zbliżyć, oddaliło go od niego. Potter zawsze tak na niego działał. Jako jedyny potrafił
doprowadzić go do utraty kontroli nad sobą. I co on ma teraz z nim zrobić, do jasnej
cholery?
Nic. Przeczeka i obmyśli plan działania. Musi go w jakiś sposób znowu do siebie
przyciągnąć. Zresztą to nie powinno być trudne, zważywszy na to, jak chętnie
chłopak przyjmował dzisiaj jego pchnięcia...
Odsunął się od biurka, odwrócił i spojrzał na pobojowisko, które zostawili. Część
pergaminów z testami była zupełnie pognieciona, reszta leżała w nieładzie na
podłodze.
Wyciągnął różdżkę i użył zaklęcia porządkującego. Pergaminy rozprostowały się i
ułożyły w jeden stos na środku biurka. Severus usiadł przy nim, wziął do ręki pióro i
pochylił się, przysuwając do siebie jedno z wypracowań. Skreślił całą odpowiedź na
pierwsze pytanie i dopisał uwagę czerwonym atramentem. Przy drugim pytaniu litery
zaczęły rozmazywać mu się przed oczami. Mimowolnie przeniósł wzrok z pergaminu
na blat biurka. Jego spojrzenie stało się zamglone.
Jeszcze chwilę temu miał Pottera. Na tym biurku. Nagiego. Uległego. Jęczącego.
Wciąż pamiętał ten cudowny napór ciała chłopaka wokół swojego penisa. I jego
orgazm, tak intensywny...
Przymknął oczy i westchnął. Nie lubił, kiedy coś go rozpraszało przy pracy. Musi stad
wyjść. Podniósł się szybko, zebrał wypracowania i ruszył do drzwi.
***
Potter nie przyszedł na lekcję. Na jegolekcję! Jak śmiał to zrobić? Jak w ogóle mógł
chociażby pomyśleć o tym, żeby opuścić jego zajęcia?
Nie mógł mu tego podarować. Nie znosił lekceważenia, ignorancji. Nic go tak nie
rozsierdzało. Oczywiście doskonale wiedział, dlaczego nie przyszedł, ale to nie było
żadne wytłumaczenie.
Kiedy zamykał klasę, przez jedną sekundę miał ochotę iść po niego, przywlec go
tutaj i trzymać w tej klasie tak długo, dopóki nie zrozumie, że to jest właśnie jego
miejsce. W świetle dnia w ławce, ubrany w szkolny mundurek i teoretycznie nie
wyróżniający się spośród tłumu uczniów. Ale w ciemnościach nocy… leżący na jego
biurku z rozłożonymi nogami, nagi, spocony i zawodzący z nieokiełznanego
pragnienia, które potrafił zaspokoić tylko on, Severus.
I dopóki nie zrozumie, że przed nim nie ma ucieczki.
***
- Masz ich?
Czarodziej wyglądał niczym uciekinier z Azkabanu. Poszarpana szata, sterczące na
wszystkie strony włosy, skołtuniona broda. W jego oczach czaiło się coś
niebezpiecznego. Coś, z czym trudno walczyć. Coś, co aż za bardzo przypominało
obłęd.
Severus pokiwał głową i wyciągnął ramię, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
Tym razem musiał się zabezpieczyć i użyć wszelkich środków ostrożności.
Czarodziej nie wahał się.
- Pokaż mi ich - wysapał, łapiąc go za ramię. Świat zawirował i zniknął w głośnym
trzasku, pozostawiając za sobą pokrytą błotem i kałużami alejkę Nokturnu, i po chwili
pojawił się znowu. Znaleźli się tuż obok niewielkiego budynku stojącego na zupełnym
pustkowiu, wśród wysokich traw, kołysanych świszczącym wiatrem. Światło gwiazd
stanowiło jedyny jaśniejszy punkt w gęstym mroku.
Severus wyciągnął różdżkę, rzucając niewerbalnie „Lumos” i pchnął drzwi, które
zaskrzypiały i otworzyły się opornie, po czym odsunął się na bok, gestem
zapraszając mężczyznę do środka.
Czarodziej wszedł i już od progu z jego gardła wydobyło się głośne, przypominające
bulgotanie westchnienie.
- Idealni.
Severus wszedł za nim i zamknął drzwi, spoglądając na trzy leżące pod ścianą,
związane i zakneblowane osoby, wśród których znajdowały się dwie kobiety i jeden
mężczyzna: cała trójka miała piękne i długie, niemal złote włosy.
- Aż mi ślinka cieknie... urządzę sobie królewską ucztę. Spisałeś się doskonale.
Severus zmarszczył brwi.
- Róg! - rozkazał, wyciągając rękę. Mężczyzna, nie odrywając spojrzenia od
wpatrujących się w niego z przerażeniem ofiar, sięgnął w głębiny swej obszernej
szaty i wyciągnął z niej zawiniątko, które niemal machinalnie podał Severusowi.
Wystarczyło mu jedno zerknięcie.
Był prawdziwy. Prawdziwy środkowy róg buchorożca trójrogiego. Niemal z czcią
przesuwał palcami po prawie niewyczuwalnych pierścieniach i gładkiej niczym szkło
kości rogu. Błyskawicznie ukrył go w fałdach swej szaty i spojrzał na stojącego przed
nim mężczyznę.
Odczuwał głęboką pogardę wobec wilkołaków i najchętniej wykończyłby go jednym,
szybkim zaklęciem... ale jego usługi mogły mu się jeszcze przydać. Miał szeroką sieć
kontaktów wśród wilkołaków na całym świecie. Gdyby okazało się, że znowu będzie
potrzebował... niewielkiej pomocy z jego strony... nierozważnie byłoby się tej pomocy
pozbawiać.
- Są twoi – wyszeptał i odwrócił się, wychodząc na zewnątrz. Jeszcze raz sięgnął do
szaty i wyciągnął z niej połyskujący lekko róg. Przesunął palcami po jego gładkiej
powierzchni, rozkoszując się jego fakturą i wibrującym ciepłem magii, która z niego
emanowała. Zza chmur wyłonił się księżyc, oświetlając wszystko srebrnobiałą
poświatą, która odbiła się w powierzchni rogu. Severus spojrzał w górę w tym samym
momencie, w którym z wnętrza budynku dobiegło przejmujące wycie, a zaraz po nim
przeszywający wrzask.
Nareszcie go zdobył. Zdobył najważniejszy składnik.