Snape stał przy komodzie, trzymając w dłoni zielony kamień i wpatrując się w niego
ze zmarszczonymi brwiami.
Dzięki temu kamieniowi będzie miał Pottera cały czas na oku. Nie może dopuścić do
tego, żeby znowu coś mu się stało... Musi go pilnować. Chłopak jeszcze nie raz
może wplątać się w niebezpieczne sytuacje, taką już miał naturę. A Severus
doskonale wiedział, że tylko on może zapewnić mu bezpieczeństwo. Potter mógł
sobie nie słuchać żadnych autorytetów... ale tylko odważyłby się nie posłuchać jego.
*
Nie minęło nawet kilka godzin, a Potter już nie potrafił powstrzymać się przed
nadużywaniem kamienia. Cóż za bezmyślny dzieciak... Klejnot miał mu służyć w
sytuacjach zagrożenia życia, a nie do wysyłania ckliwych wiadomości. A teraz
jeszcze zakłócił mu niedzielę, nalegając na spotkanie, w jakiejś wyjątkowo ważnej
sprawie, a chodziło tylko o tą wszystkowiedzącą Granger, która odwiedziła go kilka
dni wcześniej, próbując go zaszantażować, i Severus był zmuszony wymazać jej
pamięć. Zbyt dużo wiedziała.
Oczywiście Potter nie potrafił utrzymać języka za zębami... Chociaż bardziej
prawdopodobne było to, że nie potrafił utrzymać na wodzy swojej wybujałej
emocjonalności i Granger sama zaczęła się czegoś domyślać. Jeżeli tak dalej
pójdzie, to w końcu chłopak może ich zdradzić, a wtedy wszystko legnie w gruzach.
Powinien nad sobą panować, do jasnej cholery! To nie jest zabawa!
Ale nawet, gdy Severus jasno mu to wyjaśnił, Potter wydawał się chyba nadal nie do
końca zdawać sprawy z powagi sytuacji, ponieważ pierwsze co zrobił, to podszedł do
niego i znowu przylgnął do niego całym ciałem, obejmując go w pasie i wtulając
twarz w jego pierś, jakby sądził, że takimi dobrymi dla głupców, sentymentalnymi
gestami cokolwiek zdziała...
- Przepraszam - wyszeptał. - To się więcej nie powtórzy. Proszę, nie gniewaj się na
mnie.
Severus zesztywniał mimowolnie. Powietrze roziskrzyło się i rozgrzało, wypełniając
się uderzeniami serca. I słodkim, mdlącym zapachem wanilii...
Mężczyzna zacisnął usta i przymknął powieki.
Znowu to samo... Zawsze taki uczuciowy... Potter lgnął do niego niczym szczeniak,
który potrzebuje dotyku swego pana.
I nawet jeżeli na pewien sposób było to... ujmujące, to i tak...
Myśli urwały się, przeszyte błyskawicą lodu. Do ciepła wdarł się chłód.
Mroczny Znak na przedramieniu Severusa zapiekł tak bardzo, jakby żywcem
wypalano mu go na skórze. Ból rozchodził się aż do barku, a wraz z nim
nadpłynęła... ciemność. I lodowate zimno. Nienawiść. Nienawiść, która zdawała się
wypełniać całe powietrze i wdzierać się do płuc wraz z oddechem.
Z ciemności wyłoniła się zaskoczona twarz Harry'ego.
- Co się st...
Snape nie czekał na dokończenie zdania. Złapał chłopaka za ramię i odepchnął od
siebie z całej siły.
Przycisnął lewą rękę do przedramienia, chociaż wiedział, że to wcale nie zatamuje
bólu.
- To Voldemort? - zapytał łamiącym się głosem Harry. - Prawda?
- Zejdź mi z oczu, Potter - warknął mężczyzna, walcząc z napływającą ciemnością,
rozświetlaną błyskawicami spopielającej odrazy. Wiedział, gdzie musi się udać. I co
zrobić...
Ale Harry nie poruszył się. Po prostu stał i wpatrywał się w niego szeroko otwartymi
oczami.
- Nie dość, że jesteś głupi, to na dodatek głuchy!
Severus nie zważał już na słowa. Po prostu smagał nimi niczym batem, tak jak
zawsze, kiedy był wzburzony...
- Nie słyszałeś, Potter? Wynoś się stąd!
Chłopak cofnął się z przerażeniem w oczach, potknął i wpadł na fotel. Severus miał
dosyć jego nieudolności. Wiedział, że jeżeli Potter zostanie tu jeszcze choćby chwilę
dłużej, to nie będzie ręczył za swoje czyny... Przypadł do niego i jednym
szarpnięciem postawił go na nogi. Zacisnął palce na jego ramieniu, wbijając mu je
boleśnie w ciało i na wpół zaciągnął, na wpół dowlekł go do drzwi prowadzących na
korytarz, a następnie wyrzucił za nie, zatrzaskując je z całej siły i opierając się o
ciemną powierzchnię.
Dosyć tego. Dosyć tego ciągłego przychodzenia, przepraszania, przytulania... To
wszystko zaczyna powoli przypominać jakąś farsę... Potter jest tylko środkiem do
realizacji celu. Niczym więcej.
Severus powoli uniósł dłoń, odsłaniając Mroczny Znak, który wciąż jeszcze pulsował i
wydawał się wić na skórze.
Musi się teraz skupić tylko i wyłącznie na planie. Nie może pozwolić się niczym
rozpraszać. A Potter... Potter wróci na swoje miejsce w hierarchi . I za każdym
razem, kiedy znowu spróbuje się wspinać... Severus będzie musiał go zrzucać. Na
sam dół.
***
Czy mogę przyjść dzisiaj wieczorem?
Gniewasz się na mnie?
Kamień rozjarzał się co chwilę. Severus nie zareagował na żadną wiadomość. I czuł
się coraz bardziej zirytowany ich natężeniem i częstotliwością.
Doprawdy, czy ten chłopak nie potrafi zrozumieć aluzji? Czy musi być aż tak
natrętny? Co on sobie wyobraża? Że skoro kilka razy się pieprzyli, to nabył prawa do
wdzierania się z butami w życie Severusa? Że stał się dla niego kimś ważnym? Że
nawet jeżeli Severus ma dzisiaj wolny wieczór, to oznacza, że ma go spędzić z tym
nieokiełznanym smarkaczem? Ma zbyt wiele spraw na głowie, by zawracać sobie
nim głowę.