałeczki... wbić się w niego swym pulsującym

szaleńczo penisem tak głęboko, by poczuł w gardle jego spermę, rozerwać go nim

na strzępy i zostawić swój ślad w każdej komórce jego ciała i duszy... aby już nigdy

nie zapomniał, gdzie jest jego miejsce i żeby już więcej nie pozwalał na to, by

ktokolwiek się do niego zbliżył.

Severus wziął głęboki oddech. Jego ciężka erekcja napierała na materiał spodni,

sprawiając mu ból. Próbował choć na chwilę się opanować, ale było to niemożliwe.

Niech no tylko Potter przekroczy te drzwi... niech tylko pojawi się przed nim, równie

drżący i nienasycony jak wtedy, kiedy zostawił go w łazience... już on mu udowodni,

jak potrafi być spontaniczny. Spontanicznie wgniecie go w te drzwi i...

Komnata rozbłysła szkarłatem, kiedy usłyszał kroki... klamka poruszyła się i Severus

zdążył zauważyć jedynie zielone, rozszerzające się oczy, wilgotne, drżące wargi i

własne, wyciągające się po Pottera i zagarniające go drapieżnie ręce, zanim

wszystko utonęło w czerwieni i ogniu oraz spowijającej wszystko, gęstej mgle, przez

którą przebijały się dwie, przyciśnięte do siebie sylwetki. Dźwięk poruszających się w

szaleńczym tempie bioder uderzających w nagie pośladki mieszał się z głośnymi

jękami i ciężkim sapaniem.

Jednak w pewnym momencie spośród tych dźwięków wyłonił się zachrypnięty od

krzyków szept:

- Severusie... jestem tylko... twój.

I wtedy wszystko zalał blask.

***

Obudź się, ty głupi chłopaku! Twój kociołek zaraz eksploduje!

Potter otworzył oczy, wyrwany z półsnu, i w ostatniej chwili zdążył zmniejszyć ogień

pod znajdującym się już na granicy eksplozji kociołkiem.

Severus zmrużył oczy, przyglądając się, jak chłopak sięga do kieszeni i odczytuje

wiadomość.

Перейти на страницу:

Похожие книги