Читаем Desiderium Intimum полностью

dopuścić do tego, by śmierć twojej żony wyszła na jaw. Może to wywołać...

konfliktowe nastroje. Dopilnuj, by wszyscy myśleli, że nagłe szaleństwo waszego

syna doprowadziło ją do skrajnej depresji i Narcyza wyjechała na... długi urlop. - Na

twarzy Voldemorta pojawił się uśmiech przypominający nadpływającego szybko

rekina.

- Tak, mój Panie. - Lucjusz skłonił głowę, starając się nie spoglądać w stronę

leżącego na podłodze ciała swej żony.

- Bądź pewny, że nagroda za twą wierność cię nie ominie, Lucjuszu. - Spojrzenie

Voldemorta skierowało się ku Severusowi. - Możecie odejść.

Severus skłonił się i ruszył ku drzwiom, omijając pełznącą już w stronę zwłok Nagini.

Znalazł się przy nich w tym samym momencie, w którym dłoń Lucjusza dotknęła

srebrnej klamki. Severus cofnął rękę i pozwolił, by Malfoy wyszedł jako pierwszy.

Kiedy i on sam znalazł się już po drugiej stronie drzwi, zamykając je za dobą

delikatnie, usłyszał cichy, przepełniony trującą nienawiścią szept tuż za sobą:

- Kiedyś cię zabiję.

Nie odwrócił się. Na jego twarzy nie drgnął ani jeden mięsień.

Nie - pomyślał, wsłuchując się w oddalające się kroki. - To ja pierwszy cię dopadnę.

***

Z relacji Pomfrey wynikało, że rany Pottera goją się całkiem dobrze dzięki

przyrządzanym przez Severusa miksturom. Ale chłopak miał spędzić w szpitalu

jeszcze co najmniej kilka dni, aby całkowicie wydobrzeć, a tymczasem stał teraz w

drzwiach jego gabinetu, uśmiechając się do niego tym swoim szerokim, głupkowatym

uśmiechem.

- Co ty tu robisz, Potter? - zapytał cierpko Severus, szybko ukrywając początkowe

zaskoczenie. - Nie powinieneś być jeszcze w szpitalu?

- Wyszedłem - wydukał Harry. - Dzisiaj. Czy mogę... wejść? - zapytał nieśmiało.

Snape zmrużył oczy, ale odsunął się i wpuścił go do środka. Kiedy zamknął drzwi,

Potter zrobił coś nieoczekiwanego. Odwrócił się i gwałtownie dopadł do niego,

przypierając go do drzwi i owijając ramiona wokół jego pasa. Z głośnym

westchnieniem oparł głowę na otulonej w czarny materiał piersi i zamknął oczy,

przyciskając policzek do szorstkiego materiału.

Severus zesztywniał, wpatrując się z zaskoczeniem w ciemną czuprynę

roztrzepanych włosów, przyciskających się do jego klatki piersiowej.

- Tęskniłem za tobą... - wyszeptał Harry w czarną szatę, wtulając się w pierś

mężczyzny.

W pomieszczeniu zrobiło się nagle znacznie cieplej. Rozgrzane powietrze zaczęło

drgać, a przedzierające się przez nie uderzenia serca stawały się coraz głośniejsze i

szybsze.

Severus zacisnął usta.

Merlinie, co za ckliwy dzieciak... Czy on naprawdę musi się tak do niego kleić?

Doprawdy, to powoli zaczyna robić się... kłopotliwe.

Ale... widocznie tego właśnie potrzebuje. Widocznie jest po tym wszystkim wyjątkowo

złakniony czułości. I Severus będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Będzie musiał

pozwolić mu na te sentymentalne czułostki, żeby chłopak znowu nie uciekł. Zresztą...

to nie ma znaczenia. Najważniejsze jest to, że już nic mu nie grozi.

*

Severus podniósł głowę znad książki, zamykając ją i odkładając na stolik, wraz z

leżącym na kolanach pergaminem i piórem. Spojrzał na fotel obok i z zaskoczeniem

stwierdził, że Potter... zasnął.

Zmarszczył brwi.

Skoro chłopak był tak zmęczony, to po co nalegał na przyjście tutaj? Przecież nie

minęło nawet dziesięć minut. Kazał mu tylko poczekać...

Oparł się w fotelu, uważnie przyglądając się pogrążonej we śnie twarzy Pottera.

Zmienił się. Severus zbyt często go obserwował, zbyt dobrze znał jego twarz, by nie

zauważyć wszystkich zmian, które się na niej dokonały. Nadal widać było na niej

zadrapania, ale i tak wyglądał dużo lepiej niż jeszcze kilka dni temu. Schudł. Kości

policzkowe były wyraźniejsze, a cienie pod oczami głębsze. Okulary zsunęły mu się

na czubek nosa, a włosy tak ułożyły, że blizna na czole była doskonale widoczna.

Severus przesunął wzrok niżej, na przekrzywiony krawat i wygnieciony, odrobinę za

duży szkolny mundurek. Doprawdy, czy ten chłopak nie miał za grosz gustu? Zawsze

tak denerwująco niechlujny, do tego te wiecznie rozczochrane włosy...

Ponownie spojrzał na pogrążoną we śnie twarz. Oblizał wargi. Wstał.

Powoli podszedł do rozciągniętego w fotelu chłopca.

Z pewnością nie pozwoli mu spać w swoim salonie...

Pochylił się, opierając się jedną ręką o podłokietnik, a drugą rozpinając guziki białej

koszuli Harry'ego. Niespiesznie, jeden po drugim.

...ale w zamian za to, co przeszedł...

Rozsunął koszulę, odsłaniając jasną, gładką skórę. Jego oczy rozbłysły, a w

pomieszczeniu pojawiła się coraz wyraźniejsza sugestia płomieni.

...przecież nic się nie stanie, jeśli...

Delikatnie przesunął palcami po unoszącej się i opadającej klatce piersiowej,

brzuchu, miękkim podbrzuszu, docierając do spodni. Rozpiął guzik i długimi palcami

sięgnął po zamek, powoli przesuwając go w dół. Ponownie oblizał wargi.

...sprawi mu odrobinę przyjemności...

Wsunął dłoń w spodnie, ostrożnie owijając palce wokół rozkosznie gorącego penisa

chłopca.

Zawsze taki ciepły, rozgrzany... niczym żywa pochodnia...

Z lekko rozchylonych ust Harry'ego wyrwał się cichy jęk. Na wargach mężczyzny

pojawił się krzywy uśmieszek.

*

Перейти на страницу:

Похожие книги