krępował swój umysł rozluźniły się i na wierzch zaczęły wypływać różne głęboko
skrywane myśli, które musiały ujrzeć światło dzienne. Wszystko inne nagle stało się
takie... nieważne.
- Nieźle się wpakowałem, Luno - wyszeptał cicho. - Nic nie potrafię na to poradzić.
To silniejsze ode mnie. Kiedy go widzę, to moje serce zamiera. Czuję się wtedy tak...
tak... radośnie, ale zupełnie bez radości. To bez sensu, wiem. I wiem też, że
prawdopodobnie zupełnie nic dla niego nie znaczę. - Słowa same płynęły. Nie potrafił
ich zatrzymać. Czuł, że z każdym słowem jakiś ciężar opada z jego serca, jakby to te
słowa były tym ciężarem i jedyny sposób, aby się go pozbyć, to je z siebie wyrzucić.
Nawet jeżeli nie miał ich kto wysłuchać. - Ale to przecież niemożliwe, żebym nic dla
niego nie znaczył. Widziałem jego oczy, kiedy mu to robiłem. Nie wydawało mi się.
Dlaczego miałby mi na to pozwalać, gdybym zupełnie nic dla niego nie znaczył? ...
Chcę więcej. Muszę dostać więcej, bo zwariuję. Nie pozwolę, żeby mnie tak
traktował. Znajdę jakiś sposób, żeby go złamać. Żeby okazał, że mu na mnie zależy;
żeby w końcu zaczął mnie zauważać. Nie zniosę znowu jego obojętności. Nie dałbym
rady.
Muszę coś wymyślić. Nie poddam się tak łatwo. Problem w tym, że kiedy on jest w
pobliżu, to ja... ja... tak jakby przestaję być sobą. To znaczy jestem sobą, ale tak
jakby aż za bardzo. Och, to bez sensu! ... Po prostu przestaję wtedy myśleć o
czymkolwiek. Widzę tylko jego. Słyszę tylko jego. Tak, jak wtedy, kiedy byłem pod
działaniem tego eliksiru. W zasadzie przy nim czuję się tak, jakbym przez cały czas
był pod jego wpływem. I Snape'a, i eliksiru.
- Snape'a? - cichy głos Luny przerwał wywód Gryfona. Harry odwrócił głowę i z
przerażeniem zobaczył, że Luna ma szeroko otwarte oczy i wpatruje się w niego z
zaciekawieniem. - Dziwny masz gust, Harry.
* * *
Okazało się, że Luna ocknęła się ze śpiączki parę godzin wcześniej i kiedy Harry
myślał, że leży nieświadoma, pogrążona w chorobie, ona tak naprawdę po prostu
drzemała. Uważał, że to wyjątkowo niesprawiedliwe. Ucieszył się, oczywiście, że jej
stan się polepszył, z serca spał mu ogromny kamień, ale radość tę zmącił fakt, że
właśnie przed chwilą dowiedziała się o najbardziej i najgłębiej skrywanym sekrecie
Harry'ego. Sekrecie, którego nigdy, przenigdy nikomu by nie wyjawił z własnej,
nieprzymuszonej woli.
Jednak Krukonka okazała się wyjątkowo wyrozumiałą osobą. Początkowo Harry
był tak przerażony, że próbował zaprzeczać i wmawiać jej, że wcale nie powiedział
Snape'a tylko... Dave'a. Tak właśnie, Dave'a.
Jednak Luna tylko się uśmiechała, jakby nie wierzyła w ani jedno jego słowo. W
końcu Harry zrezygnował. Wymógł na niej obietnicę, że nigdy absolutnie nikomu o
tym nie powie, bo wtedy Harry będzie musiał uciec z Hogwartu. Dziewczyna
obiecała, że nikomu nie powie, żeby się nie martwił. Stwierdziła, że to sprawa
Harry'ego, kogo darzy uczuciem (Harry natychmiast temu zaprzeczył) i, że to
rozumie.
Nie oburzyła się. Nie przeklęła go. Nie zgromiła. Nie odwróciła się od niego.
Przyjęła to tak... normalnie. Jak gdyby Snape nie był... Snape'em.
Harry sam nie uważał tego za normalne.
Snape był od niego dwa razy starszy, był jego nauczycielem, najbardziej
znienawidzoną osobą w szkole, no i był Śmierciożercą. Ach, no tak, no i był
Snape'em.
To wystarczająco dużo powodów, żeby nie uważać tego za normalne. Jednak
Luna zdawała się w ogóle nie zwracać na to uwagi.
* * *
- Mam dla was dzisiaj małą niespodziankę - kąśliwy głos Mistrza Eliksirów wyrwał
Harry'ego z zamyślenia.
Była poniedziałkowa lekcja eliksirów.
Całą niedzielę Harry spędził w swoim łóżku rozmyślając nad tym, jak sprawić,
żeby Snape dał mu to, czego Harry pragnął. Nie mógł po prostu iść i poprosić. Nie
potrafiłby. Musiał to zrobić w inny sposób. Musiał go jakoś sprowokować. Wiedział,
że to będzie bardzo niebezpieczne, ale musiał spróbować. Teraz nadarzyła się
okazja.
- Zrobimy sobie dzisiaj test - uśmiechnął się Mistrz Eliksirów obserwując z
satysfakcją przerażone miny uczniów.
Och, niezapowiedziane sprawdziany były tym, co uwielbiał najbardziej.
Tylko Hermiona wyglądała na zadowoloną.
- Dobrze, że się wczoraj pouczyłam - oświadczyła, spoglądając z uśmiechem na
zrozpaczonego Rona. Rudzielec wymamrotał pod nosem kilka przekleństw pod
adresem nauczyciela.
Harry nie zwracał na to uwagi. Czuł podniecenie, które rozgrzewało jego krew.
Ręce lekko mu drżały. Szczególnie, kiedy wzrok Mistrza Eliksirów padał na niego.
Snape rozesłał do uczniów arkusze z pytaniami, dał im na odpowiedź pół godziny,
zażądał bezwzględnej ciszy i oświadczył, że jeżeli przyłapie kogoś na ściąganiu, to
osobiście wywali go ze swoich zajęć. Na zawsze.
Harry spojrzał na pytania.