spojrzeniu, w którym przez tę niewielką chwilę nie było cienia strachu, jakby w ogóle
się go nie bał, jakby próbował pokazać, że jest na tyle szalony, by rzucić się głową w
dół z urwiska i zobaczyć, gdzie go to zaprowadzi?
Wciąż go prowokował, wciąż szukał granicy, posuwając się coraz dalej i dalej...
Bezczelny gówniarz, który uwielbia pyskować, uzależniony od ryzyka szczeniak...
niech no tylko się w końcu zjawi! Już on go sprowadzi na ziemię, wgniecie go w nią
tak mocno, aż poczuje piach w ustach... pokaże mu, gdzie jego miejsce...
Skoro tak bardzo uwielbia rzucać mu wyzwania... to pokaże mu, czym kończy się
zabawa ogniem.
Bolesnym poparzeniem.
Zerknął na zegarek. Potter się spóźniał.
Jeżeli nie przyjdzie... jeżeli choćby ośmieli się nie przyjść... to wiedział, że nie
wytrzyma i coś rozwali.
Nagle zatrzymał się gwałtownie, słysząc odległy trzask drzwi. Jego oczy zabłysły, a
wargi wykrzywiły się, odsłaniając zęby. Wyglądał, jakby zamierzał kąsać. Gryźć.
Przysunął się do ściany, obserwując niczym przyczajona w ukryciu bestia, jak drzwi
powoli otwierają się i do środka wchodzi... Potter. Rozglądając się niepewnie wokół.
Mroźne płomienie wystrzeliły aż pod sufit niczym lodowe strzały, kiedy Severus
pchnął drzwi, zatrzaskując je i chwycił swą ofiarę w szpony, rzucając ją na ścianę i
przygotowując się do rozszarpania.
- Co ty sobie wyobrażasz, Potter? - wysyczał głosem zimniejszym niż oddech
Dementora. - Chciałeś odegrać przed nimi bohatera? Na mojej lekcji? Jak śmiałeś mi
się sprzeciwić? Jak śmiałeś podważyć mój autorytet? Powinienem bardzo surowo
ukarać cię za twoją bezczelność, arogancję i...
- Nie! - krzyknął Harry, zaciskając zęby.
Znowu to zuchwałe spojrzenie... znów ten zacięty wyraz twarzy, który doprowadzał
go do białej gorączki... Miał ochotę zetrzeć ten wyraz z jego twarzy. Zanurzyć w niej
swoje pazury...
- Nie musiałbym tego robić, gdybyś zachowywał się normalnie! - wyrzucił z siebie
chłopak. W powietrzu pojawiły się iskry, a Severus poczuł, jak płynący w jego żyłach
lód coraz bardziej przypomina lawę. - To ty zacząłeś! Ja tylko broniłem Hermiony. -
Znowu to robił. Znowu potrącał te naciągnięte do granicy pęknięcia struny, znowu
nacierał... - Ona jest moją przyjaciółką i nie mogłem pozwolić, żebyś ją tak traktował!
- Iskry strzelały, stykając się z ich skórą. - Nie mogłem patrzeć na to, jak upokarzasz
moich przyjaciół!
Oczy Snape'a rozbłysły jadowitym blaskiem. Płomienie pochłonęły zarówno jego, jak
i wciśniętego w ścianę chłopca, zamieniając ich sylwetki w żywe pochodnie.
Ciężko było jedynie stwierdzić, czy to nadal był jeszcze lód, czy już trawiący
wszystko ogień...
***
Sytuacja odrobinę wymknęła się spod kontroli. Kara zamieniła się w coś, co dla
Pottera, sądząc po jego reakcji, wydawało się raczej nagrodą. I Severus nie mógł tak
tego zostawić. Nigdy, w całej swojej karierze, nie odstąpił od wykonania kary. I nie
zamierzał robić wyjątków dla nikogo. A już w szczególności nie dla Pottera.
Jakież było zdziwienie Pottera, kiedy przybywszy na szlaban z pełną
samozadowolenia miną, dowiedział się, że w ramach kary będzie musiał przepisać
trzysta razy to samo zdanie. Nic dziwnego, że próbował ją odwlec, zamęczając
Severusa opowieściami o swym dzieciństwie, pasjach i innych bzdetach, które
zaprzątają głowy chłopców w jego wieku. Wydawał się być tak zdeterminowany w
podtrzymaniu tej praktycznie jednostronnej konwersacji, że nawet coraz bardziej
zniecierpliwione odwarknięcia Severusa traktował jako okazję do zadania nowego
pytania albo opowieści o tym, jak cudownie jest ganiać na miotle za tą małą,
śmieszną złotą kulką.
- A jak długo właściwie warzy się te najtrudniejsze eliksiry? - zapytał w którymś
momencie, przyglądając się Severusowi ze szczerym zaciekawieniem.
Komnatę wypełniał ciepły blask kominka, odbijając się w okularach Harry'ego i
tworząc we włosach i na czarnej szacie Severusa srebrne refleksy.
- Bardzo długo, Potter. Jestem pewien, że w tym czasie zdołałbyś złapać swoją złotą
piłeczkę kilka tysięcy razy - odparł mężczyzna, próbując sobie przypomnieć
wszystkie eliksiry, o których kiedykolwiek słyszał. Kiedy rozmowa zeszła na tematy
eliksirów, nawet ciekawskie pytania Pottera przestały go tak bardzo irytować.
Harry rozszerzył oczy, przypominając podekscytowane nowo zdobytą informacją
dziecko.
- Naprawdę? Aż tak długo? Dłużej niż Eliksir Wielosokowy?
- O wiele dłużej.
Chłopak zmarszczył brwi. Wyglądał, jakby bardzo głęboko się nad czymś
zastanawiał.
- A... - zająknął się. - A czy warzysz teraz jakiś trudny eliksir?
Nagle pomieszczenie rozbłysło niesamowitym blaskiem, wypełniając się pragnieniem
tak silnym, że aż wydawało się pełzać po skórze...
Przez ułamek sekundy w powietrzu pojawiła się wizja upadającego na piach ciała...
ciała, które należało do Czarnego Pana.
- Owszem - odparł cicho Severus.
Eliksir, który wszystko zakończy... który go uwolni...
- A... czy długo będziesz go jeszcze warzył?
Oblicze Severusa przeciął nagły cień, a pomieszczenie zalało się mrokiem. Nie
podobało mu się uczucie, które nadeszło wraz z tym pytaniem. Uczucie, które było